Press "Enter" to skip to content

Nie marnuj. Czy Polska nadąża za naszymi wyborami konsumenckimi? 

Podejmując codzienne decyzje czy to w ważnych, czy drobnych sprawach, jesteśmy zazwyczaj przekonani o ich słuszności. Na pytanie: „Czy na pewno?” odpowiadamy często z irytacją, jednocześnie dając do zrozumienia, że przed oznajmieniem naszego wyboru przeprowadziliśmy dogłębną analizę sytuacji oraz dostępnych opcji. 

Sam proces decyzyjny przebiega u każdego z nas różnie, a w zależności od trudności i stopnia skomplikowania tematu – odpowiednio szybko lub długo i boleśnie. Niezmiennie jednak cechuje nas wrodzona wręcz umiejętność bezkompromisowej obrony finalnie podjętych decyzji, które zaraz po „zrodzeniu się” stają się prawomocnym wyrokiem z rygorem natychmiastowej wykonalności, a to oznacza, że na dialog i edukację w tym konkretnym przypadku jest już zdecydowanie za późno. 

Nie szkodzić 

W podejmowaniu decyzji kierujemy się zdobytą wiedzą, doświadczeniem, panującymi trendami czy opiniami innych osób, które wzbudzają w nas zaufanie. Internetowe wyszukiwarki pozwalają zastąpić samodzielny i powolny proces myślowy – zalewają nas falą rozmaitych treści wątpliwej jakości, ale za to ładnie, przyjemnie i szybko podanych. Zazwyczaj przyjmujemy za słuszną zasadę „po pierwsze: nie szkodzić”, więc będziemy zdecydowanie odcinać się od wszelkich sugestii, że nasza decyzja wpływa bądź w przyszłości wpłynie negatywnie na otoczenie. 

Czy jednak na pewno podejmowane przez nas decyzje są świadome, nasze własne i nie szkodzą? To pytanie moglibyśmy sobie zadać odnośnie do każdej sytuacji, kiedy musimy coś wybrać, ale dziś chciałabym je przenieść na grunt wyborów konsumenckich i zasady „nie marnuj”, czyli zero waste. Samo pojęcie zero waste często jest tłumaczone w mediach jako styl życia bądź moda. Tymczasem to nic innego, jak wyjątkowo świadome podejmowanie tych najdrobniejszych decyzji dnia codziennego. Wkurzam się, gdy czytam, że to idea, trend, który wywraca wszystko do góry nogami. Dla mnie zero waste to po prostu wybór, aby nie generować niepotrzebnych odpadów, chronić środowisko i oszczędzać pieniądze. Co ciekawe, większość z zachowań, które pozwalają „nie marnować”, często jest tańsza niż alternatywy albo zupełnie bezpłatna. Znamy wiele przykładów takich rozwiązań. Wydaje się to proste. W czym więc tkwi problem? 

Plastikiem jest piekło wybrukowane 

Z wielu przeprowadzonych badań wynika, że większość z nas ma świadomość szkodliwego wpływu tworzyw sztucznych na zdrowie oraz środowisko. Wiemy, że jeśli czegoś nie zmienimy, to naszym dzieciom zostawimy w spadku śmieci i kryzys klimatyczny. Mimo to trudno nam odrzucić jednorazowe pojemniki, które nie nadają się do odzysku, lub produkty pięknie zapakowane w kilka warstw. Skoro mamy świadomość problemu, to dlaczego nieustannie jesteśmy zalewani plastikiem? 

Bardzo opornie idzie nam również wprowadzanie ustaw, które mają nas wpierać w wybieraniu produktów o jak najmniejszym wpływie na środowisko. Ustawa eliminująca jednorazowe plastiki w końcu została przyjęta. Nadal jednak czekamy na system kaucyjny oraz ustawę o rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) za opakowania. Przepisy te są niezbędne i byliśmy zobowiązani je wdrożyć kilkanaście miesięcy temu. Gotowe ustawy nie mogą się doczekać sejmowego debiutu, choć znamy je z praktyki w innych krajach i wiemy, że kaucja oraz ROP działają, a społeczeństwo jest gotowe na takie rozwiązania i ich oczekuje. 

Przestaliśmy już unikać dyskusji na temat odpadów. Traktujemy go poważnie i przyglądamy się metodom stosowanym w innych krajach. W ramach poparcia racjonalnej polityki odpadowej coraz chętniej angażujemy się w działalność społeczną, bierzemy udział w takich inicjatywach, jak wyprzedaże osiedlowe lub targi wymiany ubrań, kupujemy w sklepach charytatywnych czy szukamy miejsc, gdzie możemy nauczyć się np. naprawy starych sprzętów bądź ich renowacji. Zbieramy podpisy pod petycjami i kierujemy apele do rządzących za szybkim przyjęciem koniecznych zmian. Wiemy, że śmieci magicznie nie znikną, a brak działań odbije się na naszych coraz chudszych portfelach.  

Krytykujemy również plany budowy zbyt wielu przeskalowanych spalarni śmieci. Rozumiemy, że to krótkowzroczne rozwiązania, które dowodzą braku pomysłu rządzących na działania wspierające nas, obywateli, w osiąganiu coraz wyższych poziomów recyklingu – nie wspominając już o kosztach, jakie ponosiliby zwykli mieszkańcy w przypadku spalania odpadów poza ustawowymi limitami. Ruch antyspalarniowy w Polsce jest wyjątkowo silny i potwierdza wzrost świadomości obywatelskiej oraz zaangażowania społecznego w kwestie klimatyczne, środowiskowe, zdrowotne. Spalarnie nie wpisują się w model gospodarki o obiegu zamkniętym i przeczą idei zero waste.  

Nie tędy droga. Dziś oczekujemy nowych, zdecydowanych działań, ale bez zmian prawnych będzie to niemożliwe.  

Marnotrawstwo 

Aż ⅓ wyprodukowanej na świecie żywności się marnuje i każdy z nas ma w tym swój udział. Marnujemy jedzenie i środki, zużywamy zasoby i dokładamy emisje do każdej produkcji czy hodowli. Marnują zarówno indywidualni konsumenci, jak i biznes (produkcja, przetwórstwo, dystrybucja). W przypadku konsumentów rozwiązaniem jest kupowanie po prostu mniej oraz dzielenie się. W Polsce prężnie działają takie organizacje jak Food Not Bombs, powstają nowe jadłodzielnie czy sklepy charytatywne. Świadomość problemu rośnie i dobrze, jednak jeśli chodzi o biznes, potrzebne są regulacje.  

Co prawda w 2019 r. została uchwalona ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności, dzięki której udało się częściowo ograniczyć wyrzucanie produktów spożywczych przez sklepy, jednak do rozwiązania problemu nadal jest bardzo daleko. W Polsce mowa o 4,8 mln ton żywności rocznie. Większość zmarnowanego jedzenia, bo prawie 60%, trafia do kosza w naszych domach. Za 30% odpowiadają produkcja i przetwórstwo. Ustawa dotyczy pozostałych 7%, ale to wciąż ponad 300 tys. ton żywności. Przepisy obejmują obecnie duże sklepy z przychodami z produktów żywnościowych powyżej 50%. Takie podmioty zobowiązane są do podpisania umowy z organizacjami pozarządowymi, ale jeśli tego nie zrobią, kary są symboliczne (5 tys. zł) i często nieuiszczane. Za 1 kg zmarnowanej żywności sklep ponosi opłatę w wysokości 10 gr. Ustawa wymaga pilnych zmian. Jest nieprecyzyjna i pomimo jej wprowadzenia jedzenie nadal się marnuje – wystarczy, że zostanie wyrzucone przed upływem daty ważności. Duże sklepy nie traktują kary w wysokości 5 tys. złotych zbyt poważnie, a podmioty kontrolujące nie są w stanie weryfikować wszystkich placówek. Kubły na śmieci nadal się zamyka,  uniemożliwiając np. freeganom odzyskanie tego, co nadaje się do spożycia. To jeden z wielu aspektów marnowania, który należy systemowo poprawić, ale w tym konkretnym przypadku jest już na czym pracować.  

Spróbujmy to naprawić 

Coraz częściej widzimy potrzebę oddania czy odsprzedania tanio rzeczy, które mogą się jeszcze komuś przysłużyć. Podobają nam się również przedmioty, które znalazły nowe zastosowanie, albo takie, których renowacja nas zachwyciła, a chodzenie do „ciucholandu” nie jest już obciachem. Rosnące ceny zmusiły nas do weryfikacji koszyka zakupowego – szukamy tańszych, alternatywnych rozwiązań, chętniej przeglądamy ogłoszenia „oddam za darmo” i jeśli możemy coś naprawić, to na pewno korzystamy z takiego rozwiązania. 

O ile możemy sami wystawić na portalu czy w grupie w mediach społecznościowych przedmioty do oddania, aby uniknąć kłopotów z transportem i opłat za odpady, o tyle naprawa sprzętów wymagająca specjalistycznej wiedzy pozostaje poza naszym zasięgiem. Znalezienie „złotych rączek”, które potrafią na nowo ożywić sprzęt AGD czy RTV, jest trudne, a sama usługa droga. Dodatkowo producenci sprzętów nie chcą ponosić odpowiedzialności za ich naprawę, a często wręcz ją utrudniają poprzez zastosowanie takich rozwiązań, aby nie było to opłacalne czy możliwe do samodzielnego przeprowadzenia. Wówczas podejmujemy decyzję, aby kupić nowe. Jest to niby nasz wybór, ale gdybyśmy mogli dokonać naprawy, zaoszczędzić środki i zmniejszyć liczbę wyrzucanych rzeczy, nasza decyzja byłaby inna. Tymczasem jesteśmy coraz bardziej świadomymi, ale nadal biernymi ofiarami producentów wytwarzających towary marnej jakości i o krótkiej żywotności, których naprawa jest niemożliwa lub pozbawiona sensu ekonomicznego. Zmiany prawne są konieczne. 

Unia Europejska przedstawiła niedawno propozycję przepisu dotyczącego okresu wsparcia serwisowego. Gwarancja naprawy miałaby sięgać nawet 10 lat. Nie należy tego mylić z darmową naprawą w ramach gwarancji. Zapis miałby na celu zabezpieczenie dostaw części zamiennych do przedmiotów, którym gwarancja się skończyła, aby możliwa była ich naprawa zarówno w ramach obsługi producenta, jak i we własnym zakresie. To ważny krok w dobrym kierunku. Znamy przypadki, kiedy drogi sprzęt zepsuł się tuż po upływie okresu gwarancji, a producent zachęca do kupna nowego, zasłaniając się brakiem części zamiennych czy nieopłacalnością naprawy. Coraz częściej wymieniamy się opiniami, że obecnie produkowane sprzęty są słabej jakości i służą nam dużo krócej niż kiedyś, nawet jeśli wykupimy dodatkowe, wydłużone gwarancje.  

Nie oznacza to jednak, że nie można dzisiaj nic naprawić. Usługi rzemieślnicze nie są zbyt popularne, ale to nisza rynkowa, która powoli się odradza, a my możemy ją odpowiednimi przepisami i inicjatywami skutecznie wspierać.  

W jednym z ostatnich kompleksowych raportów Najwyższej Izby Kontroli dotyczących gospodarki odpadami możemy wyczytać, że w Polsce nie powstało ani jedno miejsce, które pełniłoby funkcję centrum ponownego użytku i napraw. Minęło trochę czasu i w roku 2023 takich miejsc jest zaledwie kilka. Punkty-centra ponownego użytku połączone z ofertą edukacyjną dla mieszkańców i szkół, a także usługami naprawy niesprawnych sprzętów są w wielu krajach skutecznym przykładem realizacji idei „używaj ponownie”. W Polsce tę rolę przejęły grupy internetowe i popularne platformy sprzedażowe, które pozwalają szybko i skutecznie dać naszym przedmiotom drugie życie. Popularnością cieszą się tam również rzeczy zepsute bądź uszkodzone. Jest to dowód na realną potrzebę oraz potencjał wdrażania w życie praktyk i zasad zero waste. Nie zastąpi to jednak rozwiązań systemowych na szczeblu krajowym i samorządowym. To kolejne zmiany, które są potrzebne i których społeczeństwo oczekuje, dokonując wyborów poza schematami i szukając przestrzeni na realizację świadomych zachowań konsumenckich. 

Recykling i biogazownie 

Recykling oznacza segregację odpadów do przetworzenia, jeśli nie można ich użyć ponownie. Wybór odpowiedniego pojemnika na śmieci teoretycznie nie powinien być wielkim wyzwaniem, w praktyce wygląda to jednak inaczej. Po pierwsze, nasza świadomość potrzeby segregacji odpadów rośnie, ale wciąż pozostaje zbyt niska, a nieprzestrzeganie zasad jest w tym przypadku akceptowane społecznie, zwłaszcza w zabudowach wielorodzinnych. Po drugie, trudno jest dokonać segregacji opakowania, na które składa się kilka rodzajów materiałów. O ile pierwszy problem można łatwo rozwiązać, wprowadzając kaucję, o tyle wydajna, skuteczna i odpowiednia segregacja możliwa będzie po wdrożeniu przepisów o odpowiedzialności producentów za opakowania. W maju 2023 r. organizowane były protesty przed siedzibą Ministerstwa Klimatu i Środowiska, a wcześniej zbierane podpisy i składane petycje za szybkim wprowadzeniem kaucji. To kolejne wyczekiwane rozwiązanie, które jest w stanie zmienić ilość odpadów oraz przyśpieszyć osiągnięcie wymaganych poziomów recyklingu.  

Kolejną ważną kwestią jest kompostowanie odpadów organicznych bez szkody dla środowiska. Odpady biodegradowalne odpowiednio szybko zagospodarowane mogą być bazą surowcową do wyprodukowania nawozu na własny użytek, a w skali masowej da się z nich wytworzyć energię i jednocześnie nawóz, stosowany m.in. w produkcji rolnej. Im mniej marnujemy żywności, tym mniej produkujemy odpadów bio, których nie jesteśmy obecnie w stanie skutecznie przetworzyć w instalacjach biogazowych, ponieważ ich po prostu nie ma. Szkodzimy sobie zatem potrójnie: marnujemy żywność, marnujemy zasoby oraz pogarszamy jakość naszego życia np. w otoczeniu składowisk. Nie oszukujmy się jednak, zawsze będziemy produkować pewne ilości śmieci, dlatego tak ważne jest, aby można je było poddawać recyklingowi lub kompostować. 

Pod adresem https://bankizywnosci.pl/spolecznosci-nie-marnuja/ można znaleźć zebrane na prawie 80 stronach dobre praktyki zero waste w samorządach. To pomysły zrealizowane w ostatnim czasie, będące odpowiedzią na nasze potrzeby i często inicjowane przez samych członków lokalnych społeczności: ReUżytkownia, niezliczone ilości bazarków, ograniczanie produktów jednorazowego użytku, klauzule umowne do stosowania w zamówieniach publicznych, nacisk na zbiórki selektywne, naprawa elektroodpadów, zbiórki zużytego oleju spożywczego, banki rzeczy używanych, promowanie kompostowania, warsztaty naprawcze, wymienialnie rzeczy, intuicyjne instrukcje, ułatwianie dostępu do wiedzy, programy edukacyjne, programy ratowania żywności czy ekoambasadorzy. Inicjatywy te stanowią jednocześnie wskazówki dla pozostałych gmin w Polsce, jak należy skutecznie zaopiekować się odpadami. Omówione działania to rozwiązania win-win dla samorządów i konsumentów, na których nikt nie traci, a każdy korzysta. Nie ulega wątpliwości, że wiele z nich możemy podjąć sami już teraz, jednak bez odpowiednich przepisów, a przede wszystkim bez zaangażowania lokalnych samorządów proces ten będzie powolny. Naszą rolą będzie więc aktywność na poziomie indywidualnych decyzji konsumenckich, ale także wymaganie od rządzących przyjęcia zrównoważonych, długoterminowych strategii wspierających nasze wysiłki.  

Rozważania dotyczące wyborów w podejściu zero waste skupiają się zatem na analizie dwóch aspektów: wpływu naszego wyboru o dokonaniu zakupu lub powstrzymania się od niego oraz wpływu zakupionego produktu wraz z jego opakowaniem na środowisko. Tym, co uniemożliwia nam decyzje w pełni racjonalne, jest w dużej mierze brak systemowego wsparcia. Najważniejsi w tym procesie pozostajemy jednak my, konsumenci. Możemy nie tylko sami podejmować dobre decyzje, lecz także dzielić się swoim doświadczeniem i zachęcać innych. A przede wszystkim możemy wywierać nacisk na rządzących, aby odpowiednie regulacje wprowadzali, pomimo drobnych niedogodności niekiedy z tym związanych. Bo kto nie zapomniał wziąć ze sobą do sklepu torby wielokrotnego użytku, niech pierwszy rzuci kamieniem.