Nie jest tajemnicą, że niemal wszyscy chcielibyśmy znać przyszłość, a szczególnie jutrzejszy wynik losowania w Totolotku. Może niekoniecznie chcemy wiedzieć, kiedy i jak umrzemy, ale z pewnością część z nas czyta od czasu do czasu horoskop, próbuje przewidzieć, w co zainwestować na giełdzie, albo zastanawia się, czy z obecną partnerką lub partnerem się zestarzejemy, a nasz związek ma przyszłość.
Kiedy jedni zastanawiają się, czy ich biznes okaże się dochodowy, a inni, czy pracodawca przedłuży im umowę, duża część z nas sprawdzi, jaka jest prognozowana na jutro pogoda. 50-latkowie analizują, ile będzie wynosić ich emerytura, a 30-latkowie myślą, co będzie za kolejnych 30 lat, kiedy już spłacą swój kredyt. Młodzież obiera kierunek nauki w oparciu o wizję tego, co chciałaby robić w przyszłości, a dzieci ciągle mówią, co zrobią, kiedy dorosną (głównie to, czego im teraz nie wolno). Myślimy o przyszłości w różnej perspektywie czasu: dłuższej i krótszej. Niektórzy oddają się refleksjom, jak będzie wyglądać nasz świat za setki lat: czy będziemy latać samochodami, mieszkać w superinteligentnych domach sterowanych myślami oraz spożywać żywność liofilizowaną i mięso z probówki, czy wręcz przeciwnie: tereny planety Ziemia będą niemal wyłącznie pustynią, a ludzkość wyginie lub ocaleją nieliczni w pędzącym transkontynentalnym pociągu niczym w serialu Snowpiercer.
Foresight – prognozowanie przyszłości
O ile niektóre wizje tego, co nas czeka, są oparte na danych naukowych, o tyle wielu spraw nie da się przewidzieć, a tym samym uniknąć różnych negatywnych wydarzeń. Możemy jednak próbować, zwłaszcza że myślenie o przyszłości traktujemy jako postawę odpowiedzialną i z pewnością oczekujemy jej od rządu i samorządu. To właśnie z tego względu korzystają one – podobnie jak zarządy firm – z usług tzw. foresighterów i foresighterek.
Foresight to metoda prognozowania, która polega na dyskusji nad przyszłością – np. władzy publicznej, środowisk naukowych, mediów, organizacji pozarządowych, a także opinii publicznej. W dyskusjach tych chodzi o uświadomienie sobie potencjalnych możliwości oraz przygotowanie na nadchodzące zmiany. Forecast – prognoza, która jest wynikiem tych rozważań – pozwala stworzyć różne scenariusze, a świadomość ich istnienia może być przydatna w sprawnym zarządzaniu zasobami, krajem, miastem czy firmą. Tak też powstały scenariusze związane np. z obecną pandemią i możliwymi sposobami radzenia sobie z problemami, które stwarza. Niektóre osoby węszą w nich spisek, ale to pozostawimy bez komentarza.
Czym konkretnie mogą się zajmować foresighterzy i foresighterki? Przykładowo Instytut Kultury Miejskiej wraz z infuture.institute szukają w swoich badaniach odpowiedzi na pytanie, jak będzie wyglądał Gdańsk przyszłości. Praca nad możliwymi wersjami wydarzeń ma za zadanie określić najważniejsze wyzwania oraz czynniki zmian. W tym celu zostali zaproszeni eksperci i ekspertki z zakresu urbanistyki i architektury, ale także artystki i artyści, a co najciekawsze – dzieci, a więc przyszli mieszkańcy i mieszkanki, oraz wiele innych osób. Dyskusja nad miastem przyszłości (tej za 50 lat) ma doprowadzić do wyobrażenia sobie, co może nas czekać i na co możemy zareagować już teraz. To fascynująca perspektywa. Zarządzanie miastem wydaje się dużo prostsze, jeśli jesteśmy w stanie już dziś zidentyfikować stojące przed nami zagrożenia i zastanowić się nad możliwymi sposobami ich oddalenia. Niewątpliwie miasta mogą w ten sposób skorzystać również wizerunkowo.
Trendy przyszłości
Foresighterzy i foresighterki badają różnego rodzaju trendy, w tym trendy konsumenckie, które następnie biznes może wykorzystać do rozwoju czy wdrożenia nowej usługi lub produktu. Tego typu prognozy mają zastosowanie również w innych sferach. Na stronie infuture.institute możemy przeczytać różne scenariusze związane z tym, jak będziemy mieszkać w przyszłości. Przewiduje się w nich m.in., że powierzchnia wewnątrz naszych czterech ścian się zmniejszy, w co nietrudno uwierzyć widząc, jak małe buduje się dziś mieszkania. Rosnącą popularnością będą się za to cieszyć rozwiązania ekologiczne i inteligentne. Pomimo coraz mniejszej powierzchni mieszkaniowej będziemy otaczać się zielenią, a na znaczeniu zyskają ogrody wertykalne. Sztuczna inteligencja zostanie wykorzystana do dostosowania przestrzeni życiowej do potrzeb osób starszych, zaś roboty humanoidalne nie tylko będą nas wyręczać w różnych pracach, ale staną się również naszymi towarzyszami. Wzrośnie energooszczędność wdrażanych rozwiązań, a bloki mieszkalne będą stanowić odrębne, niemal samowystarczalne jednostki. Pandemia zachwiała jednak wizją przyszłości, w której będziemy współdzielić przestrzenie takie jak kuchnia czy pralnia.
Foresight wykorzystywany jest również do prognozowania przyszłości pracy. Według przewidywań coraz ważniejsze będzie połączenie kompetencji związanych z naukami ścisłymi wraz z kompetencjami z zakresu psychologii czy umiejętności społecznych. Niezwykle istotne będzie twórcze i krytyczne myślenie.
Powyższe przewidywania chyba nikogo nie zaskakują, więc pójdźmy dalej: na rynku pracy utrzymają się niemal wyłącznie wysoko wyspecjalizowane zawody, a automatyzacja i sztuczna inteligencja wyprą pracę fizyczną, przez co niezbędne okaże się wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego. Część pracy będziemy wykonywać dla przyjemności – będą to zajęcia nie tylko kreatywne, ale także zmierzające np. do efektywniejszej ochrony środowiska czy usprawniania rozwiązań ekologicznych. Praca zostanie zdefiniowana na nowo i być może będzie bardziej czymś w rodzaju samorozwoju i spełnienia niż źródłem utrzymania (a więc zwykle również męki). Brzmi utopijnie, ale czy to źle?
Zmierzymy się także z problemem bezczynności, a inny scenariusz mówi, że w związku z wydłużającą się długością życia będziemy również dłużej pracować*. Według jednej z teorii zamiast emerytury wprowadzona zostanie przerwa od pracy wtedy, gdy będziemy wychowywać swoje dzieci. Skoro dłużej żyjemy, a rozwój medycyny pozwoli nam dłużej zachować zdrowie i sprawność fizyczną, to taki scenariusz wydaje się prawdopodobny. Zamiast przez babcie, dzieci będą wychowywane przez – uwaga – rodziców! Cóż za rewolucyjny system, prawda?
Prognoza prognozą, a życie pokaże swoje
Skoro tęgie głowy mogą na podstawie różnych danych i badań przewidzieć problemy, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć w przyszłości, a także ich możliwe rozwiązania, to co do tej pory poszło nie tak?
Diabeł tkwi w szczegółach. Trudno myśleć o odległej przyszłości, jeśli z wieloma palącymi problemami borykamy się dziś. Przecież np. o kryzysie klimatycznym trąbi się od dawna – znamy jego źródło i wiemy, z czego powinniśmy zrezygnować, a co ograniczyć – a jednak wydaje się, że wciąż działamy bez jednego, ogólnie zaakceptowanego planu. Co gorsza, problemów jest znacznie więcej, zaś samo opracowanie takiego planu nie wystarczy.
Przyjęta strategia działania musiałaby być kontynuowana przez kolejnych rządzących, a z tym też bywa różnie. Scenariusze foresighterów i foresighterek sięgają znacznie dalej w przyszłość niż jedna kadencja samorządowców, posłanek czy prezydentów, dlatego tak ważne jest, aby decyzje były podejmowane niezależnie od opcji politycznej i w oparciu o zebrane dane, mając na celu interes społeczny, a nie np. partyjny czy osobisty. Absolutnie nie lobbuję za wprowadzeniem technokracji, jednak w odniesieniu do konkretnych problemów warto swoje decyzje konsultować szerzej, włączając w to ekspertów i ekspertki oraz społeczeństwo. Można ubolewać nad tym, jak wiele miast nie przewidziało np. skutków gentryfikacji i nie radzi sobie z gospodarką odpadami czy komunikacją zbiorową. Jestem przekonana, że byliśmy w stanie zrozumieć wcześniej zmiany spowodowane stawianiem kolejnych centrów handlowych (upadek małych sklepów i opustoszenie pozostałych części miasta), brakiem regulacji rynku wynajmu krótkoterminowego (sztuczny wzrost cen nieruchomości i opustoszenie kolejnych dzielnic) czy betonowaniem każdego skweru (nieznośny wzrost temperatury w mieście). Takie przykłady można mnożyć. Foresight zdążył już dotrzeć do Polski, jednak, przynajmniej na razie, nie widać rewolucji w myśleniu o przyszłości.
Rządowy wróżbita Maciej
Trudno się oprzeć możliwości odniesienia się do potencjalnych scenariuszy przyszłości i jeszcze bardziej uwypuklonych problemów, z jakimi musimy się mierzyć, w kontekście pandemii. Kiedy w Polsce wprowadzano jedne obostrzenia, inne luzowano niekiedy tylko na kilka tygodni. Chyba wszyscy chcieliśmy wierzyć, że decydenci wiedzieli, co robią, i swoje decyzje opierali na opiniach nie tylko wirusologów, ale też ekonomistów i innych grup. Chcieliśmy ufać, że wiedzieli, jakie zagrożenia te decyzje niosą. Chcieliśmy, ale chyba nie mieliśmy wystarczających pokładów zaufania, by wierzyć, że wszystkie Tarcze Antykryzysowe były tworzone we współpracy z różnymi grupami interesu. Czy był w nich zabezpieczony interes pracowników, osób bezrobotnych i przedsiębiorców z różnych branż? Z kim konsultowane były kolejne pomysły rządu? Wiemy, że przynajmniej część z przewidywanych scenariuszy dotyczących pandemii i kryzysu okazała się prawdziwa. Czy zatem ktoś zgubił prognozę radzenia sobie z nimi, czy nigdy takiej prognozy nie było?
Sprawne państwo nie tylko reaguje dynamicznie i nie daje się porwać chwili, ale przede wszystkim jest w stanie przewidywać – i bynajmniej nie mam na myśli obsadzenia wróżbity Macieja w roli rządowego eksperta. Wygląda na to, że uzyskanie pewnej wiedzy o przyszłości nie jest niemożliwe, lecz pytanie brzmi: co jesteśmy w stanie zrobić z tą wiedzą? Wizji przyszłości jest wiele i w znacznym stopniu jesteśmy w stanie wybrać świat, w jakim przyjdzie żyć kolejnym pokoleniom. Jesteśmy w stanie sprawić, by nie był to Mad Max.