W 2015 r., chwilę przed początkiem kryzysu azylowego, 72% Polek i Polaków chciało udzielać schronienia uchodźcom, przynajmniej do momentu, gdy będą mogli wrócić do domu. W ciągu niespełna 2 lat trend ten odwrócił się radykalnie. W 2017 r. już 74% osób pytanych przez CBOS sprzeciwiało się przyjmowaniu uchodźców, z czego 48% twierdziło, że powinniśmy całkowicie zamknąć przed nimi nasze granice. Lęk karmiły fantazje o terrorystach chcących czerpać pełnymi garściami z obfitego polskiego socjalu.
Ogromne znaczenie w tej zmianie odegrali politycy grający rasistowskimi narracjami, szalenie skutecznie zarządzający strachem przed uchodźcami. Jak sugerują wyniki badań Centrum Badań nad Uprzedzeniami zaprezentowane w raporcie Podłoże prawicowych preferencji wyborczych młodych Polaków, zwycięstwo wyborcze w 2015 r. prawica w znacznym stopniu zawdzięcza narracji antyuchodźczej. Podczas spotkania przedstawicieli mniejszości muzułmańskiej z politykami w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich w 2017 r. głos zabrał Janusz Korwin-Mikke. Powiedział, że nie ma osobiście nic przeciwko uchodźcom czy muzułmanom, ale żeby wygrać wybory, muszę robić seanse nienawiści wobec uchodźców.
Z początkiem kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej w sierpniu 2021 r. rasistowskie, pełne lęku narracje raźno powróciły do żywych. Pojawiły się słowa o „oblężeniu”, bla, bla, bla.
Jednak czy tak naprawdę wiemy, czego się boimy? Według Polskiego Sondażu Uprzedzeń z 2021 r. przeprowadzonego przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami aż 92,3% Polek i Polaków nie miało nigdy kontaktu z żadnym uchodźcą. Sytuacja zmieniła się radykalnie po 24 lutego 2022 r., kiedy zdecydowana większość społeczeństwa polskiego zaangażowała się w jakąś formę pomocy uchodźcom z Ukrainy. Uchodźcom – nie-uchodźcom: niebieskookim kobietom, chrześcijańskim dzieciom. Osobom, których nie objęły żadne procedury dotyczące ubiegania się o ochronę międzynarodową. Państwo polskie – choć w sposób pozostawiający wiele do życzenia – przyjęło je z otwartymi ramionami. W tym tekście skupię się na postawach wobec mniej mile widzianych uchodźców, ludzi uciekających przed wojną i prześladowaniami z krajów innych niż Ukraina.
Czego w zasadzie ludzie obawiają się, gdy myślą o uchodźcach? Psycholożki społeczne identyfikują cały wachlarz lęków związanych z uchodźcami. Wskazują na poczucie zagrożenia realistyczne (związane z dostępem do zasobów materialnych i dobrostanem fizycznym) i symboliczne (zagrożenie dla kultury i porządku normatywnego). Wyróżniają obawy związane z zagrożeniem dla bezpieczeństwa – działaniami kryminalnymi, chorobami zakaźnymi czy atakami terrorystycznymi. Ilustracją d0 podsycania tego rodzaju lęku była wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego na jednym ze spotkań wyborczych: Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dyzenteria w Wiedniu, różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne. To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować… Ale sprawdzić trzeba. W literaturze opisuje się też lęki dotyczące spójności społecznej czy obawy przed zmianami we własnej kulturze, poczucie zagrożenia praw czy wolności. Do tych lęków odwoływał się lider Prawa i Sprawiedliwości, mówiąc w 2015 r.: Czy chcecie państwo, żebyśmy przestali być gospodarzami we własnym kraju? Czy tego chcecie? Polacy tego nie chcą i nie chce tego PiS.
Jakie emocje obecnie budzą uchodźcy i uchodźczynie? We wrześniu 2021 r. na pytanie: Kiedy słyszy Pan/Pani o uchodźcach z Syrii, Iraku czy Afryki, którzy próbują przekroczyć granicę Polski z Białorusią, to czuje Pan/Pani… 29% osób biorących udział w sondażu Ipsos czuło się zagrożonych, 14% odczuwało niechęć, a 10% – złość. I to właśnie na tych emocjach najłatwiej jest cynicznie grać. Jak zwracają uwagę Paweł Cywiński, Filip Katner i Jarosław Ziółkowski w raporcie Zarządzanie strachem. Jak prawica wygrywa debatę publiczną w Polsce, to właśnie strach można najskuteczniej wykorzystać do manipulacji. To strach sprawia, że poszukujemy silnego przywództwa, które nas ochroni. A równocześnie bojąc się, jesteśmy mniej podatni na racjonalne (kontr)argumenty. Im bardziej niezwykłe i niecodzienne są potencjalne zagrożenia, im większą budzą grozę, tym bardziej prawdopodobne będą się nam wydawać.
W zasadzie po co nam wiedza na temat różnych rodzajów lęków wobec uchodźców? Przede wszystkim może ona służyć lepszej komunikacji na temat migracji przymusowych. Jako że lęk często jest związany z niepewnością, pomóc może dawanie jasnych informacji na tematy budzące niepokój, takie jak wpływ przyjmowania uchodźców na gospodarkę czy wskaźniki dotyczące potencjalnych zmian w poziomie przestępczości. Pokazywanie sposobów na integrację, która wzbogaca kulturę gospodarzy, umożliwiając uchodźcom zachowanie kluczowych elementów kultury kraju pochodzenia, może sprzyjać kontaktom bezpośrednim i idącemu zwykle za nimi obniżeniu poziomu lęku.
Z kolei gdy mamy do czynienia ze złością wobec osób uciekających przed wojną, prawdopodobnie będzie ona wywołana przez poczucie niesprawiedliwego obciążenia obowiązkami wspierania. W takiej sytuacji możemy odwołać się do argumentów związanych ze sprawiedliwością i z solidarnością. Ile osób przyjmujemy w porównaniu do innych krajów? W przypadku uchodźców z Syrii sąsiadujące z nią Liban i Jordania przyjęły 3 mln uchodźców. Wątek naszej – jako globalnej Północy – odpowiedzialności za katastrofę klimatyczną i wynikającego z niej obowiązku wsparcia osób, które nie mogą już mieszkać w swoich krajach, będzie tu coraz bardziej znaczący w kontekście uchodźców klimatycznych. Warto także wspomnieć o paradoksalnym efekcie zagrożenia związanym z doświadczaniem troski. Nawet jeśli obawiamy się, że nasz system nie będzie w stanie adekwatnie wesprzeć osób uciekających przed wojną, nie oznacza to, że w ogóle nie powinniśmy udzielać schronienia uchodźcom. Porównanie dostępnych alternatyw prowadzi do dość jednoznacznego wniosku – nieprzyjmowanie uchodźców nie sprawi automatycznie, że wojna lub prześladowania w ich kraju pochodzenia ustaną.
Choć lęki i poczucie zagrożenia, które pojawiają się w kontekście przyjmowania uchodźców spoza Europy, są powszechne, w większości przypadków są zupełnie bezpodstawne. Co możemy robić, to z jednej strony pokazywać polityczny kontekst tych emocji, a z drugiej – nie odwracać oczu od dramatu, jaki wciąż rozgrywa się na granicy polsko-białoruskiej. Dramatu, w którym z ręki państwa polskiego tracą zdrowie, a czasem i życie setki osób. Dramatu zupełnie niepotrzebnego, bo nie ma wątpliwości, że Polska jest krajem, który tym osobom mógłby spokojnie pomóc.