Press "Enter" to skip to content

Zagłada ziemi – czy to już? Rozmowa z Mateuszem Iskrzyńskim

Poniższy tekst to fragment rozmowy. Całości możesz wysłuchać na kanale “Odsłuch Społeczny” na YouTube lub SoundCloud.

Sławek Cygler: Na początek takie luźne pytanie, żeby zbytnio nie stresować słuchaczy,. Kiedy czeka nas zagłada?

Mateusze Iskrzyński:  Ha! Zagłada to bardzo przesadzony i mocno oddziałujący na wyobraźnię termin, choć oczywiście wspaniały pomysł dla  filmów katastroficznych czy różnych wyobrażeń lub hiperboli. To, o czym mówimy w różnych prognozach, w różnych negatywnych scenariuszach naszych zmagań z kryzysami systemowymi, z kryzysami ekologicznymi, to bardzo duży stres dla cywilizacji, takiej jaką znamy, oraz dla życia wokół nas. Mówimy o tym, że może dojść do masowego wymierania gatunków. I już dzisiaj obserwujemy gatunki znikające mniej więcej w tym samym tempie, w którym znikały w czasie poprzednich wielkich geologicznych przemian.

SC: No właśnie, bo takie wielkie wymieranie zdarzało się już w historii, prawda? Ile razy, jak to wyglądało i czym było spowodowane?

MI: Tak, wśród mnóstwa różnych zdarzeń wymieranie dużej części organizmów  miało miejsce 5  razy. Czasem znikało aż 90 – 95 % wszystkich znanych nam gatunków z danego czasu. Przyczyny tego były różnorakie i oczywiście jest to przedmiotem różnych badań. Ziemia to żyjąca planeta, która składa się z różnych systemów: oceanów, atmosfery i biosfery, która bardzo różnie na te systemy wpływała, cały czas też była poddawana różnym procesom geologicznym. Takie zjawiska jak upadki asteroidów, zakwaszenie oceanów tlenkami węgla , wydostającymi się z wulkanów, zabójczymi dla życia oceanicznego, prowadzi się też badania nad obecnością innych toksycznych związków. Pamiętajmy również o tym, że w dzisiejszych czasach  wykorzystywany przez nas tlen jest wysoce reaktywnym pierwiastkiem i jest toksyczny dla organizmów, które nie potrafią go przetwarzać, usuwać. To tak w bardzo dużym skrócie.

SC: Rozumiem, że tamte okresy wymierania to była sprawka natury, ale na to obecne wymieranie , to chyba mamy już spory wpływ, co?

MI: Tak. Problem dzisiaj polega na mnóstwie różnych antropogenicznych czynników, którym poddajemy biosferę, poddajemy całą naszą planetę. Jest coś w naszym takim codziennym myśleniu, które jest bardziej zakorzenione w innej ziemi niż ta, którą mamy za oknem. To znaczy, nauczyliśmy się myśleć i funkcjonować jako ludzie na planecie praktyczne pustej, na której jest człowiek, który zmaga się z przyrodą, ale generalnie dokonuje ekspansji, gdzieś cywilizuje, stara się przetrwać w nie zawsze łatwych warunkach, ale nie ma dużego wpływu na świat zewnętrzny. To był świat, który globalnie bardzo długo był adekwatną metaforą. Ale w czasie ostatnich 300 lat, nie tylko lokalnie, ale również globalnie stało się to spojrzeniem zupełnie fałszywym. Jest nas naprawdę bardzo dużo, wykładniczo rośnie nasz wpływ na rzeczywistość i wiele wyobrażeń o naszych proporcjach oddziaływania jest dziś nieadekwatnych. Najsilniejszym takim czynnikiem wpływającym na biosferę jest zmiana sposobu użytkowania ziemi, czyli po prostu tutaj, w Europie, zamiast wielkich puszcz strefy umiarkowanej widzimy wszędzie pola uprawne, miasta, infrastrukturę i to samo robimy w najbardziej różnorodnych, najbogatszych ekosystemach  strefy równikowej.

SC: Dzięki temu jednak, jaką stosujemy dietę, czy ogólnie jak żyjemy, zaczynamy mieć wpływ ma to, że dzięki naszym ruchom politycy i sondaże dostrzegają takie trendy i potrzeby obywateli i zaraz chcą się dostosować. Więc może to jest nasza siła, małych, prostych konsumentów?

MI: Absolutnie tak., Bardzo byśmy chcieli, aby tak było i świetnym przykładem tej siły konsumentów jest chociażby ta pozytywna historia dotycząca dziury ozonowej, to znaczy przemysł, który na początku twierdził, że nie da się zrezygnować z opierania chłodziarek i lodówek o freony ze względu na przeszacowane koszty całej operacji, natychmiast zmienił zdanie, gdy okazało się, że z roku na rok sprzedaż spadła o 20%, bo bojkot ogłosiły organizacje konsumenckie. Niemniej musimy pamiętać, że wiele działań, które są adresowane do konsumentów, może być tak zwanym greenwashingiem, ekościemą, która jest pozornym działaniem, pozwalającym dalej funkcjonować w sposób niszczący przyrodę, niszczący naszą przyszłość, formą jakiejś powierzchownej zieloności. Tutaj może być świetnym przykładem lotnisko pod Wiedniem, którego władze chcą zbudować trzeci pas startowy i drastycznie zwiększyć liczbę realizowanych lotów, ale jednocześnie zasilać sam budynek lotniska z paneli fotowoltaicznych, twierdząc , że tym sposobem redukuje się emisję. Jest to nasz ogromny problem, zresztą tak samo, jak karmienie naszych świń nie sianem z łąki, tylko soją z Brazylii. To jedno wielkie oszustwo, kończące się tragedią dla ogromnego bogactwa genetycznego, które jest naszym dziedzictwem, a które w sposób tragiczny niszczymy.

SC: A skąd możemy czerpać możliwie sprawdzone informacje na temat zmian klimatu, przyrody, natury?

MI: Podobnie jak w przypadku tego, co widzimy teraz, czyli podczas pandemii koronawirusa, kluczowe są dobre, naukowe źródła. Jeśli chodzi o polskie strony, popularyzujące wiedzę o katastrofie klimatycznej, najlepszym źródłem jest strona https://naukaoklimacie.pl/, a w przypadku wszystkich zagadnień związanych z bioróżnorodnością https://naukadlaprzyrody.pl/, prowadzona przez biologów, czynnych naukowców.

SC: Przed rozmową wpadło mi takie jedno określenie, które brzmiało kosmicznie i bardzo chciałbym je tutaj wspomnieć: ograniczenia planetarne. Jak myślisz, ile ludzi zmieści się na naszej planecie? Jakie ograniczenia ona może mieć?

MI: To wszystko zależy, jaki jest ślad środowiskowy średni, jednego człowieka.

SC: To co, gdybyśmy się wzięli w garść, jako ludzkość, choć wydaje się to nierealne w takiej ogromnej skali, to może nie 7 a 10 miliardów by się zmieściło?

MI: Prognozy, te wcześniejsze, mówiły o takim maksimum 11 miliardów, teraz mówi się bardziej o 9 miliardach w związku z zaobserwowanymi trendami, i tak na pewno przez jakiś czas jesteśmy w stanie jakoś funkcjonować. Większość emisji dwutlenku węgla i naszego wpływu na środowisko w tym momencie wiąże się nie tylko ze wzrostem konsumpcji na osobę w krajach rozwiniętych. Wspomnieć należy o doganianiu krajów rozwiniętych przez kraje rozwijające się, co bierze się stąd, że one też chciałyby konsumować na tym samym poziomie i w wielu aspektach chciałyby po prostu sprawiedliwie żyć we współczesnej cywilizacji przemysłowej. Problem zapewnienia sprawiedliwego podziału dóbr oraz godnego życia wszystkim na Ziemi jest ogromnym wyzwaniem. Celem zrównoważonego rozwoju jest założenie realizacji wartości związanych z godnym życiem, ale też ochroną życia – w wodzie, na lądzie, nie niszcząc równocześnie szans dobrego życia następnych pokoleń.