Kryzys klimatyczny jest największym zagrożeniem, przed którym stanęła kiedykolwiek ludzkość. Wzajemne powiązania między zachodzącymi zmianami powodują, że skutki niektórych zjawisk obserwujemy nawet tysiące kilometrów dalej. Przez tę nieuniknioną globalność procesów klimatycznych pogarszająca się sytuacja pokrywy lodowej i oceanów dotyczy nas wszystkich, nie tylko półtora miliarda ludzi mieszkających w rejonach nadmorskich lub w wysokich górach. Zmiany w cyrkulacji prądów oceanicznych oraz stan obszarów podbiegunowych są ważnymi czynnikami warunkującymi klimat na lądzie – destabilizacja nawet jednego z nich wpływa na wszystkie pozostałe. Opublikowany pod koniec 2019 roku specjalny raport Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu nie pozostawia złudzeń– jest źle.
Znikający lód i bomba metanowa
Zanik lodu na Grenlandii zachodzi dwukrotnie szybciej, a w Antarktyce– trzykrotnie w stosunku do poprzedniego dziesięciolecia. Zamarznięty obszar Morza Arktycznego maleje z dekady na dekadę o blisko 13 do 15% zmiany te są prawdopodobnie bezprecedensowe w ostatnim tysiącleciu. Lód arktyczny staje się cieńszy i młodszy – w ciągu ostatnich 40 lat udział kilkuletniego lodu zmalał dziesięciokrotnie. Innymi słowy – coraz większa część Arktyki topnieje latem, zimą zaś zamarza wciąż mniejsza jej powierzchnia.
Warto pamiętać, że te drastyczne zmiany nie zachodzą na terenach niezamieszkanych. Okazuje się, że mit „cieplej, znaczy lepiej” nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością. Na terenach arktycznych, gdzie żyją około 4 miliony ludzi, ucierpiało bezpieczeństwo żywnościowe i wodne, co szczególnie odczuli rdzenni mieszkańcy tych terenów. Wskutek zmian klimatu notuje się większe występowanie chorób przenoszonych drogą pokarmową, niedożywienia, urazów i problemów ze zdrowiem psychicznym.
Temperatura wieloletniej zmarzliny (dawniej nazywanej wieczną) rośnie, w latach 2007-2016 zanotowano wzrost o 0,17-0,41°C, czyli szybszy niż wzrost średniej temperatury na Ziemi. Topnienie zmarzliny skutkuje uwalnianiem się gazów cieplarnianych (głównie metanu i CO₂) z tych terenów do atmosfery. Trwają badania nad obecną skalą tego zjawiska. Wydostawanie się nawet niewielkiej części wspomnianych gazów przyspiesza proces nagrzewania się planety, co jeszcze bardziej zwiększa tempo topnienia, co z kolei będzie skutkowało uwolnieniem jeszcze większej ilości gazów. Takie zjawisko nazywamy sprzężeniem zwrotnym. Jednym z celów walki ze zmianami klimatu jest wyhamowanie tego sprzężenia – z perspektywy przetrwania ludzkości jest to niezbędne. Szacuje się, że uwięzionych gazów jest dwukrotnie więcej niż obecnie znajduje się w atmosferze. Gdyby udało się im wydostać, osiągnęlibyśmy stężenie gazów cieplarnianych ostatnio notowane podczas wymierania permskiego i w epoce triasu (ok. 250-200 mln lat temu), gdy średnia temperatura na Ziemi była wyższa o 10°C niż obecnie.
Stan pokrywy lodowej i śnieżnej jest bardzo istotny również z powodu kolejnego sprzężenia zwrotnego – śnieg i lód odbijają znaczną część promieni słonecznych. Miarą tego zjawiska jest tzw. albedo – śnieg ma albedo równe 0,9 (czyli odbija 90% promieni słonecznych), w przypadku lodu wynosi między 0,5 a 0,7, podczas gdy albedo wody to 0,06 (94% promieni jest pochłanianych). Podobny efekt, na nieplanetarną skalę, osiąga się, gdy nosi się jasne ubrania latem, dzięki czemu człowiek się mniej nagrzewa. Im mniejsza jest pokrywa śnieżna i lodowa, tym więcej ciepła pochłania Ziemia, co przyspiesza topnienie. Dokładnie to samo działo się u schyłku poprzednich epok lodowcowych, tylko że … dziś żadnego zlodowacenia nie ma.
Co się zmieni w oceanach
Najczęściej kojarzonym zjawiskiem związanym z oceanami i zmieniającym się klimatem jest podnoszenie się poziomu morza. Proces ten ciągle przyspiesza – w ciągu ostatniego stulecia średni poziom morza podniósł się o 16 cm, a ponad 20% tego wzrostu odnotowano w ciągu ostatniej dekady. Główne przyczyny tego zjawiska są dwie: topniejący lód oraz rozszerzalność cieplna (im woda jest cieplejsza, tym większą objętość zajmuje). Warto pamiętać, że poziom morza nie rośnie równomiernie na całym świecie – na równiku obserwuje się wyższe wzrosty niż w wyższych szerokościach. Wzrost poziomu morza skutkuje głębszym wnikaniem wód i gatunków morskich w ujścia rzek, co utrudnia życie organizmom słodkowodnym.
Podnoszenie się poziomu morza to nie jedyny efekt zmian klimatu. Choć cała planeta się nagrzewa, to ocean nagrzewa się szybciej niż ląd – pochłonął ponad 90% nadmiarowego ciepła w układzie klimatycznym (połowę przyjął otaczający Antarktydę Ocean Południowy). Szybkość nagrzewania się oceanu wzrosła w ciągu ostatnich 25 lat dwukrotnie na głębokościach do 700 m i aż czterokrotnie na głębokościach 700-2000 m. Wzrost temperatur skutkuje coraz częstszymi i coraz dłuższymi tzw. morskimi falami upałów, czyli okresowymi wzrostami temperatur wody, odbiegającymi od ich średniego poziomu. 84-90% takich zjawisk z lat 2006-2015 można przypisać działalności człowieka.
Wskutek nagrzewania się oceanów rośnie rozwarstwienie wód przy powierzchni. Rozwarstwienie to polega na występowaniu różnic w gęstości wody na różnych głębokościach. Duże rozwarstwienie skutkuje osłabieniem procesu mieszania się wód, a w konsekwencji utrudnia przekazywanie tlenu. Na głębokości do 1000 metrów w morzach i oceanach ubyło 0,3-3,3% tlenu. Powiększyły się też strefy minimum tlenowego, szczególnie nieprzyjazne dla zwierząt morskich. Ze względu na rosnące rozwarstwienie zmniejsza się też dopływ składników organicznych z powierzchni do głębszych warstw oceanów, co obniża dostępność pokarmów w głębinach. Szacuje się, że w 95% obszarów głębinowych ubędzie żyjących tam organizmów.
Wzrost stężenia CO₂ w atmosferze skutkuje wzrostem stężenia tego gazu w wodzie. Dwutlenek węgla rozpuszczony w wodzie tworzy kwas węglowy, co skutkuje zakwaszeniem wód. Nasilenie tego zjawiska w połączeniu z falami morskich upałów skutkuje blaknięciem (obumieraniem) raf koralowych. Odnowienie się rafy może zająć dziesiątki lat.
Na skutek zmian zachodzących w oceanach zaobserwować można przesuwanie się morskiej flory i fauny z obszarów równikowych w kierunku biegunów. Sumarycznie jednak ubywa biomasy morskiej. To szczególnie niepokojąca wiadomość dla wielu okołorównikowych państw wyspiarskich, których gospodarka w znacznej mierze oparta jest na rybołówstwie (w przypadku Kiribati jest to 91% eksportu). Państwo to należy do SIDS (małych wyspiarskich państw rozwijających się). To społeczeństwa, dla których zmiany klimatu to nie jest abstrakcja, tylko realne, śmiertelne zagrożenie. Szczególnie mocno walczą więc o to, by społeczność międzynarodowa podjęła stanowcze i konkretne kroki w celu zatrzymania tych zmian.
Perspektywy na przyszłość
Niezależnie od tego, czy ludzkości uda się znacząco ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, czy nie, dotychczas wystarczająco rozpędziła ona machinę klimatyczną, by przesądzić o najbliższej przyszłości oceanów. Wyższa temperatura, dalsze zakwaszenie, zmniejszenie ilości tlenu, większe rozwarstwienie, większe fale upałów… Nie wszystko jednak stracone. Nasze działania w najbliższej przyszłości będą miały kluczowy wpływ na sytuację w latach 2050-2100. Przy radykalnym zmniejszeniu emisji możliwe jest wyhamowanie dalszych zmian, natomiast niepodjęcie działań, mających na celu ratowanie klimatu, będzie się wiązało z przyspieszeniem i nasileniem negatywnych zjawisk.
Nawet optymistyczny scenariusz ograniczenia emisji przewiduje, że ocean będzie się do 2100 r. nagrzewał w tym samym tempie, co przez ostatnie 50 lat, a poziom morza wzrośnie o 29-59 cm. Jest jednak o co walczyć– jeśli zignorujemy problem, tempo nagrzewania oceanu podwoi się a wody podniosą się o dodatkowe 25 cm.
Różnica między optymistycznym a pesymistycznym scenariuszem jest ogromna: to wybór, czy ubytek lodowców będzie na poziomie 11-25%, czy może dwa razy większym. Czy arktyczna pokrywa śnieżna zmniejszy się o 5-10% do 2050 r. i na tym poprzestanie, czy też do końca stulecia zmaleje o kolejne 15-25%? Czy zmarzlina zmniejszy się o 8-40% i będziemy mieć szansę na ustabilizowanie planety, czy może o 49-89%, przywracając skład atmosfery sprzed 200 milionów lat? Różnica ta to dosłownie kwestia życia i śmierci.
Batalia przeciwko zmianom klimatu, czyli III wojna światowa
Zmiany klimatu są największym zagrożeniem, z którym kiedykolwiek mierzyła się ludzkość. Ofiar polityki dalszego spalania paliw kopalnych będzie więcej niż zabitych podczas obu wojen światowych. Dzięki mobilizacji świata udało się powstrzymać nazistów – to samo musi stać się teraz, w obliczu dużo groźniejszego, choć niewidzialnego, wroga. To od ludzkości zależy, czy bomba metanowa dostanie się do atmosfery, cofając nas do epoki dinozaurów. Mamy wszelkie narzędzia, żeby temu zapobiec. Potrzebujemy teraz jeszcze odwagi politycznej, by ich użyć. Czas ucieka.