Gigantyczna dysproporcja pomiędzy osiągnięciami kobiet i mężczyzn w szachach jest jednym z czołowych argumentów na rzecz domniemanej wyższości intelektualnej tych drugich. Szachy są przecież grą umysłową, nie wymagają siły mięśni, która dawałaby mężczyznom oczywistą przewagę. Do tego zdecydowana większość turniejów jest rozgrywana w formule open, czyli może w nich brać udział każdy niezależnie od płci. Mogłoby się więc wydawać, że jest to dyscyplina wprost stworzona do tego, by panowała w niej – lub wkrótce miała zapanować – względna równość. Dlaczego tak się nie dzieje? Czy kobiety po prostu są słabszymi zawodnikami i trzeba to przyjąć z godnością?
W październiku 2020 r. swoją premierę miał miniserial Gambit królowej na podstawie powieści Waltera Tevisa z 1983 r. pod tym samym tytułem. Opowiada on fikcyjną historię Beth Harmon, wychowanki amerykańskiego sierocińca, która okazuje się szachowym cudownym dzieckiem, a później jednym z najlepszych graczy na świecie (brak feminatywu celowy – Beth rywalizuje niemal wyłącznie z mężczyznami). Dziewczyna startuje ze słabszej pozycji, a ponadto właściwie od samego początku zmaga się nie tylko z uzależnieniami, lecz także z osamotnieniem i poczuciem niedopasowania: (…) szachy są domeną mężczyzn, a ona jest w tym świecie intruzem.
Efekt Harmon
Serial spodobał się zarówno krytykom, jak i widzom, bił kolejne rekordy popularności na świecie i w Polsce (u nas zapewne także za sprawą Marcina Dorocińskiego, który wcielił się w rolę Wasilija Borgowa – radzieckiego arcymistrza, największego rywala Harmon), zdobył wiele nagród… ale co najważniejsze, przełożył się na wzrost zainteresowania nieco zakurzoną dyscypliną, jaką wydawały się szachy. Tuż po premierze Gambitu serwisy do gry online odnotowały olbrzymi i jak dotąd trwały wzrost ruchu na swoich stronach, a na popularności bardzo zyskały także szachowe kanały na YouTubie czy streamy na Twitchu. W listopadzie 2021 r. mecz o Superpuchar Polski między Janem-Krzysztofem Dudą a Radosławem Wojtaszkiem był transmitowany w jednym z otwartych kanałów telewizyjnych, zaś licytowana na rzecz WOŚP partia szachów z Dorocińskim osiągnęła cenę 65 632 zł.
Właściciele portali szachowych oraz działacze Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE) informują, że wśród grających pojawiło się też znacznie więcej dziewczynek i kobiet. Być może kiedyś będziemy mówić o „efekcie Harmon” tak, jak teraz o „efekcie Scully” – od nazwiska fikcyjnej bohaterki serialu Z Archiwum X, agentki FBI i specjalistki w medycynie sądowej, wskazywanej przez wiele kobiet pracujących w obszarach STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics) jako inspiracja do wyboru zawodu. Aby się o tym przekonać, trzeba będzie poczekać co najmniej kilkanaście lat. Obecnie kobiety stanowią zaledwie ok. 15% graczy rankingowych. Na liście 100 najlepszych szachistów świata jest tylko jedna kobieta, Chinka Hou Yifan, która na dodatek porzuciła szachy na rzecz kariery akademickiej i od 2016 r. nie bierze udziału w turniejach. David Llada, w FIDE odpowiadający za marketing i komunikację, utrzymuje, że Federacja chciałaby zmienić tę sytuację: Świat szachów od dawna wypatruje prawdziwej Beth Harmon.
IQ, hormony i długie turnieje
Liczby wydają się nieubłagane. Nawet w radach nadzorczych największych korporacji udział kobiet jest większy niż w szachach. Przekonanie o tym, że kobiety nie potrafią i nigdy nie będą grać jak mężczyźni, żywi nie tylko pewien mizogin w muszce, lecz także mistrzynie szachowe czy wysoko postawieni członkowie FIDE. Faktem jest, że kobiety przegrywają z mężczyznami w turniejach i są niżej w rankingach. Prawdopodobnie najwybitniejsza szachistka w historii, Węgierka Judit Polgár, w 2005 r. osiągnęła 8. miejsce na wspomnianej już liście FIDE i do dziś pozostaje jedyną kobietą, która znalazła się w pierwszej dziesiątce. Wspomniana wcześniej Hou Yifan zajmuje 82. pozycję i na tym raczej poprzestanie. Ponadto żadna kobieta nie wygrała mistrzostw świata w kategorii open.
Na tej podstawie nie należy jednak zbyt szybko dochodzić do kusząco prostego wniosku, że kobiety są mniej inteligentne od mężczyzn. Z badań wynika, że iloraz inteligencji i umiejętności szachowe są ze sobą dodatnio skorelowane, lecz związek ten jest silniejszy u dzieci niż u dorosłych oraz wśród graczy będących poza rankingiem niż u graczy klasyfikowanych. Niektórzy przyczyny takiego stanu rzeczy doszukują się w poziomie testosteronu, inni zaś napomykają o sile i wytrzymałości organizmu, istotnych przecież podczas długich, wyczerpujących turniejów szachów klasycznych. Nauka nie potwierdza jednak tych intuicji. Podsumowując dotychczasowe ustalenia badaczy w tej kwestii, Wei Ji Ma, profesor z New York University zajmujący się neuronauką, a także szachista, stwierdził: Nie ma obecnie żadnych dowodów na istnienie biologicznych różnic między płciami wpływających na umiejętność gry w szachy (choć dodał też: Oczywiście nie oznacza to, że takowe różnice nie istnieją).
Ale wróćmy do liczb, bo na ciekawe tropy kieruje nas statystyka. Jak pisałam, w szachy gra znacznie mniej kobiet niż mężczyzn – np. w 2019 r. zawodniczki stanowiły 10% uczestników turniejów. Zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, jeśli mamy do czynienia z dwiema grupami, z których jedna (szachiści) jest znacząco większa od drugiej (szachistki), najlepszy gracz płci męskiej będzie osiągał lepsze wyniki niż najlepsza z przedstawicielek płci żeńskiej. W 2008 r. grupa badaczy pod kierunkiem profesora psychologii Merima Bilalicia wzięła pod lupę 100 szachistów i 100 szachistek z najwyższymi rankingami w Niemczech i wykazała, że różnica pomiędzy ich osiągnięciami może być w 96% uzasadniona różnicą w całkowitej liczbie kwalifikowanych graczy obu płci. Wei Ji Ma natomiast policzył, że w Indiach tzw. participation gap (w wolnym tłumaczeniu „luka uczestnictwa”) wyjaśnia top-level gap całkowicie. Tematem tym zajęli się też inni naukowcy i szybko okazało się, że w skali świata participation gap jednak nie rozwiązuje zagadki szachowych nierówności między płciami. I oczywiście, należy uwzględnić inne przyczyny – psychologiczne, społeczne, kulturowe – ale warto pamiętać, że te różnice są po prostu mniejsze, niż się wydaje na pierwszy rzut oka.
…no dobrze, w takim razie dlaczego kobiety nie grają w szachy?
Jak nie wiadomo, o co chodzi…
Rok 1966. Lisa Lane, trzykrotna mistrzyni Stanów Zjednoczonych, zorganizowała protest: namówiła grupę bywalców jej klubu szachowego The Queen’s Pawn, by na zewnątrz budynku, w którym odbywały się kolejne krajowe mistrzostwa, nosili tablice z hasłami: Czy jeden mężczyzna jest wart tyle, co dziesięć kobiet? oraz Czym byłby król bez królowej? (w Polsce, w przeciwieństwie do większości języków świata, figura ta nosi nazwę „hetman”) i śpiewali piosenkę z żądaniem zrównania zarobków królowych z płacami królów i rycerzy. Nagroda w turnieju kobiet wynosiła 600$, podczas gdy mistrz USA otrzymał 6000$. Lane została mistrzynią (ex aequo z Giselą Kahn Gesser), ale nie udało jej się doprowadzić do spełnienia swoich postulatów. Pozostałe uczestniczki były tą sytuacją zażenowane, a na łamach magazynu „Chess Review” sugerowano, że tak „groteskowa” akcja w zasadzie mogła być żartem. Rok później Lane zakończyła karierę.
Rok 2021. Na odbywających się w Grecji mistrzostwach świata amatorów osobne zawody dla kobiet zostały odwołane ze względu na zbyt małą liczbę uczestniczek; szachistki, jeśli w ogóle chciały zagrać, musiały wziąć udział w głównej rywalizacji. Wprawdzie zwyciężył Peter Anand, lecz kolejne miejsca zajęły właśnie kobiety: Marigje Degrande oraz Zeinep Sultanbek. Podczas ceremonii wręczania nagród organizatorzy przyznali medale tylko mężczyznom – tak, jak by postąpili, gdyby kobiety grały w oddzielnym turnieju – czyli graczom z lokatami 1., 5. i 6. Do tego Sultanbek oraz Polkę Aleksandrę Tarnowską, która zajęła 4. miejsce, miały ominąć nagrody finansowe. Kiedy sprawa została nagłośniona przez innego uczestnika turnieju i przy okazji popularnego streamera Bartosza Rudeckiego, wyniki (i wysokość nagród) zmieniały się kilkakrotnie. Ostatecznie FIDE postanowiła przyznać 2 srebrne i 2 brązowe medale, a pieniądze otrzymało sześcioro graczy, w tym Tarnowska. Federacja tłumaczyła całą sprawę błędną interpretacją przepisów przez głównego sędziego.
Kiedy zaczynałam pisać ten artykuł, chciałam wam opowiedzieć o wielu różnych sprawach. O tym, że rodzice rzadziej zachęcają do szachów dziewczynki niż chłopców, a pytanie: Czy mój syn jest geniuszem? wpisują w wyszukiwarkę Google 3 razy częściej niż Czy moja córka jest genialna?. O tym, że najwięcej adeptek rezygnuje z gry w wieku 12–13 lat, kiedy najbardziej potrzebują kontaktu z rówieśniczkami, którego szachach prawie nie ma. O tym, że kobiety, grając z kobietami, mają znacznie mniejszą możliwość podniesienia swojego rankingu, a z niższym rankingiem trudniej dostać się do turnieju open. O tym, że szachistki mogą padać ofiarą tzw. zagrożenia stereotypem i dlatego w grze z męskim przeciwnikiem na tym samym poziomie popełniają więcej błędów, niż gdy rywalizują z kobietami. O tym wreszcie, że gdy w Gambicie królowej zostaje wymienione nazwisko prawdziwej arcymistrzyni, Gruzinki Nony Gaprindashvili, umniejsza się jej faktyczne dokonania.
Postanowiłam jednak skupić się na tym, co w sporcie najważniejsze, czyli na pieniądzach. Pule nagród w turniejach dla kobiet są, co prawda, większe niż kiedyś, ale wciąż pozostają nieporównywalne z tymi w zawodach open i dzieli się je inaczej. W rezultacie w 2018 r. mistrz świata Magnus Carlsen wygrał w turnieju kwotę dziesięciokrotnie wyższą niż ta przyznana mistrzyni świata Ju Wenjun – jak widać, od protestu Lisy Lane nie zmieniło się aż tak wiele. Kobietom wciąż trudniej się utrzymać z gry w szachy. FIDE inwestuje w trenowanie zawodniczek czy poszukiwanie dla nich sponsorów mniej czasu i zasobów, niż w przypadku ich męskich odpowiedników. Nawiasem mówiąc, najnowszy duży sponsor Federacji na turniejach dla kobiet będzie reklamować implanty piersi.
Pieniądze są czynnikiem, który ma największe i najszybsze przełożenie na rozwój dyscypliny (vide polskie skoki narciarskie). Międzynarodowa Federacja Szachowa, czekając na Beth Harmon z krwi i kości, nie podjęła żadnych działań, żeby ją odnaleźć i wesprzeć. A że doinwestowanie kobiecych szachów jest w najlepszym interesie całego szachowego świata, dobitnie świadczy komercyjny sukces Gambitu królowej i wynikający z niego wzrost zainteresowania „królewską grą”. Czy można by liczyć na podobne efekty, gdyby te 2 lata temu na popularnej platformie pojawił się serial o błyskotliwym chłopcu, który uczy się grać w szachy w piwnicy sierocińca?