Trudno wyobrazić sobie świat bez produkcji żywności. Szanowany przyrodnik i podróżnik, sir David Attenborough, w swoim najnowszym filmie Życie na naszej planecie kreśli trudną i smutną wizję rozpadu świata naturalnego, którego był świadkiem w swoim długim życiu. Rolnictwo jest jednym z głównych oskarżonych o dramatyczną utratę różnorodności biologicznej i zagładę „dzikiej” przyrody. W końcówce filmu Attenborough mówi: znam rozwiązanie. Kreśli też futurystyczną wizję „fabryk żywności”, które obywają się bez gleby i słońca. Jak produkować żywność przyszłości?
W ciągu ostatnich 60 lat pojawiły się różne koncepcje rozwiązania kwestii systemów żywnościowych w skali świata. Tzw. „zielona rewolucja” – intensyfikacja produkcji w oparciu o sztuczne nawozy i środki ochrony roślin – w pewnym momencie wydała się jedyną szansą, by, jak mówiono, „wyżywić świat”. Jednak głód nie zniknął, wyczerpują się zasoby (gleba, woda czy paliwa kopalne), a trzecia część produkowanej na świecie żywności jest marnowana. Coś jest nie w porządku.
Problem, którego nie da się dłużej ignorować
Rolnictwo jest największym pojedynczym czynnikiem przekształcenia biosfery. Konsekwencje prowadzenia produkcji rolnej to nie tylko emisje, tj. metan z intensywnej produkcji zwierzęcej czy dwutlenek węgla uwalniany z gleby podczas uprawy pola, lecz także zmiana sposobu użytkowania gruntów: najczęściej wylesianie (nierzadko przez podpalenie) czy osuszanie terenów podmokłych, bagien i torfowisk. To również masowe zanieczyszczenia: wymywane z pól niewykorzystane nawozy i pozostałości środków ochrony roślin zanieczyszczają wody i powodują powstawanie martwych stref w morzach i oceanach. Wreszcie, produkcja rolna w dużej mierze odpowiada za masową utratę różnorodności biologicznej – gatunki giną, ponieważ znikają ich siedliska, przerywane są łańcuchy pokarmowe, a klimat się zdestabilizował.
Jak wybrnąć z potrzasku, kiedy zwolennicy dalszej industrializacji i intensyfikacji w rolnictwie szafują argumentem o konieczności wykarmienia wciąż rosnącej populacji globu? Dodatkowo pojawia się kwestia produkcji biomasy i biopaliw – coraz większa część upraw wcale nie jest przeznaczana na wyżywienie ludności, ale na pozyskanie „ekologicznej” energii potrzebnej do napędzania silników.
Dzielić czy oszczędzać?
Przez pewien czas w debacie na temat rozwiązania problemów środowiskowych generowanych przez rolnictwo pojawiały się dwie alternatywne koncepcje: land sharing vs. land sparing. Pierwsze z rozwiązań zakłada „dzielenie się terenem” – ekstensywną (prowadzoną na dużym terenie, ale bez konieczności całkowitego przekształcenia go) produkcję rolną, w której wytwarzanie żywności odbywa się w zróżnicowanym, wielofunkcyjnym i przyjaznym wobec różnorodności biologicznej krajobrazie. W drugim modelu teren jest „oszczędzany” – dzięki temu, że produkcja rolna jest maksymalnie zintensyfikowana, udaje się uzyskiwać wyższe plony niż w rolnictwie ekstensywnym, a zatem więcej terenu daje się zachować dla „dzikiej przyrody”.
A jednak nawet te koncepcje się nie sprawdzają. Jednym z największych problemów, z którymi mierzy się obecnie rolnictwo przemysłowe, jest jego brak odporności na zmianę klimatu. Dla monokultury – czyli upraw, w których na dziesiątkach hektarów ziemi występuje ta sama roślina, a krajobraz jest skrajnie ubogi, i w których populacji roślin zmienność genetyczna praktycznie nie istnieje – zagrożenie stanowi zmiana temperatury, rozkładu opadów czy pojawienie się nowej choroby lub szkodnika, na którego żadne rośliny nie będą odporne. Ponadto pozostaje też kwestia jakości ochrony, jaką można w takiej sytuacji zapewnić obszarom nieproduktywnym: po pierwsze, czy możliwa jest siedliskowa ochrona niewielkich fragmentów lasów, łąk i mokradeł, a po drugie, jak zapewniać ochronę obszarom, które uzna się za warte zachowania, jednocześnie nie ograniczając szans życiowych mieszkańców obszarów wiejskich, dla których eksploatacja takich terenów wiąże się z poprawą jakości życia.
Na wybór modelu rozwoju rolnictwa w Europie największy wpływ ma finansująca ją w dużej mierze Wspólna Polityka Rolna (pozycja ta stanowi ok. 1/3 unijnego budżetu). Obecnie przechodzi ona kolejną reformę. W pierwotnym założeniu miała spowodować dostosowanie europejskiego rolnictwa do celów Europejskiego Zielonego Ładu – polityki, która winna zapewnić osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. W ramach planowanych zmian powstały strategie, które pozwalają myśleć o rolnictwie w szerszej perspektywie łańcuchów żywnościowych, priorytetyzują ochronę różnorodności biologicznej czy pozwalają nie tylko na wynagradzanie obszarów wiejskich poprzez dopłaty do rolnictwa, ale również na wzmocnienie ich wielofunkcyjności. Ostatnie tygodnie negocjacji pokazują jednak, że ambitne cele są zagrożone i mogą upaść pod presją dużych graczy europejskiego agrobiznesu, dla których prośrodowiskowe zmiany we Wspólnej Polityce Rolnej byłyby niekorzystne.
Innowacyjne alternatywy
W debacie zarówno europejskiej, jak i światowej (np. w dokumentach i raportach Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa, FAO) pojawiają się dwie różne, innowacyjne koncepcje transformacji rolnictwa, systemów żywnościowych i obszarów wiejskich: rolnictwo precyzyjne i agroekologia.
Rolnictwo precyzyjne to model wspomagany komputerowo, w którym w oparciu o zbieranie danych dotyczących upraw można optymalizować nakłady na produkcję (nawozy, środki ochrony roślin i wodę) dla uzyskania największych plonów przy jednoczesnej minimalizacji strat niewykorzystanych preparatów, a zatem i zanieczyszczeń przedostających się do środowiska. Agroekologia natomiast jest całościową wizją transformacji systemów produkcji i dystrybucji żywności w duchu suwerenności żywnościowej, której istotą jest prawo do żywności (w opozycji do żywności jako towaru) produkowanej w sposób środowiskowo zrównoważony i społecznie odpowiedzialny.
Pierwsza z wymienionych koncepcji jest realną szansą na zmniejszenie kosztów ekologicznych produkcji żywności. To jednak rozwiązanie wymagające sporych inwestycji, a przez to dostępne bardziej dla dużych, towarowych gospodarstw. To także opcja, w której agrobiznesowe korporacje, takie jak Bayer, Cargill czy Syngenta, gromadzą nieskończoną ilość danych na temat gospodarstw i produkcji, co natychmiast przekłada się na ofertę dostosowaną do potrzeb rolnika. Mowa o rolniku, choć w tym systemie docelowo zmienia się on w pracownika najemnego. Nie jest gospodarzem, lecz podwykonawcą – zakontraktowuje się uprawę, agroprzemysł dostarcza nasiona, technologię, nawozy i środki ochrony roślin, a na końcu odbiera produkt. Rolnik daje swoją pracę. Podobnie jest w produkcji zwierzęcej, gdzie w zoptymalizowanym łańcuchu wartości opłaca się sprowadzić do Polski zwierzęta na kilka miesięcy tuczenia przy pomocy pasz opartych na poekstrakcyjnej śrucie sojowej* produkowanej w Ameryce Południowej. Hodowla jest produkcją, zaś optymalizacja wciąż wyklucza dobrostan zwierząt i sprawia, że w krajobrazie powstają kolejne instalacje, koło których nikt nie chce mieszkać.
Agroekologia jest modelem rolnictwa, w którym uprawia się rośliny i hoduje zwierzęta w oparciu i z wykorzystaniem relacji zachodzących w ekosystemach. Dążenie do gospodarowania w zamkniętych obiegach (wody, materii czy energii) ma zapewnić trwałość produkcji: agroekologia kładzie nacisk na łączenie produkcji roślinnej i zwierzęcej, co pozwala karmić zwierzęta własnymi paszami, a ich odchody wykorzystać do utrzymania żyzności gleby. W tym podejściu kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego jest zagwarantowanie trwałości możliwości produkcyjnych – różnorodność biologiczna (i agroróżnorodność) sprzyja naturalnym mechanizmom ochrony przed szkodnikami i chorobami, a żyzna gleba jest magazynem węgla atmosferycznego i znakomicie retencjonuje wodę. Rolnictwo jest drobne i różnorodne, a obszary wiejskie są również wielofunkcyjne – zróżnicowany i bogaty w naturalne zbiorniki wodne krajobraz rolniczy jest przyjaznym miejscem do życia i wypoczynku. Wieś dostarcza dóbr publicznych i jest za to wynagradzana
Te dwa innowacyjne podejścia, które pojawiają się w unijnych oraz ONZ-owskich dokumentach i analizach, nie wykluczają się. Warto nie ulegać schematycznemu myśleniu, które postrzega agroekologię jako wizję być może kuszącą, ale całkowicie anachroniczną, zaś rolnictwo precyzyjne jako racjonalną konieczność. Możliwe, że rolnictwo nie musi wpisać się w długą tradycję bezrefleksyjnej pogoni cywilizacyjnej za Zachodem, ale szukać rozwiązań prawdziwie przełomowych – szczególnie w czasach, w których patriotyzm krajobrazu staje się jedynym możliwym