Press "Enter" to skip to content

Uczymy się uczyć, czyli pandemia w polskiej szkole

Polska edukacja stanęła obecnie w obliczu wielkiego kryzysu. Jako uczniowie znaleźliśmy się w niezwykłej sytuacji, w której trzeba było od nowa uczyć się… uczenia się.

Zamknięcie szkół uświadomiło nam, że państwo nie jest w stanie radzić sobie z wyjątkowymi okolicznościami. Ministerstwo Edukacji Narodowej cały ciężar organizacji zajęć przerzuciło na dyrektorów szkół, dając niejasne i bardzo ogólnikowe zalecenia dotyczące nauki zdalnej. Ci z kolei pozostawili nauczycielom pełną dowolność w prowadzeniu zajęć. Tak więc finalnie odpowiedzialność za formę zajęć spadła na uczniów, którzy w większości przypadków musieli wybrać odpowiednią platformę komunikacyjną, a następnie nauczyć swoich belfrów korzystania z niej, co nie było łatwe szczególnie w przypadku starszych nauczycieli.

Biedniejsi zostają w tyle

Prawdziwym problemem okazał się jednak dostęp do internetu oraz do urządzeń elektronicznych. Uczniowie bardzo często muszą dzielić się komputerem ze swoimi rodzicami, którzy pracują zdalnie, albo z rodzeństwem, które ma lekcje w tym samym czasie. Jedni ratują się wówczas telefonem lub pożyczonym sprzętem, ale nieraz domowe łącza internetowe nie wytrzymują takiego obciążenia, co skutkuje przerwaniem lekcji, a w konsekwencji nieobecnością lub ocenąniedostateczną.. Gorzej, kiedy okazuje się, że w ogóle nie ma możliwości uczestnictwa w zdalnej lekcji. Wielu ubogich rodzin nie stać na zakupienie sprzętu elektronicznego i zainstalowanie łączy internetowych. Nasuwa się więc pytanie: gdzie jest równy dostęp do darmowej edukacji? W takiej sytuacji faworyzowani są przecież uczniowie z bogatych rodzin, w szczególności mieszkających w mieście, gdzie internet jest wszędzie, dla których zakup dodatkowego sprzętu nie jest żadnym problemem. Biedniejsi, rzecz jasna, nie mogą zapewnić sobie takiego dostępu do nauki, zostając w ten sposób w tyle.

Szkoły zamknięte na problemy

Zamknięte placówki oświatowe to nie tylko gorszy dostęp do edukacji, lecz także brak wsparcia psychologicznego ze strony szkolnych psychologów, pedagogów, nauczycieli czy choćby kolegów z klasy. Uczniom z rodzin, w których stosowana jest przemoc domowa, przyjście do szkoły dawało szansę na skorzystanie z pomocy oraz wyrwanie się z trudnych sytuacji rodzinnych. Szkolna pomoc ogranicza się tymczasem głównie do korespondencji mailowej, gdyż rozmowa telefoniczna w pobliżu agresora mogłaby zakończyć się fatalnie. Co gorsza, jak podaje ONZ podczas pandemii zjawisko przemocy domowej się nasila. Ma to związek ze złą sytuacją materialną, w jakiej znalazło się wiele rodzin, izolacją, poczuciem osaczenia i oszukania przez system – a wszystko to skutkuje nieraz agresją wobec bliskich. W takich sytuacjach oprawcy czują się bezkarni.

Przekreślona szansa na indeks

Kolejnym problemem jest organizacja olimpiad przedmiotowych. Kryzys uderzył w szkolnictwo tuż po odbyciu się większości drugich z trzech etapów olimpiad. Przez dłuższy czas ministerstwo edukacji utrzymywało ich uczestników w niepewności, żeby wreszcie ogłosić odwołanie olimpiad przedmiotowych. Takie posunięcie odebrało nam, licealistom, szansę na dostanie indeksów na wymarzone uczelnie, a uczniom szkół podstawowych – możliwość dostania się do upragnionych szkół średnich bez procesu rekrutacji. Oprócz pozbawienia uczniów widoków na zdobycie zaszczytnego tytułu laureata lub finalisty olimpiady przedmiotowej, oferującego np. perspektywę dalszych osiągnięć na szczeblu międzynarodowym, zmarnowano niewyobrażalny nakład pracy, poświęcenie i masę wyrzeczeń ze strony uczestników. Tegoroczni maturzyści nigdy już nie będą mieli szansy na wykorzystanie swojej wiedzy w tego typu konkursie.

Niestety, dla maturzystów olimpiady nie były jedynym zmartwieniem, bowiem z zapartym tchem wyczekiwali decyzji ministra w sprawie matur, których nowy termin wskazano dopiero po głośnej akcji internetowej, którą zorganizowali sami uczniowie.

Ośmieszone nauczycielki

Wart uwagi wydaje się sposób nauczania, jaki jest wprowadzany w telewizji „publicznej”. Do prowadzenia programu poświęconego uczniom, w którym na wizji odbywały się lekcje w zaaranżowanym na podobieństwo szkolnej sali studiu, zaproszone zostały nauczycielki, które nie miały żadnego doświadczenia w tego rodzaju pracy. Zestresowane nauczycielki, pierwszy raz w życiu prowadzące na żywo takie zajęcia, popełniały wiele błędów merytorycznych, przez co w niedługim czasie stały się pośmiewiskiem internetu.

Czy to przedsięwzięcie było tak naprawdę przemyślanym posunięciem? Czy władza udowodniła w ten sposób, jak bezpodstawnym postulatem nauczycieli była podwyżka pensji? Kto bowiem, widząc taki poziom nauczania, chciałby wysokich wynagrodzeń dla pedagogów nieudaczników? Istnieje teoria mówiąca o tym, że w ten bezwzględny sposób rządzący rozprawili się z nauczycielami, odzierając ich publicznie z resztek godności po nieudanym ubiegłorocznym strajku. Miał to być zarazem dość jasny przekaz dla innych grup zawodowych, które planowałyby domagać się godnych zarobków za swoją pracę: wasze żądania nas nie interesują, strzeżcie się, żeby was też nie spotkał podobny los. A może to zwykły brak profesjonalizmu ze strony telewizji publicznej. Efekt jest ten sam – grupa zawodowa nauczycielek została zdyskredytowana.

Co o tym sądzimy?

My, w przeważającej części uczniowie państwowych szkół, spodziewaliśmy się o wiele lepszej organizacji szkolnictwa w sytuacjach wyjątkowych, podobnie jak nasi koledzy z innych krajów. Co ciekawe, bogate państwa Unii Europejskiej, jak np. Niemcy, które choćby pod kątem medycznym bardzo dobrze radzą sobie w walce z epidemią, wcale nie podołały takiej formie edukacji. Również tam napotkano na podobne problemy w organizacji zajęć, jednak istotną różnicą w podejściu do tej kwestii jest fakt, iż tamtejsze władze postrzegają obecną sytuację jako szansę na zastosowanie innowacji w edukacji zdalnej. Wiele instytucji oświatowych wdrożyło indywidualne metody nauczania, nie ograniczając się do podstawowych narzędzi, lecz np. tworząc szkolną chmurę, do której łatwy dostęp mają uczniowie i nauczyciele. Do takich przedsięwzięć potrzebne jest jednak przede wszystkim zaangażowanie pracowników szkół, którzy dysponując odpowiednimi środkami, byliby w stanie samodzielnie zaradzić sytuacji kryzysowej. My, uczniowie, jesteśmy rozczarowani brakiem większego zainteresowania rządzących sprawami edukacji oraz niewyciąganiem przez nich wniosków na przyszłość.

Co na to radzimy?

A można było tego przecież uniknąć. Wcześniej nie pytano nas prawie w ogóle, jak powinna wyglądać współczesna szkoła – nowoczesna, dopasowana do potrzeb i oczekiwań uczniów. Naszym zdaniem testowanie na bieżąco komunikatorów internetowych podczas zwykłej nauki w szkole dawałoby nam przewagę w obecnej sytuacji. Według nas nauczyciele powinni dysponować odpowiednimi narzędziami do nauki zdalnej, takimi jak komputer z szybkim internetem, dobrą kamerą, mikrofonem oraz tabletem graficznym. W przypadkach, gdy nauczyciele mają taki sprzęt, a uczniowie mogą łatwo się z nimi komunikować, edukacja staje się przyjemnością. Nie podoba nam się również fakt, iż podczas pandemii najczęściej zajęcia nie odbywają się według tradycyjnego planu lekcji. Powoduje to albo wielogodzinne przerwy między zajęciami, albo nagromadzenie się kilku lekcji z rzędu, co w przypadku siedzenia przed komputerem jest bardzo wyczerpujące. Dyrektorzy bez konsultacji z uczniami czy chociażby nauczycielami arbitralnie podjęli decyzję o układzie zajęć. Wreszcie kwestia podręczników. W XXI w. podręcznik w wersji cyfrowej jest nadal raczej sporadycznym zjawiskiem, a nie standardem. Naszym zdaniem każdy uczeń powinien mieć dostęp do bezpłatnego podręcznika w wersji cyfrowej, zgodnie z ideą darmowej edukacji. Książki papierowe? Okej, ale do użytku w szkole – w domu edukacja online, bez konieczności dźwigania plecaka o wadze 20 kg. Pozwoliłoby to na oszczędzenie kręgosłupów uczniów i koniec „nieprzygotowań” za zapomnienie wzięcia książki z domu. Na chwilę obecną wielu uczniów nie może korzystać ze swoich podręczników w trakcie e-lekcji, ponieważ zostawili je w szkole.

Niestety, aktualna sytuacja w szkolnictwie zaginęła w mediach pomiędzy lądowaniem antonowa a wyborami prezydenckimi. Rządzący myślą, że prowizoryczny system nauki zdalnej jest w 100% wystarczający, dlatego temat edukacji w kryzysie ucichł. To ogromny błąd, ponieważ nie wiadomo, ile jeszcze razy przyjdzie nam się zetknąć z podobnymi warunkami. Z całą pewnością możemy stwierdzić, że obecne rozwiązania nie zostaną wówczas ponownie zaakceptowane.