Z podróżą zazwyczaj kojarzą nam się pociąg lub samolot czy hotel i zwiedzanie nowego miejsca, najczęściej w okresie wakacyjnym. Podróż nie zawsze jednak oznacza wyprawę za granicę i wypoczynek. Metaforycznie można tak określić zmiany, które zachodzą u człowieka, np. w jego psychice czy w dążeniu do odnalezienia siebie. Chciałbym przedstawić taką wyprawę, którą sam wciąż odbywam.
Transpłciowość. Temat wciąż tabuizowany i demonizowany. To przykre, ponieważ zarówno w Polsce, jak i na całym świecie osoby transpłciowe istnieją i funkcjonują. Niestety, ze względu na spore braki w ogólnej edukacji seksualnej, a zwłaszcza w temacie transpłciowości, większość z nas niewiele wie o tym, jak czują się takie osoby – przez co muszą przechodzić i jakie kroki należy podjąć, aby mogły być sobą. To tu pojawia się motyw podróży, określanej mianem tranzycji, którą postaram się przybliżyć.
Pierwszy punkt mapy
Każda osoba transpłciowa odczuwa swoje niedopasowanie ciała do psychiki w różny sposób. Choć łączy nas ta niezgodność, objawia się ona w różnych aspektach. Z tego też powodu nie ma jednego zdefiniowanego modelu tranzycji, tak samo jak nie istnieje konkretny moment, w którym tranzycja się kończy. Ba, niektórzy wcale nie chcą się jej podejmować lub wolą ją przejść w nieznacznym stopniu. Nie mają takiego obowiązku.
Proces tranzycji dzieli się na kilka etapów. Wyróżnia się tranzycję medyczną, która obejmuje terapię hormonalną i operacje, a także tranzycję społeczną, taką jak coming out, funkcjonowanie jako płeć odczuwana czy też prawna korekta danych w dokumentach. Wszystkie te możliwości są punktami na mapie, które chcemy odwiedzić.
W celu rozpoczęcia tranzycji medycznej należy się udać do trzech specjalistów, którzy wystawią diagnozę i opinię: psychologa, seksuologa oraz psychiatry. Są oni metaforycznymi przewodnikami, którzy pomagają nam zbadać teren i obrać odpowiednią dla nas ścieżkę, a także wskazać, którędy najlepiej będzie nam na nią wejść. Wybrawszy swoją drogę, dochodzimy do momentu, w którym ani nasi przewodnicy, ani my sami nie mamy już wątpliwości: lekarz prowadzący może nam przepisać terapię hormonalną. Z racji tego, że osoby transpłciowe nie posiadają narządów płciowych, które są odpowiedzialne za produkcję danego hormonu (na przykład transmężczyźni nie posiadają jąder odpowiedzialnych za produkcję testosteronu), terapia ta zazwyczaj trwa do końca życia. Można ją jednak skończyć wcześniej, jeśli uzyskamy zadowalające nas efekty (np. niski głos, który jest jednym z nieodwracalnych skutków przyjmowania testosteronu). Osoba przerywająca leczenie jest tak samo wartościowa, a zaprzestanie terapii nie umniejsza jej tożsamości.
Dalszą częścią medycznej strony podróży są operacje. Transmężczyźni mogą podjąć się trzech takich operacji: mastektomii (rekonstrukcji klatki piersiowej), histerektomii lub panhisterektomii (usunięcia narządów płciowych wewnętrznych), a także metoidio- lub neofalloplastyki (wytworzeniu penisa). Ostatnia z nich jest bardzo często pomijana i można ją przyrównać do oddalonej od cywilizacji wyspy, na którą dostanie się jest niezwykle kosztowne i niebezpieczne. Cena i komplikacje, a także ograniczony dostęp do chirurgów wykonujących w Polsce neofalloplastykę, często zniechęcają do takiej wyprawy. Ostatecznie chyba wszyscy wolą stały i pewny ląd niż siedzenie na drewnianej łodzi podczas sztormu na bezkresnym oceanie. Bezpieczeństwo jest jedną z naszych podstawowych potrzeb nie tylko w podróży, ale i w zwykłym, codziennym życiu.
Transkobiety mają do wyboru dwie operacje: orchidektomię (wycięcie jąder) oraz neowaginoplastykę (wytworzenie pochwy). Ta ostatnia często wiąże się z wyprawą zagraniczną (najczęściej do Tajlandii), na którą decyduje się wiele osób. Można powiedzieć, że wówczas ich podróż liczy się podwójnie.
Wielka wspinaczka wśród niedogodności
Jak widać, wędrówka ta nie należy do najprostszych. Osobom, które się na nią zdecydują, pozostaje jeszcze kwestia prawnej zmiany danych, która jest kolejnym wysokim szczytem do zdobycia na trasie tej eskapady. Najgrubszym murem, który trzeba przebić, jest polskie prawo stanowiące, iż uzgodnienie płci metrykalnej wymaga wystosowania pozwu przeciwko swoim rodzicom bądź opiekunom prawnym. Brzmi jak przymus porzucenia ważnego przedmiotu podczas wycieczki, prawda? Niestety bez tego dalsza wspinaczka nie będzie możliwa, a przecież osiągnięcie wymarzonego celu jest niezwykle istotne dla komfortowego funkcjonowania na co dzień. Co więcej, na tak zaawansowanym etapie tranzycji powrót może być problematyczny i raczej każdy wolałby go nie doświadczać, a podczas zdobywania szczytu polują na nas ptaki drapieżne w postaci biegłych sądowych. Owszem, można uniknąć ich ataku, ale zazwyczaj jest to niemożliwe, a skutki są bardzo kosztowne. Istnieje ryzyko, że do napadu zerwą się trzy ptaszyska i każde z nich zażyczy sobie nawet 1000 zł!
Innym kosztem jest rozprawa sądowa, której cena wynosi 600 zł. W tym przypadku jednak istnieje szansa na zwolnienie z opłat, co może być bardzo pomocne zwłaszcza dla osób nieposiadających odpowiednich zasobów finansowych. Przy tak wielkim wysiłku łyk wody w butelce może być zbawienny, dlatego warto szukać rozwiązań, które pomogą nam go zachować na później, w szczególności gdy oddech można złapać dopiero na szczycie, po zakończonych etapach tranzycji. Czas nie czeka – dysforia również.
Przeciwnik trudny do pokonania
A kim właściwie jest ta dysforia? Co ona oznacza? Dysforia jest kolejną przeszkodą do pokonania na trasie, choć nie spotyka ona każdego. Nazywa się tak dyskomfort pojawiający się u osób trans w wyniku niedopasowania ciała do psychiki. Głos, wzrost, klatka piersiowa, narządy płciowe, figura, fryzura – te i wiele innych aspektów fizyczności nasilają niepokój odczuwany we własnym ciele. Ciężko to zobrazować, a tym bardziej wytłumaczyć osobom cis (nietranspłciowym), gdyż słownictwo nie zawsze jest w stanie oddać nasze uczucia i stany mentalne. Można je porównać do burzy z ogromnymi, czarnymi chmurami, głośnymi grzmotami i oślepiającymi piorunami, podczas której nie mamy się gdzie schować, by móc się poczuć komfortowo, lecz stoimy na polanie przepełnieni lękiem i próbujemy uciec, gdy schronienie jest daleko. Ucieczka ta kosztuje wiele wysiłku i wymaga wiele pracy. Pokrzepiające jest to, że każdy znajdzie sobie zasłonięty przed deszczem kąt. A gdy już wyschniemy i znajdziemy parasol, tułaczka w kierunku odnalezienia siebie staje się znacznie prostsza i przyjemniejsza.
Przewodnicy i palący mosty
Podczas każdej eskapady spotykamy ludzi o różnych poglądach, doświadczeniach i uprzedzeniach. Niektórzy podadzą nam mapę i podpowiedzą, która droga jest najlepsza, a niektórzy zaoferują nawet podwózkę, posiłek lub inny rodzaj pomocy. Każdy wolałby spotykać tylko takich ludzi, ale niestety życie nie jest tak piękne, jak wszyscy byśmy tego chcieli. Wielu z nas na trasie zapewne oszukano. Mogło się też zdarzyć, że hotel, w którym zarezerwowaliśmy sobie nocleg, nie miał takiego standardu, jaki gwarantowano; że wycieczka, za którą zapłaciliśmy, się nie odbyła, a w samolocie posadzono nas w innej klasie. Frustracja i niemoc często są przytłaczające. Osoby trans czują je w wielu sytuacjach – niby błahych, ale wciąż krzywdzących. Mowa chociażby o używaniu niepoprawnych zaimków czy starego imienia (zwanego deadname), o próbach wmówienia im, że transpłciowość to wymysł, czy powtarzanie, że wyglądem przypominają płeć, którą nadano im przy narodzinach. Te krzywdzące słowa i czyny są bardzo demotywujące i mogą sprawić, że podróż zakończy się źle. Warto więc pomóc osobom trans: podać im mapę, nakreślić szlak i przestrzec przed niebezpieczeństwem, które mogą spotkać.
Minisłowniczek:
Osoba cis – osoba, której tożsamość płciowa jest zgodna z płcią nadaną przy narodzinach
Transpłciowość – pojęcie określające wszystkie osoby, których płeć nadana przy narodzinach nie zgadza się z ich tożsamością płciową
Dysforia – dyskomfort odczuwany przez osobę transpłciową w wyniku jej niedopasowania w aspektach płciowych
Tranzycja – proces, który przechodzi osoba transpłciowa w celu pozbycia się dysforii
Deadname – imię nadane przy narodzinach, stare imię, którego nie powinno się używać i rozpowszechniać bez zgody danej osoby; często źródło ogromnej dysforii
Niebinarność – termin określający osoby nieutożsamiające się jako kobieta lub mężczyzna