Press "Enter" to skip to content

Autostop – podróż za jeden uśmiech

Życie przy drodze, czy też bycie w drodze, to zjawisko powszechne i znaczące w naszej kulturze. Tych, którzy wędrowali, dawniej nazywano ludźmi gościńca, wędrownymi dziadami czy wagabundami. Autostopowicze to współcześni nomadzi – podróżnicy wyruszający w trasę dla przyjemności, prawie „za darmo” opuszczający dom i wybierający się w świat „bez celu”, „w nieznane”. Przekształcili podróż w zjawisko kulturowe, czyniąc autostop symbolem wolności, buntu i swobody.

Gdzie szosy biała nić, tam śmiało, bracie, wyjdź / I nie martw się, co będzie potem

Pokolenia Polaków czasów powojennych pamiętają ich bardzo dobrze: z plecakami i gitarami, rzadziej z namiotami, stojących na poboczach dróg i machających książeczkami, na okładkach których znajdował się znak drogowy „stop”. To byli autostopowicze, młodzi ludzie korzystający z okazji, ruszający w Polskę na spotkanie przygody. 

Fenomen polskiej akcji autostopowej w czasach Polski Ludowej polegał na zorganizowaniu ruchu niezorganizowanego, wręcz spontanicznego. Z jednej strony istniały ubezpieczenia autostopowiczów i książeczka będąca prawie dowodem osobistym, z drugiej – brak ograniczeń w poruszaniu się. Polska była jedynym krajem w bloku wschodnim, gdzie to zjawisko cieszyło się poparciem władzy. Pewnie dlatego autostopowicze opowiadają, że do każdego kierowcy można było podejść, z każdym porozmawiać, a nawet poprosić o nocleg. Zresztą we wspomnieniach podróżujących w ten sposób przewija się wątek ufności i otwartości wobec zarówno kierowców, jak i innych autostopowiczów. Dzięki zinstytucjonalizowaniu autostopu lęki można było stosunkowo łatwo rozwiewać. Biuro Autostopu zapewniało kierowcom pokrycie strat spowodowanych przez autostopowiczów. Dodatkowo akcję bardzo uważnie monitorowała policja, wtedy zwana milicją.

Nieodłącznym atrybutem każdego autostopowicza była książeczka. Pierwsza została wydana już w 1959 r. Z wyglądu nie wyróżniała się niczym, poza dużym czerwonym kółkiem przypominającym policyjny „lizak”. Książeczki początkowo można było nabyć w wielu miejscach, nawet w kioskach Ruchu; od 1960 r. były dostępne wyłącznie w placówkach Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Każda książeczka była imienna, aby w razie nieodpowiedniego zachowania łatwo było zidentyfikować sprawcę, dzięki czemu kierowcy chętniej zabierali podróżujących. Najważniejszą częścią książeczki były strony z kuponami dla kierowców. Po przejechaniu odpowiedniej odległości autostopowicz wręczał kierowcy kupon z wpisaną liczbą kilometrów, a ten mógł wziąć udział w losowaniu nagród. Nagrodami były akcesoria samochodowe oraz mapy z zaznaczonymi stacjami benzynowymi i serwisowymi, wówczas zwanymi cepeenami (CPN). Raz można było nawet wygrać samochód osobowy marki Syrena. Z czasem, aby pomóc autostopowiczom znaleźć nocleg, do książeczek zaczęto dołączać kartoniki ,,Uprzejmy gospodarz”. Osoba wyróżniona przez turystę kuponem mogła go wymienić na nagrody – np. koce czy komplety sztućców.

Dzisiaj autostopowiczów nadal spotykamy na drogach, ale czasy świetności tego sposobu podróżowania przeminęły razem z Polską Ludową. W czasach PRL bycie autostopowiczem postrzegano jako „szpan”, o Akcji Autostop układano piosenki, a nawet kręcono filmy. Utwór Jedziemy autostopem w wykonaniu Karin Stanek był muzycznym hitem 1963 r., a serial telewizyjny z 1971 r. Podróż za jeden uśmiech znało każde dziecko. Na łamach popularnych periodyków publikowano relacje z podróży autostopem, np. w poczytnym tygodniku „Przekrój” ukazał się tekst pt. Auto-stop bez pieniędzy po Polsce! czyli jak dwaj studenci krakowscy, Laitl i Sowa, przebyli na gapę 2500 km w 39 samochodach (nr 660, 49/1957). Reportaż Szaszkiewiczowa na autostopie („Przekrój” nr 755, 39/1959) opisywał autostop z kobiecej perspektywy, ukazując tę formę turystyki pod kątem bezpieczeństwa i wygody podróżowania z dziećmi. Motyw autostopu zagościł nawet w polskim malarstwie dzięki Edwardowi Dwurnikowi, który od 1967 r. tworzył cykl obrazów Podróże autostopem, na których można było przyglądać się miastom w Polsce. Krótko mówiąc, w latach 60. XX w. cała Polska oszalała na punkcie autostopu. 

Jedziemy autostopem, jedziemy autostopem / Hej, udał się nam dzisiaj wóz ten i jego szofer

Idea zorganizowania w kraju autostopu wyszła „od dołu” – zrodziła się w środowisku studentów i studentek. Redakcje czasopism „Dookoła Świata”, „Sztandar Młodych” i „itd” były zasypywane listami, w których autorzy opisywali swoje podróże po Polsce. Studenci pisali także do milicji i biur ruchu drogowego z prośbami o możliwość prowadzenia legalnej akcji autostopowej. Oddolne działania studentów dały impuls redakcji „Dookoła Świata”, aby patronować tej inicjatywie i ująć ją w ramy organizacyjne. Następnie pieczę nad całą akcją przejęło Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, a więc instytucja państwowa. Z czasem zaś powstał Społeczny Komitet Autostopu – i to od tego momentu można mówić, że Polski Autostop miał uformowany kształt organizacyjny. Postawiono na współpracę dwóch środowisk: mediów i organów państwowych. Potrzebowano tak silnego oparcia, ponieważ Polski Autostop działał na granicy prawa o ruchu drogowym. Główny organizator autostopowej akcji książeczkowej Andrzej Piwoński wspomina: Dzięki naszym działaniom służby ruchu drogowego patrzyły na autostop przez palce.

Autostop był bezpieczną formą turystyki. Książeczka, a więc najważniejszy dokument autostopowicza, zawierała jego dane osobowe oraz kupony, traktowane jak bilety przejazdowe. Można w niej było znaleźć także praktyczne porady i uwagi oraz regulamin uczestnictwa, a co najważniejsze: każdy jej posiadacz był ubezpieczony. Książeczki były wydawane co roku, zawsze w maju. W 1960 r., najlepszym roku autostopu, wydano ich aż 80 tys. Andrzej Piwoński mówi: Byliśmy wzorem dla wielu krajów, gdzie autostop nigdy nie był dobrze zorganizowany.

Wydawać by się mogło, iż instytucjonalne wsparcie tak nieuchwytnego zjawiska jak autostop i objęcie go państwową opieką po prostu go zniszczy. Tak się jednak nie stało. W Polsce instytucjonalizacja pomogła przekształcić turystykę autostopową w ważne społecznie zjawisko. Państwo ułatwiło wybór tego sposobu podróżowania w celach zupełnie odmiennych niż konieczność dotarcia do pracy, szkoły czy lekarza – była to również forma taniego spędzania wolnego czasu, czyli wakacji i urlopu. Akcja ogłaszana była co roku i trwała od 15 maja do 15 września. 

Autostop, autostop, wsiadaj, bracie, dalej, hop / Rusza wóz, będzie wiózł, będzie wiózł nas dziś ten wóz

W czasach akcji autostopowej nie zwracało się uwagi na to, że życie przy drodze to nieustający brud i kurz – tak o podróżowaniu „na stopa” mówi prof. Czesław Robotycki, etnograf, który jako student zjeździł Polskę stopem wzdłuż i wszerz. Wielu młodych ludzi podchodziło do tej formy podróży ideologicznie – wspomina. Po latach porównywano ten zryw do amerykańskiej filozofii „bycia w drodze” i książki Jacka Kerouaca – biblii amerykańskich bitników, którym nie można było odmówić autentycznej kontrkulturowości i buntu wobec zastanej rzeczywistości. 

Bogusław Laitl, student AGH, którego podróże w latach 50. wywarły decydujący wpływ na podjęcie inicjatywy propagowania autostopu przez pismo „Dookoła Świata”, potwierdzał, że duży wpływ na niego miał sposób podróżowania młodych ludzi w USA. Zapragnął zrealizować amerykański sen na polskich drogach. I udało mu się. Polski Autostop był niezwykłym, wyjątkowym zjawiskiem, który porwał za sobą ludzi. Dzięki niemu w szarzyźnie PRL można było poczuć się po prostu luźniej. 

W autobiograficznej książce Jak zostałem pisarzem Andrzej Stasiuk pisze: 

Zależało nam na wolności. Dlatego tyle spacerowaliśmy. Całe dnie i noce. I jeździliśmy. Całe miesiące. Dopóki nie zrobiło się naprawdę zimno. Ale nawet wtedy próbowaliśmy jak nie stopem, to pociągami bez biletów. W Radomiu zawsze odliczaliśmy ostatnią setkę, chociaż nie miało to żadnego sensu. Jeździliśmy przecież w kółko. Siedemdziesiąty szósty, siedemdziesiąty siódmy…

Jedziemy autostopem, jedziemy autostopem / W ten sposób możesz, bracie,
przejechać Europę

Mit autostopu to mit przygody. Spotykałem wielu ludzi, którzy szczycili się tym, że jeżdżą bez celu, tam gdzie akurat zmierza kierowca. Na trasie byli tacy, którzy nazywali siebie „królami autostopu” i snuli legendy na temat swych wędrówek – wspomina Czesław Robotycki. 

Najsłynniejszym i najstarszym polskim autostopowiczem był Aleksander Melech, który posiadał książeczkę autostopu nr 1 i był gorliwym autostopowiczem od 1959 r. aż do swojej śmierci. W tej formie podróżowania cenił sobie swobodę ruchu, oszczędność oraz fakt, że był to nieskrępowanie grupowy i masowy sposób na spędzanie czasu. W samym tylko 1961 r., mając 78 lat, przejechał autostopem blisko 5700 km. 

Autostop dla wielu młodych był niemal odruchem. Jeździliśmy zawsze po Polsce, nie potrzebowaliśmy paszportów. W ogóle nie interesował nas Zachód. Szukało się przygody. Ustalaliśmy wiochę, do której mieliśmy dotrzeć, kto pierwszy, ten lepszy – tak swoje wyprawy opisuje Andrzej Stasiuk.

Autostop dla niemających pieniędzy był najlepszą formą turystyki i dobrym pomysłem na to, aby zobaczyć coś innego i poznać ciekawych ludzi. Na pewno traktowano go jak jedną z wielu doświadczeń, które trzeba było przeżyć. Nie było takiej opcji, żeby ktoś gdzieś kiedyś nie spróbował się autostopem przejechać – wspomina stary autostopowicz. 

Polski Autostop w założeniu miał umożliwić tanie podróżowanie i poznanie kraju. Był stworzony po to, aby pomóc młodzieży szkolnej i studentom wypełnić czas podczas przerwy wakacyjnej, a osobom mniej zamożnym pozwolić zakosztować przygody. Przez kilkadziesiąt lat istnienia akcji, dzięki ludziom związanym z Biurem Autostopu, setki tysięcy osób, nie mając pieniędzy, mogło spędzić wakacje i poznać swój kraj – podsumowuje autostopowicz Leszek Sobociński. 

Inicjatywa wspierała rodzącą się w kraju masową turystykę. W książeczce autostopu, oprócz praktycznych wskazówek dotyczących podróżowania i korzystnych miejsc postoju, można było znaleźć spis schronisk PTTK i Polskiego Towarzystwa Schronisk Młodzieżowych. Dodatkowo zawierała mapę i propozycje tras krajoznawczych oraz informacje na temat zabytków. Szlaki autostopowiczów w czasach PRL wiodły głównie w Bieszczady, na Mazury i Wybrzeże, ale także w miejsca związane z letnimi festiwalami muzycznymi: do Kołobrzegu, Opola, Zielonej Góry czy Jarocina. 

W roku 1964 autostop po raz pierwszy oficjalnie udostępniono cudzoziemcom. Następnie pomysł przeniesiono do innych krajów socjalistycznych, lecz niestety po kilku latach zainteresowanie jego organizacją wygasło. Według Andrzeja Piwońskiego powodem był brak nagród dla kierowców: Tego nam wszyscy zazdrościli. Przez pierwszą dekadę trwania akcji liczba autostopowiczów pozostawała na tym samym poziomie, jednak w latach późniejszych z powodu rosnącej atrakcyjności turystyki zagranicznej nastąpił jej spadek. Duże znaczenie miał też rozwój motoryzacji i wzrost liczby prywatnych samochodów osobowych na drogach. Dlatego po 1989 r. autostop praktycznie zanikł. Ostatnią książeczkę autostopowicza sprzedano w 1994 r. 

Obecnie Polski Autostop – zinstytucjonalizowany i tani sposób uprawiania turystyki – całkowicie zamarł. Stworzona dzięki niemu wakacyjna tradycja organizowana jest obecnie w ramach prywatnych usług – tym właśnie jest m.in. podwózka za pieniądze BlaBlaCarem czy agroturystyka. Po okresie transformacji i wprowadzeniu kapitalistycznej gospodarki w licznych rejonach kraju autostop przejął funkcje zlikwidowanego transportu publicznego. Dla wielu osób, których nie stać na samochód, stał się on koniecznością i działa tylko po to, aby dojechać – tym razem już nie na wakacje, ale do pracy, urzędów, szkoły, szpitala czy nawet sklepu. 

Warto przy tym wspomnieć, że w Polsce Ludowej obecna była jeszcze tradycja goszczenia „człowieka, który jest w drodze”. Turystę traktowano w takich samych kategoriach jak pielgrzyma – należało go nakarmić i przyjąć pod swój dach. Był to wzór kultury odnoszący się do gościnności, obecnie odchodzący do lamusa. Sukces Polskiego Autostopu był związany z tą dawną tradycją, ale nie tylko. Marzenie dwóch studentów o podróżach po polskich bezdrożach się ziściło. Nie dokonaliby tego jednak bez wsparcia instytucji publicznych. Państwo było istotnym ogniwem w tworzeniu architektury wyjątkowego zjawiska, jakim był Polski Autostop. Bez współpracy osób tworzących środowisko studenckie oraz państwa wiele Polek i Polaków po latach wojny nie miałoby szansy wyjechać na wakacje ani cieszyć się życiem i wolnością.

Cytaty pochodzą z książek:

Jakub Czupryński, Autostop polski. PRL i współczesność, Korporacja Ha!art, Kraków 2005

Andrzej Stasiuk, Jak zostałem pisarzem (próba autobiografii intelektualnej), Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016