Press "Enter" to skip to content

Wybierzmy się po książki

Wiosną 2023 r. Biblioteka Narodowa opublikowała wyniki badań o stanie czytelnictwa w Polsce. Wynika z nich, że utrzymuje się ono na stałym poziomie – większość Polaków nie widzi potrzeby sięgania po książki. Dobra wiadomość jest taka, że młodzież po przerwie spowodowanej pandemią wróciła do swoich czytelniczych praktyk i w tej grupie wiekowej odnotowano wzrost intensywnego czytania.

Z tych samych badań dowiedzieliśmy się, że co najmniej jedną książkę przeczytało 34% badanych Polaków w wieku nie mniej niż 15 lat. W raporcie odnotowano także, że liczba czytelników (książek papierowych i elektronicznych) nie zmieniła się diametralnie od 2015 r. 

Po delikatnym wzroście, jaki nastąpił w okresie pandemii, wyniki powróciły do stanu sprzed 2 lat. Książki czytają przede wszystkim absolwenci szkół wyższych (58%), a także osoby uczące się (72%), a więc te, które stosunkowo dużo czasu spędzają przed komputerem, tabletem czy smartfonem. 

Kobiety czytają częściej niż mężczyźni (odpowiednio: 42% i 26%). Najmniej osób deklarujących czytanie jest w najstarszej grupie wiekowej, zwłaszcza po 70. roku życia (jedynie 8%). Najwięcej czytelników mieszka w największych miastach, najmniej natomiast na wsi i w niewielkich miastach – czytamy w raporcie.

Badania pokazały również wzrost zainteresowania książkami wśród osób w wieku 15–18 lat. Czytanie deklaruje 72% z nich, a 18% to czytelnicy intensywni, którzy w ciągu roku sięgnęli po co najmniej 7 książek. Oznacza to duży wzrost, bo aż o 5% w porównaniu do poprzednich badań czytelnictwa wśród młodzieży szkolnej. 

Jak wypadamy na tle Europy?

Dzięki indeksowi NOP World Culture Score mamy pogląd na to, jak Polska wypada na tle innych krajów i gdzie czyta się najwięcej. Według danych z 2017 r. Polacy spędzali średnio 6,5 godzin tygodniowo na lekturze, co dało nam 13. miejsce na świecie. Pierwsze zajęły Indie (ponad 10 godzin), a kolejne Tajlandia i Chiny. W Europie wyprzedzają nas Czesi, Francuzi, Szwedzi i Węgrzy. 

Wśród europejskich czytelników niezaprzeczalny prym wiodą nasi sąsiedzi z Czech, gdzie czyta blisko 80% osób powyżej 15. roku życia, a przeciętne gospodarstwo domowe ma księgozbiór liczący 253 książki. Aż 40% dorosłych Czechów czyta 7 i więcej książek rocznie (w Polsce to 7%). 

Znany czechofil i reportażysta Mariusz Szczygieł pisał, że kiedy w Czechach mówi się o czytelnictwie, często pada słowo, którego nie mamy w Polsce, a które stanowi dowód, jak czytanie książek jest w tej kulturze ważne. Słowo to brzmi: „knihomil”. To człowiek, który „miluje knihy”.

Nieco lepiej Polacy wypadają na tle mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Z badania z 2022 r. wynika, że aż 52% Amerykanów w ogóle nie sięgnęło po książkę.

Polacy nie czytają! Co z nami nie tak?

W reakcji na raport o stanie czytelnictwa w Polsce w mediach tradycyjnych i społecznościowych pojawił się niepokój wyrażany hasłami: „Czytelnictwo na dnie. Czytamy coraz mniej i widać już problemy”, „Polacy nie czytają, co to będzie?” albo przeciwnie: „Polacy nie czytają I CO Z TEGO?”.

Dyrektor Biblioteki Narodowej Tomasz Makowski uważa, że książki czyta nieco więcej Polaków, niż wskazują badania, choć odsetek ten mógłby być jeszcze wyższy, gdyby nie zniszczenia wojenne oraz utraty bibliotek oraz księgozbiorów prywatnych i publicznych: Po 1945 r. artykułem pierwszej potrzeby nie były książki, tylko postawienie dachu i wstawienie okien. Ileś lat nadrabialiśmy podstawowe zaległości – mówi w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Wiele osób czytających książki spotykam choćby w metrze, to pomaga w rozwoju czytelnictwa książek, bo czytanie jest praktyką społeczną i ludzie kopiują zachowania, które widzą w przestrzeni publicznej – dodaje.

Wydaje się, że wyrazem tej praktyki są również biblioteczki powstające w kawiarniach, pomieszczeniach rad osiedli i innych miejscach publicznych w duchu „życia w towarzystwie książek”. Jak mówi Ryszard Koziołek, polski literaturoznawca i pisarz, dobrze jest mieć w domu biblioteczkę, ale jeśli jej nie mamy, to książki trzeba rozsiać wokół siebie – nie tylko w mieszkaniu, bo sięganiu po lekturę sprzyja wygoda. 

Przyczyn niskiego poziomu czytelnictwa gdzie indziej upatruje publicysta Edwin Bendyk. Na swoim blogu na stronie „Polityki” pisze, że czytanie książek jest w Polsce praktyką inteligencką, ma charakter dystynktywny, a nie włączający. Nie udało się w Polsce na żadnym etapie rozwoju naszego społeczeństwa uczynić z czytania książek praktyki demokratycznej, przez swą powszechność służącej integracji nowoczesnej wspólnoty. (…) Ze względu na ciągle wyjątkowy status inteligencji w Polsce i jej dominację w przestrzeni polityki (obie najważniejsze partie polityczne, PiS i PO, mają inteligencki rodowód i rdzeń), co opisuje m.in. Tomasz Zarycki, książka i jej społeczny status w Polsce ma istotne znaczenie polityczne. Ciągle odtwarzamy de facto feudalną strukturę społeczno-polityczną, w której klasa/warstwa dominująca odtwarza swoją pozycję przez mechanizm dziedziczenia (w tym przypadku ekskluzywnej praktyki kulturowej).

Choć lubimy powoływać się na dobre nawyki czytelnicze wśród Czechów, trzeba pamiętać, że ich historia potoczyła się inaczej niż nasza. Jeszcze w czasach monarchii habsburskiej język czeski dominował głównie na wsi (dzięki niej przetrwał), a na dodatek już w połowie XIX w. obywatele monarchii byli objęci systemem powszechnej edukacji. Oznacza to, że w wiek XX weszli oni niemalże bez analfabetyzmu, z którym Polacy rozprawili się dopiero po II wojnie światowej. Czeskie miasta i wsie nie zostały również zniszczone podczas wojny. 

Kiedy Czesi piszą o swoim czytelnictwie, podkreślają, że są mistrzami w dziedzinie bibliotek domowych i że wiele domów ma trzypokoleniowe biblioteki (średnia liczba książek w czeskim domu to 246, tylko 2 proc. Czechów nie ma w domu żadnej książki). Dziś co drugi Czech korzysta z biblioteki publicznej, bo książki w ostatnich latach bardzo drożeją. (…) w nowo powstałej Czechosłowacji ustawa o bibliotekach publicznych była jedną z pierwszych, nad którą pracowano, i została uchwalona już latem 1919 roku, w Polsce projektów takiej ustawy powstało kilka. Żadna nie została uchwalona – opowiada cytowany już Mariusz Szczygieł.

To pokazuje wyraźnie, że książka w różnych społeczeństwach może pełnić rożne funkcje. W Polsce, jak twierdzi Bendyk, ważniejsze niż tworzenie wspólnego kodu kulturowego w oparciu o czytanie i rozmowę o tym, co dla obywateli wartościowe, jest tworzenie dystynkcji, a książka stanowi jeden z atrybutów odrębności klasowej „inteligencji”.

Na co to czytanie książek?

Powszechnie uważa się, że dom bez książek nie wychowa przyszłego czytelnika. Tomasz Makowski mówi: Jeśli nie widziałem w dzieciństwie czytającego dorosłego, wraz z ukończeniem szkoły porzucę czytanie (…) Czytamy nie tylko dla rozwoju samych siebie, dla edukacji, ale też dla przyjemności, pozbycia się stresu, ucieczki od ciężaru obowiązków. Czytanie uspokaja. W przeciwieństwie do prasy książki nie koncentrują się na złych wiadomościach. Czytelnik jest bardziej świadom alternatywnych zachowań, cudzych doświadczeń, innych punktów widzenia, swoich i cudzych ograniczeń, mniej boi się przyszłości, częściej chodzi do lekarza i na wybory.

Czytelnicy, zwłaszcza osoby samotne, dzięki książkom czy chodzeniu do biblioteki nie są ograniczeni jedynie do swojego doświadczenia. Wraz z wiekiem, po przejściu na emeryturę, gdy liczba znajomych i zajęć maleje, to właśnie czytanie i doświadczanie odmiennych perspektyw pozwalają żyć. Lektura poszerza wewnętrzne poczucie wolności i daje możliwość zawędrowania tam, gdzie człowiek nigdy by nie zawędrował, a także odkrywania miejsc i poznania ludzi, których w żaden inny sposób by nie poznał. Ponadto, jak twierdzi Makowski: Czytanie po prostu niweluje nierówności społeczne. (…) Ciężko to zrozumieć komuś, kto wywodzi się z domu, w którym jest mnóstwo książek, a wysoko będzie to cenił ktoś, kto zna na przykład przypadki awansu społecznego od wsi do profesury. Znam ludzi, którzy nigdy nie poszliby na filologię klasyczną, gdyby bibliotekarka nie powiedziała, że był ktoś taki jak Cyceron, i nie podsunęła odpowiedniej lektury. Ktoś, kto wychowuje się w środowisku, w którym rozmawia się o książkach, może tego nie zrozumieć. (…) Dlatego tak ważna jest rola bibliotek publicznych. Żeby utalentowane i ambitne dzieci, które nie wynoszą z domu kapitału społecznego, miały gdzie to nadrabiać.

Taki właśnie był mój dom

Mój dom rodzinny nie miał tradycji inteligenckich, miał natomiast doświadczenie awansu społecznego. Babcia nie potrafiła czytać i pisać, moi rodzice dorastali po wojnie i zdali maturę, a moja siostra i ja skończyłyśmy studia na uniwersytecie.

W domu nie było zbyt wiele książek i literatury – głównie podręczniki szkolne rodziców, książki podarowane lub przypadkowo kupione, bajki, dużo codziennej prasy i kolorowych czasopism oraz wspaniała 4-tomowa Encyklopedia PWN. Na półce za przesuwanymi szklanymi drzwiczkami obok kryształu z cukierkami leżały atlas świata oraz mapy samochodowe. Urodziłam się w rodzinie samouków. Rodzice nie czytali książek ani też nie bywali w miejscach, gdzie się o nich rozmawia. Pomimo tego byli świetnie zorientowani w epoce, w której żyli. Ja po książki sięgnęłam z nudów i samotności podczas choroby. Zrobiłam to tylko dlatego, że stały na półce. Dopiero w kolejnych latach wszystkie szkoły i instytucje publiczne dbały o to, abym miała z nimi kontakt.

Ilu z nas podobną historię uzna za swoją?

Czytanie pomaga żyć wśród innych ludzi

Przez cały XX w. umiejętność czytania i rozumienia literatury była warunkiem emancypacji, awansu społecznego oraz zdolności do prowadzenia publicznej rozmowy i zabierania głosu przez obywateli i obywatelki. Demokracja wymaga wspólnego życia i debatowania z tymi, którzy niekoniecznie są w grupie naszych przyjaciół. Polityka polega na szukaniu sposobów współdziałania z ludźmi, z którymi nie zawsze łączą nas bliskie więzi.

Dobrym przykładem takiego rozumienia czytania jest Kawiarnia Filozoficzna – forum dyskusyjne działające także w Bielsku-Białej, podczas którego w atmosferze relaksu, pijąc kawę, porusza się nurtujące uczestników rozmowy tematy. W tym samym celu organizowane są spotkania otwarte w Teatrze Tekstu im. Teodora Sixta, w trakcie których czyta się teksty dramaturgów i dramaturżek. Zainicjował je bielski scenarzysta Artur Pałyga. Inicjatywy te są dowodem na to, jak czytanie i dyskusja mogą uczyć wspólnego działania na rzecz wspólnego dobra. 

Bo temu służy czytanie!