Prawo do mieszkania, do dachu nad głową, jest naturalną potrzebą ludzką, daje bezpieczeństwo i spokój, możliwość założenia rodziny i rozwoju. Art. 75 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej zdaje się wychodzić naprzeciw tej potrzebie i gwarantuje, że władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania. Jednak te piękne zapisy częstokroć pozostają wyłącznie na papierze.
Działając w Razem Podbeskidzie wielokrotnie spotkałem się z sytuacją, w której ani władze samorządowe ani przedsiębiorcy trudniący się wynajmem lokali mieszkalnych, nie zapewniają lokatorom prawa do niezakłóconego mieszkania. Spotkałem się z sytuacjami „czyszczenia” kamienic i budynków wielorodzinnych z lokatorów. Także tych, którzy nie zalegali z zapłatą czynszu. Bo byli niewygodni, „zbędni”.
W sierpniu 2016 r. wraz z ekipą z Razem Podbeskidzie interweniowaliśmy, kiedy rodziny mieszkające w niewielkim bloku przy ul. Wapienickiej otrzymały złowieszcze pismo od ZGMu. W ciągu kilkunastu dni miały się wynieść z zajmowanych mieszkanek. Byli to ludzie wystarczająco pokrzywdzeni przez życie: osoby z niepełnosprawnością, schorowane, bezrobotne, samotne, ledwo wiążące koniec z końcem. Nie zapewniono im lokali socjalnych. Zaproponowano… noclegownie, ewentualnie niewielką dopłatę do mieszkań na rynku komercyjnym. Widzieliśmy to pismo. Nie zawierało nawet podstawy prawnej. Ani słowa o zwrocie nakładów, które mieszkańcy poczynili na ulepszenie najmowanych lokali. Interweniowaliśmy. Dzięki naszej interwencji mieszkańcy mogli pozostać w najmowanych lokalach bądź otrzymali lokale zastępcze. Ale gdyby nie nasza interwencja – ZGM występujący w imieniu samorządu – nie kwapiłby się do przestrzegania prawa.
Z kolei w grudniu zeszłego roku wielodzietna rodzina mieszkająca przy ul. Mickiewicza w Bielsku-Białej również dostała podobne pismo. Miała się wynieść z mieszkania. Bez wskazania lokalu zastępczego, na bruk. Niedługo przez Wigilią Bożego Narodzenia. Historia jak z „Opowieści wigilijnej”. Okazało się, że wynajmującym jest prywatny podmiot gospodarczy. Rodzina nie wyrobiła się na czas z pracami remontowymi, do których zobowiązała się w umowie najmu. Nie mogła ich zrobić na czas, bo z dachu ciekła woda i ich mieszkanie zostało doszczętnie zalane. Również interweniowaliśmy. Po burzliwych negocjacjach, w których brałem udział jako przedstawiciel Razem Podbeskidzie, rodzina została w wynajmowanym mieszkaniu i kontynuuje remont w porozumieniu z przedstawicielką wynajmującego. Udało się.
To są historie, które dzieją się obok nas. Także i my możemy nagle stać się niewygodnymi najemcami. Nikt z nas nie wie, czy nie straci pracy, nie popadnie w tarapaty finansowe, nie zachoruje na ciężką chorobę. A wówczas znikąd pomocy. Wykup mieszkania i zaciąganie kredytu na kilkadziesiąt lat nie jest żadnym rozwiązaniem. Dlatego tak ważne jest prowadzenie przez państwo mądrej polityki mieszkaniowej. Obecna władza, mimo szumnych zapowiedzi, niewiele zrobiła na tym gruncie. A szkoda. W Wiedniu prawie nikt nie kupuje mieszkania na kredyt. Ponad 80% zasobów mieszkaniowych tego miasta to zasoby komunalne, w których za niewielki czynsz można spokojnie mieszkać latami. W innych państwach gmina występuje jako pośrednik między wynajmującym a najemcą. W razie chwilowej niewypłacalności najemcy, co może zdarzyć się każdemu, gmina przejmuje na siebie ten obowiązek wobec wynajmującego, zaś najemca staje się wobec niej dłużnikiem, któremu pozwala się na odroczenie płatności. Jest to korzystne rozwiązanie, bo zabezpiecza potrzeby zarówno najemcy, jak i wynajmującego i dławi konflikty mogące między nimi wystąpić. Dlaczego więc podobnych rozwiązań nie można wprowadzić i u nas, gdzie tak późno wyprowadzamy się od rodziców, bo ceny mieszkań są niedostosowane do naszych zarobków?
Co zrobić, gdy grozi Ci eksmisja? Najlepiej od razu szukać darmowej pomocy prawnej, która została zagwarantowana ustawą i do której należy Ci się dostęp.