Ogromnym fenomenem okresu industrializacji były narodziny – w przeciągu kilku dekad – ruchu wyrażającego aspiracje środowisk robotniczych także w wyborach. Przyjrzyjmy się, jak wyglądało to na Górnym Śląsku.
Na początku miało być słowo – jakoby od Boga – zapewniające wszystkim miejsce na drabinie społecznej: jedni mieli rządzić, inni harować. Co rusz jednak podważano ten rzekomo odwieczny porządek, chociażby poprzez herezje religijne czy walki chłopskie sprzeciwiające się zwiększaniu świadczeń na rzecz panów. Prawdziwym wstrząsem okazała się rewolucja francuska ze swoim hasłem o równości każdego człowieka. Wbrew pozorom jej przekaz docierał nawet na śląską wieś. Zmieniał się sposób myślenia o świecie, powoli dojrzewało poczucie, że i tym na dole hierarchii należą się jakieś prawa, a wkrótce także i głos. W czasie Wiosny Ludów pierwsi chłopi ze Śląska zostali wybrani do niemieckiego parlamentu. Korespondent „Schlesische Zeitung” donosił, że w Gogolinie gminy wybierały przeważnie tego rolnika czy zagrodnika, który występował z najbezczelniejszymi żądaniami wobec dworu. Goszczący wówczas na Śląsku Józef Łepkowski zanotował: Lud ten ciekawy wiadomości, spraw politycznych, bez porównania bardziej od naszych wieśniaków [w Galicji] oświecony. To był pierwszy krok wychodzenia ludu z gorsetu społeczeństwa stanowego, choć droga do całkowitej emancypacji miała być jeszcze długa.
Wbrew władzy i Kościołowi
Podjudzone przez duchowną i świecką reakcję baby i zaślepiona gawiedź rzucała do naszych towarzyszy, stojących z kartkami, kamieniami i krzyczała: – Dzieci ratujmy, Boga i kościół przed temi łotrami socyalnemi! Naszej wiary świętej! Działo się to w Biskupicach, Rudzie i Wirku – tak skarżono się na łamach „Gazety Robotniczej” w 1896 r. Ruchowi socjaldemokratycznemu na Górnym Śląsku nie wróżono powodzenia, a w historiografii regionu bagatelizowano jego rolę. Tymczasem Zagłębie Ostrawsko-Karwińskie stało się Zagłębiem „czerwonym”, a na Śląsku pruskim; po chwilowym osłabieniu w czasie wzrostu ruchu polskiego socjaldemokracja również zdobyła swoje bastiony w robotniczych osiedlach.
Przejście do pracy w fabrykach oznaczało ogromną przemianę społeczną. Wychodziło się poza dotychczasowe hierarchie, czemu dodatkowo sprzyjał ułatwiony przepływ nowych idei. Wielki wpływ na sytuację ludzi w pruskiej części Śląska miały 2 ofensywy rządu kanclerza Bismarcka uderzające w opozycję – ustawy nadzwyczajne przeciwko rosnącym w siłę socjaldemokratom oraz tzw. Kulturkampf, a więc zespół działań prawnych skierowanych przeciwko Katolickiej Partii Centrum i samemu Kościołowi. Ustawy antysocjalistyczne, wprowadzone w 1878 r., uderzyły w socjaldemokrację w momencie, kiedy ta na terenie Górnego Śląska jeszcze nie zdążyła zaistnieć, blokując tym samym jej szanse na rozwój (choć na początku lat 70. małe grupy socjalistów działały wśród robotników Bytomia, Gliwic, Katowic, Tarnowskich Gór i Kuźni Raciborskiej). Z kolei Kulturkampf przyczynił się do skupienia znacznej części ludności polskojęzycznej pod sztandarami Kościoła i Katolickiej Partii Centrum, a następnie powoli rozwijającego się polskiego ruchu narodowego. W tym też kierunku w latach 70. i 80. XIX w. zmierzała polityzacja regionu, obejmująca także robotników.
Mniej więcej w tym czasie pierwsze grupy socjalistów pojawiły się na Śląsku Austriackim. Porażki monarchii habsburskiej na polach bitew w połowie XIX w. spowodowały liberalizację jej życia politycznego. W 1867 r. uchwalono ustawę o wolności zrzeszeń, która doprowadziła do powstania pierwszych robotniczych stowarzyszeń spożywczych i oświatowych w cieszyńskiej i opawskiej części Śląska. Na tym gruncie zasiane socjaldemokratyczne ziarno zaczęło rosnąć.
Nowe myślenie
W owym czasie w Niemczech protesty robotnicze postrzegano jako wyraz skłonności ku socjaldemokracji do tego stopnia, że strajk górniczy w 1889 r. w „Schlesische Zeitung” określono dosadnie jako Revolte – Rothe Fahne („Rewolta – czerwony sztandar”). W Reichstagu 25 stycznia 1890 r. odrzucono wniosek rządu Bismarcka o przedłużenie ustaw antysocjalistycznych. Na efekty nie trzeba było długo czekać: w wyborach, które odbyły się miesiąc później, Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) zdobyła 19,7% głosów – dwukrotnie więcej niż poprzednio.
W pruskiej części Górnego Śląska, zwłaszcza w jego przemysłowej części, władze były jednak spokojne: Jest rzeczą pocieszającą, że okręg przemysłowy dotychczas jest wpływom socjaldemokracji zupełnie niedostępny, co należy przypisać niewątpliwie katolickiemu duchowieństwu. Podczas wspomnianych wyborów na niemieckim Górnym Śląsku socjaldemokracja otrzymała zaledwie 2% głosów.
Z niebezpieczeństwa, jakie reprezentowali socjaliści, zdawały sobie jednak sprawę środowiska katolickie. Po wyborach na łamach wydawanego przez Karola Miarkę „Katolika” w artykule pt. Zdala od socyalnych demokratów ostrzegano: Socyaliści są wrogami państwa, bo nie chcą żadnej władzy nad sobą, chcą, aby wszyscy byli równi, a to się sprzeciwia woli Boga, który chce, aby byli niżsi i wyżsi, bogaci i biedni, panujący i poddani. Tymczasem jednak w całych Niemczech, nawet jeśli na Śląsku z opóźnieniem, jak pisał historyk Dariusz Łukasiewicz: (…) na fali postępu i szybkich zmian zmieniał się sposób myślenia robotników, którzy nabrali przekonania, że możliwa jest zmiana ich położenia i w coraz mniejszym stopniu akceptowali niedostatek i nierówności.
Ówczesna liczebność partii robotniczych na Śląsku wprawdzie nie była porażająca, lecz należy wziąć pod uwagę fakt, że uczestnictwo w nich wymagało większego zaangażowania niż w innych siłach politycznych, a ponadto wywierały one o wiele większy wpływ czy to za pośrednictwem ruchu związkowego, czy podczas wyborów. Przykładowo w 1911 r. SPD na niemieckim Górnym Śląsku liczyła 1840 członków (w tym 209 kobiet), a założona w jej ramach Polska Partia Socjalistyczna zaboru pruskiego 1353 (choć działała ona też na Śląsku, który wszak nie był pod zaborami, więc takiej nazwy ta partia używała). W tym czasie problemem była jednak duża fluktuacja kadr związana zarówno z represjami, jak i emigracją na Zachód. Regularnie od 1895 r. organizowano manifestacje i spotkania pierwszomajowe, a także rozwijał się klasowy ruch związkowy, lecz prawdziwą miarą wpływów były wyniki wyborcze. Już w 1898 r. na kandydatów socjalistycznych w rejencji opolskiej padło 25 tys. głosów, a w samym sercu przemysłowego Śląska zdobyli ich oni aż ⅓. O tym, jaka panowała wówczas atmosfera, świadczy fakt, że w noc przedwyborczą w Roździeniu policja czuwała przed kościołem i plebanią, ponieważ niektórzy rozpuścili wieść, że dowiedzieli się, iż pewni ludzie zamierzają podpalić owe gmachy. Ma się rozumieć, że to był wymysł rozwścieklonych wrogów – jak ironicznie donosiła „Gazeta Robotnicza”.
Bastiony robotnicze
Rozwój polskiego ruchu narodowego przyczynił się do przejściowego spadku poparcia dla lewicy. Statystyki wskazują, że największe przepływy elektoratu w zagłębiu przemysłowym miały miejsce pomiędzy listami właśnie socjaldemokratów a listami obozu polskiego. Środowiska te łączyło w większości robotnicze pochodzenie oraz postawy kontestacyjne wobec systemu.
Największy sukces socjaldemokraci odnieśli w 1912 r., zdobywając 42 tys. głosów (14%) w rejencji opolskiej, co wynikało głównie z kryzysu polskiego ruchu narodowego w tym okresie. Władze partyjne dopatrywały się źródeł tego wyczynu przede wszystkim w postawie po raz pierwszy głosujących młodych robotników, zrażonych do obozu polskiego i do katolickiego Centrum, zaś przedstawiciele administracji główny czynnik sprawczy powodzenia socjaldemokracji widzieli w obniżeniu autorytetu kleru wśród społeczeństwa. W okręgu Katowice-Zabrze na kandydatów SPD głosowała już ¼ wyborców, a w okręgu Bytom–Tarnowskie Góry ⅕. Mimo tych relatywnie wysokich wyników socjaldemokratom nie udało się wprowadzić żadnego deputowanego do parlamentu Rzeszy. Ruch socjalistyczny okrzepł jednak jako 3. siła polityczna regionu po Katolickiej Partii Centrum oraz polskim ruchu narodowym, przy czym do jego głównych wysp poparcia należały osiedla stricte robotnicze.
Warto zwrócić uwagę, gdzie socjaldemokraci odnosili największe sukcesy wyborcze. Jako przykład można podać Królewską Hutę – o ile w 1893 r. na tamtejszego kandydata socjaldemokratów padło zaledwie 96 głosów, to w 1903 r., a więc zaledwie 10 lat później, socjaldemokrata osiągnął najlepszy wynik spośród wszystkich startujących (3101 głosów). Ciekawe jest to, że już podczas wyborów w 1898 r. socjaldemokraci największe sukcesy odnosili w typowo robotniczych osadach. W niektórych obwodach Zabrza wygrali oni z kandydatami Centrum (w tym w samym Zabrzu, Pawłowie i Bielszowicach), a w powiecie bytomskim zdobyli wówczas 46% głosów w Lipinach, 43% w Rozbarku i 30% w Szombierkach. Charakterystyczne, że miejscowości te w kolejnych latach zostały bastionami lewicy.
Nie taki diabeł straszny…
Łatwiejszą drogę miał przed sobą ruch socjalistyczny na Śląsku Austriackim, wyrosły na bazie pierwszych spółdzielni spożywczych i oświatowych. W 1892 r. Petr Cingr, wywodzący się ze środkowych Czech, zwołał pierwsze zgromadzenie górników w Ostrawie, po którym zorganizowano kolejne w okręgach frysztackim, cieszyńskim i bielskim. Występowali na nich także polscy socjaliści z Krakowa. Alojzy Bonczek pisał o tym, jak Cingr przyjechał do Ostrawy, (…) by się porozumieć z górnikami, mężami zaufania i zobaczyć się z nimi na Fifejdach. Tymczasem klerykali, dowiedziawszy się o tem, w całym rewirze z kazalni tumanili górników w ten sposób, że ma przyjechać do rewiru strasznie zepsuty człowiek i poprowadzić ich ma na zgubę. Wielu górników uwierzyło w to, że patrząc na Cingra, widzą djabła przed sobą. Z obawy wielu nie chciało na przywitanie ręki podać, rozmawiając z nim tylko z daleka.
Ale i to się zmieniało, o czym świadczy cytat z katolickiej „Gwiazdki Cieszyńskiej”: Od pierwszego socyalistycznego zgromadzenia jak gdyby inny duch opanował wielu naszych górników. Nasi górnicy z bardzo małymi wyjątkami sobie zawsze statecznie i uprzejmie postępowali. Teraz wielką część górników opanował jakiś duch nienawiści, najprzód ku kościołowi, bo od tego czasu wielu górników poczyna w niedzielę kościół opuszczać; potem nienawiść ku swoim kapłanom. ( …) nawet przy wyborach gminnych raczej swojemu przyjacielowi, niż kapłanowi głos oddawają.
Na bazie dotychczasowych doświadczeń w 1901 r. w Morawskiej Ostrawie odbyło się zebranie założycielskie Unii Górników dla Moraw, Śląska i Galicji, na której przewodniczącego jednogłośnie wybrano Cingra. Główną zasadą, która leżała u podstaw niemal całego okresu ruchu zawodowego górników, była solidarność polskich, czeskich i niemieckich robotników kopalnianych – pisał o tamtych czasach historyk Andrzej Pilch. Było tak pomimo rozwijającej się już na pograniczu morawsko-śląskim walki narodowościowej. Stąd też Cingr brał udział w wydawaniu pism zarówno po czesku, po polsku, jak i po niemiecku. Przed I wojną światową i w tym regionie zaczęły jednak narastać konflikty narodowościowe, choć jeszcze o niskim natężeniu.
O równe prawa!
Najważniejszym doświadczeniem politycznym robotników na Śląsku Austriackim były masowe protesty na rzecz równych praw wyborczych będące częścią fali, która w 1905 r. przetoczyła się przez całe Austro-Węgry. Pod winietą „Robotnika Śląskiego”, wydawanego przez Polską Partię Socjalno-Demokratyczną Galicji i Śląska Cieszyńskiego, od początku tamtego roku widniało już hasło Precz z parlamentem przywilejów! O równe prawa wyborcze! W drugiej połowie października w Polskiej Ostrawie manifestowało 6 tys. osób, a 29 października w Karwinie 30 tys. Jak donoszono z Orłowej, górnicy dokonywali większych zakupów w oczekiwaniu na decyzję o strajku powszechnym. Strajku w imię czteroprzymiotnikowego prawa wyborczego: powszechnego, równego, bezpośredniego i tajnego.
Od 1 listopada potężne demonstracje przeciągały ulicami Wiednia, Pragi, Linzu czy Triestu – a także śląskich osad górniczych. Po tym, jak uchwałą Sejmu Śląskiego w Opawie oddalono projekt wprowadzenia powszechnego prawa wyborczego również do landtagu, czyli sejmiku regionalnego, kulminacyjnym punktem walki stał się 28 listopada. Jak pisano w „Robotniku Śląskim”: W ciągu 4 czy też 5 dni bez żadnych uprzednich przygotowań 100 tys. proletariuszy porzuciło pracę, aby wziąć udział w demonstracji. Już w niedzielę 26 listopada w Karwinie demonstrowało 15 tys. osób. Zaledwie 2 dni później w rewirze śląskim, jak donosiła prasa, bezrobocie [czyli uczestnictwo w strajku] było powszechne. Stanęło nie tylko Zagłębie Karwińsko-Ostrawskie – protesty objęły także małe miejscowości Śląska Cieszyńskiego.
2 lutego 1906 r. do Rady Państwa w Wiedniu trafił rządowy projekt reformy wyborczej polegający na zniesieniu kurii (czyli odrębnych zasad regulujących udział w wyborach różnych grup społecznych – sprzyjały one szlachcie i ogólnie elitom) oraz obniżeniu wieku wyborczego mężczyzn. W 1907 r. odbyły się pierwsze w Austro-Węgrzech wolne wybory, niestety wyłącznie „męskie”. Socjalni demokraci otrzymali na Śląsku Austriackim aż 51% głosów i 4 na 7 miejsc w parlamencie. W górniczym „czerwonym” Zagłębiu, od Ostrawy po Karwinę, zdobyli oni od 70 do 86% głosów. Wydarzenia austriackie miały też wpływ na niemiecki Górny Śląsk, w którym tamtejsi socjaldemokraci również podjęli działania na rzecz demokratyzacji praw wyborczych w samych Prusach, gdyż w wyborach do tamtejszego landtagu utrzymano (w przeciwieństwie do wyborów ogólnoniemieckich do Reichstagu) system kurialny, zależny od posiadanego majątku.
Co więcej, na bazie pierwszego Międzynarodowego Dnia Kobiet (zorganizowanego po raz pierwszy… 19 marca 1911 r.) rozwinął się także ruch na rzecz przyznania im praw wyborczych. „Robotnik Śląski” pisał na pierwszej stronie: Dzień 19 marca będzie dniem kobiet. Dnia tego kobiety pracujące w całem państwie upominać się będą o swe prawa. Domagać się będą, aby kobietę zrównano w prawach z mężczyzną; aby dopuszczono ją do sprawowania urzędów publicznych; aby przyznano jej prawo wyborcze do gmin, sejmów i parlamentu. Drwinami przywitają nasze żądania partye burżuazyjne i klerykalne, ci wrogowie robotnika i robotnicy. Jeszcze raz powtórzą obłudnie, iż zajęcie się gospodarstwem domowem zapewni kobiecie szczęście i spokój.
Klucz do sukcesu
Podsumowując ten okres, warto się zastanowić, dlaczego socjaldemokracji udało się zdominować robotniczy świat zarówno w austriackiej, zróżnicowanej narodowościowo części Górnego Śląska, jak i równie szybko uprzemysławianej części pruskiej. Wydaje się, że decydującą rolę odgrywała w tym przypadku bardziej demokratyczna struktura Austro-Węgier umożliwiająca artykułowanie żądań, wybór przedstawicieli czy prowadzenie propagandy przez robotników bez narażania się na represje tak uciążliwe, jak po niemieckiej stronie. Na Śląsku Austriackim byli polscy dyrektorzy i urzędnicy, którzy nie musieli się kryć ze swą narodowością, toteż nie można było przykładać klasowej miary na narodowe podziały. Jak pisał profesor Jan Walczak: We względnie liberalnych warunkach monarchii habsburskiej kwestia narodowa nie jawiła się z taką ostrością jak na niemieckim Górnym Śląsku. Wczesna klasowość robotników na Śląsku Cieszyńskim przybrała więc, pod wpływem całokształtu warunków bytowych, klasyczną niejako postać prostej negacji narodowości utożsamianej z dominacją klas posiadających. Jej pochodną był internacjonalizm, który można nazwać żywiołowym lub prymitywnym. Dopóki na czoło wysuwały się sprawy elementarne, tj. organizowanie i oświecenie klasy robotniczej w duchu socjalistycznym, socjaliści wszystkich narodowości szli ręka w rękę.
Warto jednak podkreślić, że w przypadku obydwu części Górnego Śląska kluczem do sukcesu wyborczego ruchu robotniczego było ostatecznie zarówno zakorzenienie (dzięki protestom i działalności oddolnej) w środowiskach pracowniczych, znaczące grono oddanych działaczy (i lokalnych, i przyjezdnych), jak i prezentowany system wartości, który pragmatyczne hasła (np. w sprawie podatków, przeciwko drożyźnie czy wojnie) łączył z mesjanistyczną wizją innego świata, utopii mobilizującej. W przeciągu zaledwie kilku dekad było to ogromne dokonanie, choć jeszcze pod koniec XIX w. ruchowi temu nie wróżono żadnego sukcesu.