Zmiana klimatu ma negatywne konsekwencje nie tylko dla środowiska naturalnego oraz społeczeństw na całym świecie, ale również dla zdrowia – fizycznego i psychicznego. Co o lęku klimatycznym wie psychologia? Jaki to ma związek z polityką?
Na świecie panuje (prawie) powszechna zgoda co do tego, że globalna zmiana klimatu spowodowana jest działaniem człowieka – przede wszystkim spalaniem paliw kopalnych, wycinką lasów na wielką skalę i masową hodowlą zwierząt gospodarskich. Mimo tej wiedzy i mimo oficjalnych ustaleń między krajami (np. podczas corocznych szczytów klimatycznych Organizacji Narodów Zjednoczonych) ich rządy różnią się między sobą pod względem tego, czy mitygację i adaptację do zmian klimatu czynią swoim priorytetem. Aktywiści, naukowcy i dziennikarze zaangażowani w komunikowanie społeczeństwu i decydentom powagi zagrożenia płynącego ze zmian klimatu motywują nas do działania, przypominając, że kryzys klimatyczny oznacza nie tylko niszczenie środowiska naturalnego. Środowisko naturalne to środowisko naszego życia, a kryzys klimatyczny wiąże się z zagrożeniami ekonomicznymi, geopolitycznymi, społecznymi i z ryzykiem dla zdrowia. Ja w badaniach, które prowadzę na Uniwersytecie Jagiellońskim, staram się opisać, jaki rodzaj zagrożenia stanowi kryzys klimatyczny dla naszego zdrowia psychicznego oraz jakie miejsce mają w tym emocje klimatyczne.
Łatwiej jest to zagrożenie zrozumieć, gdy doświadczamy go osobiście lub możemy doświadczyć go w wyobraźni jako konkretną sytuację. Zatem wyobraź sobie Australię, która dotkliwie i na różne sposoby odczuwa skutki zmian klimatu w postaci pożarów buszu, nieznośnych fal upałów w miastach i pogłębiającej się od lat suszy. W latach 2019 i 2020 pożary były tak rozległe i długotrwałe, że dym pozostawał wyczuwalny aż w oddalonej o tysiące kilometrów Nowej Zelandii. Wiele australijskich rodzin, by uchronić się przed ogniem i dymem, musiało opuścić swoje domy, a nawet na stałe przenieść się w inne miejsce; spłonęło 5,5 mln ha powierzchni kraju, w pożarach zginęło bardzo wiele zwierząt. Lekarze i psychologowie zaobserwowali po tym okresie falę objawów zespołu stresu pourazowego u dzieci – nie tylko w tych rodzinach, których życie i dobytek były bezpośrednio zagrożone. Silnego lęku doświadczały także dzieci, które codziennie obserwowały wielki ogień w telewizji, do których docierały wiadomości. Susza w Australii najbardziej bezpośrednio dotyka rolników – w tym kraju farmerzy z reguły zajmują wielkoobszarowe gospodarstwa. Przez suszę zostają pozbawieni plonów, zdarza się, że bankrutują. Tracąc zdolność utrzymania się z upraw, tracą też możliwość życia na jedyny znany sobie sposób, a zatem w pewnym sensie – swoją tożsamość. Australijscy rolnicy często mieszkają sami lub z rodzinami w znacznym oddaleniu od innych ludzi i gospodarstw, co utrudnia im otrzymanie wsparcia. Ponieważ australijski system ochrony zdrowia od kilkudziesięciu lat śledzi stan zdrowia psychicznego obywateli, zauważono, że wraz z postępującą zmianą klimatu i pogłębiającą się suszą wśród tamtejszych farmerów systematycznie wzrasta odsetek prób samobójczych i zdiagnozowanych depresji. Również w innych regionach świata dotkniętych suszami, powodziami i innymi ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi dostrzega się rosnące liczby zamachów rolników na własne życie (znanym przykładem są Indie), co jest niezbitym dowodem surowych konsekwencji kryzysu klimatycznego dla zdrowia psychicznego.
Choć w Polsce zdrowie psychiczne obywateli, a szczególnie mieszkańców wsi, nie jest dokumentowane tak skrzętnie jak w Australii – i mimo że globalne zmiany klimatu stosunkowo łagodnie obchodzą się z obszarem klimatu umiarkowanego, w którym się znajdujemy – mamy podstawy obawiać się, że podobne konsekwencje spotykają również polskie społeczności. Susza w części województw występuje nawet na 100% ich powierzchni i dotyka wszystkie uprawy, a zmieniająca się w Polsce specyfika opadów (np. więcej nawałnic i podtopień naprzemiennych z długotrwałym brakiem deszczu) czyni pracę i życie rolników coraz bardziej nieregularnymi i nieprzewidywalnymi. Niestabilność sytuacji finansowej i strach o przyszłość to stres, który może odbijać się na kondycji psychicznej. Ta sytuacja, jeśli nie znajdą się skuteczne systemowe rozwiązania, przełoży się na trudniejszy dostęp do żywności i wyższe koszty jej produkcji. To z kolei – na wyższe ceny dla wszystkich, najbardziej odczuwalne przez najuboższych, czyli na pogłębienie już istniejących nierówności ekonomicznych. Czy bardziej się boisz, zdając sobie z tego sprawę?
Im więcej wiesz, tym lęk jest silniejszy?
Podobnie jak kraje różnią się między sobą ze względu na to, czy priorytetem jest dla nich walka ze zmianą klimatu, czy raczej niczym niepohamowany wzrost gospodarczy, tak ludzie i całe społeczeństwa w różnym stopniu martwią się kryzysem klimatycznym. Badania porównawcze pokazują, że najbardziej martwią się Skandynawowie. W psychologicznej literaturze naukowej najczęściej pojawia się pojęcie „troski o środowisko” (environmental concern). Odnosi się ono do osób, które za sprawą swoich przekonań, opinii i wartości przejmują się zmianami klimatu: uważają je za ważną sprawę, wobec której konieczne jest podjęcie działania. Badacze udowadniają – i jest to zgodne z pewną intuicją – że troska o środowisko idzie w parze z większą świadomością zmian klimatu i wiedzą o nich. Po pierwsze, osoby, które się troszczą, poszukują informacji, śledzą wiadomości, czują się zobowiązane, by się edukować. Po drugie, wiedza o fakcie kryzysu klimatycznego i świadomość tego, jak wiele aspektów życia ludzi i innych niż ludzie istot jest lub w przyszłości będzie dotkniętych kryzysem, zwykle wywołują troskę.
Czy jednak wiedza i troska idą w parze z lękiem? Z jednej strony niektóre badania pozwalają sądzić, że duża ekspozycja na informacje o kryzysie klimatycznym (np. śledzenie w nadmiarze wiadomości o jego negatywnych skutkach) naraża nas na pogorszenie zdrowia psychicznego i emocjonalnego dobrostanu. Z drugiej strony rozmowy i obserwacje, które prowadzę w środowisku osób troszczących się o klimat i zaangażowanych w działania proklimatyczne, sugerują, że wśród nich większy niepokój mogą odczuwać te osoby, których wiedza o faktycznych konsekwencjach zmian klimatu jest powierzchowna, mało szczegółowa, którzy mają niewielkie pojęcie o ich konkretnym wpływie na środowisko w miejscu ich życia. Lękają się o przyszłość, bo zdają sobie sprawę z kryzysu klimatycznego, ale nie wiedzą, kiedy i jakie dokładnie zagrożenia ta przyszłość niesie – nie mogą więc zacząć się na nie przygotowywać.
Ponieważ obecnie dostęp do informacji o zmianach klimatu jest powszechny, można by założyć, że jeśli dla kogoś życie na Ziemi – lub własne życie – jest cenne, powinien być zatroskany. Wiemy jednak, że to nieprawda, że niektórzy wątpią w zmiany klimatyczne i zaprzeczają konieczności działania. Z reguły tłumaczy się to odmiennymi „bańkami informacyjnymi”, różnicą wartości i poglądów politycznych. Jednak część psychologów zajmujących się zmianami klimatu widzi w tym zaprzeczaniu wyparcie. Ich zdaniem przyjęcie do wiadomości zagrożenia dla naszego wspólnego świata i dla własnego życia budzi tak silny lęk, że psychika może nie dopuścić tych faktów do świadomości. Osoby podważające wiedzę o zmianach klimatu lub na różne sposoby umniejszające konieczność walki z tą katastrofą krytykujemy, nazywając je denialistami. Nie zawsze zdajemy sobie przy tym sprawę, że w ten sposób nawiązujemy do zaprzeczania i wyparcia, które oznaczają psychologiczne (niedojrzałe) mechanizmy obronne.
Czy to oznacza, że te osoby faktycznie wypierają ze świadomości zagrażające im fakty? Nie możemy wykluczyć, że tak jest w niektórych sytuacjach. Jednak nie do nich zdają się odnosić psychologowie, którzy tłumaczą opieszałość decydentów i bezczynność obywateli mechanizmem wyparcia. Można powiedzieć, że wypowiadający się w ten sposób publicznie psychologowie – a za nimi inni – w (świadomie lub nieświadomie) polityczny sposób medykalizują zaprzeczanie zmianom klimatu. Medykalizacja w tym wypadku oznacza, że poglądy i postawy, które potępiamy: wątpienie w kryzys i niepodejmowanie natychmiastowych działań, przedstawiamy jako efekt psychicznej niedojrzałości, ograniczonej racjonalności, zaburzonego zdrowia psychicznego, a nie jako pełnoprawny, choć godny potępienia, wybór moralny. To służy podważeniu argumentów przeciwnej strony w debacie, przedstawieniu ich jako niemerytorycznych. Tak ściśle powiązane są ze sobą wartości: polityka i nauka, gdy zajmujemy się kryzysem klimatycznym. Wielu uważa zresztą, że nie ma o czym debatować, należy jak najszybciej działać i wszystkie środki: nauka, polityka i ludzkie emocje powinny być wykorzystywane w walce ze zmianami klimatu. Sama medykalizacja poglądów i postaw może jednak działać jak miecz obosieczny.
Im bardziej się boisz, tym chętniej działasz?
W mediach i codziennych rozmowach częściej niż o trosce o środowisko słyszy się o lęku klimatycznym. Według popularnego prośrodowiskowego portalu informacyjnego Grist lęk klimatyczny (climate anxiety) był największym popkulturowym trendem 2019 r. W Polsce przyjęło się używać określenia „depresja klimatyczna”, które tak jak „lęk” nawiązuje do negatywnych emocji i symptomów pogorszonego zdrowia psychicznego. Lęk klimatyczny bywa definiowany jako „przewlekła obawa przed zagładą środowiskową”, ale faktycznie używamy tego słowa dość swobodnie na określenie różnych negatywnych emocji i obaw związanych z kryzysem klimatycznym. W moich badaniach osoby opowiadają o poczuciu winy i lęku, że swoim życiem przyczynią się do katastrofy klimatycznej, bez względu na to, na ile wyrzeczeń się zdecydują i jak bardzo zaangażują się w różne działania. Bardzo często rezygnują z ważnych dla siebie planów i udogodnień w codziennym życiu, motywując to swoim poczuciem moralności. Na przykład młode małżeństwo marzy o dziecku, ale nie decyduje się na nie, by ograniczać swój ślad węglowy; albo osoba zaraz po maturze myśli o porzuceniu dalszej edukacji, by całkowicie zaangażować się w działania proklimatyczne.
Lęk klimatyczny (ani depresja klimatyczna) nie jest oficjalną nazwą zaburzenia psychicznego. Choć w Stanach Zjednoczonych podejmowane są starania, by się nią stał, są one jednocześnie szeroko krytykowane. Krytyka opiera się właśnie na zarzucie, że ten medyczny sposób myślenia o lęku klimatycznym – a nawet samo używanie określeń takich jak „lęk klimatyczny” i „depresja klimatyczna” – kreuje fałszywą rzeczywistość, w której całkowicie uzasadniona i najbardziej racjonalna reakcja emocjonalna na zagrożenie kryzysem klimatycznym traktowana jest jak problem psychologiczny. Z drugiej strony jednak ludzie spontanicznie posługują się tymi słowami, gdy chcą wyrazić swoje emocje. W dodatku psychologowie i psychoterapeuci zauważają, że coraz częściej ich wsparcia poszukują właśnie osoby, dla których troska o klimat jest źródłem cierpienia i trudności w codziennym funkcjonowaniu.
Aktywiści prośrodowiskowi dzielą się publicznie własnym doświadczeniem lęku klimatycznego i w ten sposób dają świadectwo tego, że kryzys klimatyczny nas osłabia, czyni nas kruchymi i podatnymi na zranienie. Jednocześnie podkreślają, że to właśnie lęk naturalnie motywuje nas do działania w sytuacji zagrożenia i to właśnie lęk może zachęcać nas do zaangażowania. Zdarza się, że działania prośrodowiskowe: zaangażowanie w aktywizm oraz osobiste codziennie ekologiczne wybory, przedstawiane są jako remedium na lęk klimatyczny. Stoi za tym przekonanie, że życie w zgodzie z własnymi wartościami, poczucie sensu i sprawczości oraz wspólnoty w działaniu z innymi chronią nasze zdrowie psychiczne i mogą pomóc radzić sobie z bolesnymi emocjami. To przekonanie jest zgodne z wiedzą psychologiczną i doświadczeniami wielu osób działających na rzecz walki ze zmianą klimatu. Jednocześnie sama ta walka jest źródłem stresu i bardzo często poczucia bezsilności, które z kolei stanowią obciążenie dla kondycji psychicznej. Nie wynika z tego przestroga przed angażowaniem się, ale zalecenie troski o siebie i o siebie wzajemnie, towarzyszącej trosce o środowisko. Oznacza to m.in. sięganie w potrzebie po profesjonalne wsparcie psychologiczne.
Mitygacja zmian klimatu i adaptacja do zmian klimatu to dwa cele, które wyznaczamy sobie w związku z kryzysem klimatycznym. Mitygacja oznacza powstrzymywanie zmiany klimatu – przede wszystkim starania, by ograniczyć dalszy wzrost średniej temperatury na Ziemi (np. poprzez drastyczne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych). Dążenie do adaptacji do zmian klimatu wynika natomiast ze świadomości, że części negatywnych konsekwencji nie da się już odwrócić i należy się do nich przystosować, dbając przy tym o realizację najważniejszych wartości. Dla niektórych adaptacja będzie zatem oznaczała utrzymanie zrównoważonego wzrostu gospodarczego przy jednoczesnym ograniczeniu emisji, dla innych – zmianę myślenia o gospodarce, tak by priorytetem stała się sprawiedliwa realizacja potrzeb życiowych ludzi, a nie wzrost gospodarczy (to podejście nazywa się czasem dewzrostem, degrowth). Badania i refleksja nad zdrowiem psychicznym ludzi w kontekście kryzysu klimatycznego również przyczyniają się do adaptacji – psychologowie i psychiatrzy zastanawiają się, czym te trudności psychiczne różnią się od już nam znanych, jak dokładnie powstają, a dzięki temu jak można im zapobiegać i na nie reagować.