Drastyczne podwyżki opłat za odbiór odpadów komunalnych sprawiły, że temat śmieci zainteresował wszystkich. Rozpoczęła się dyskusja o możliwych rozwiązaniach problemu rosnących kosztów przetwarzania odpadów. Wiele samorządów widzi rozwiązanie w budowie spalarni śmieci. Nie są one jednak panaceum na całe zło. Zdaniem ekspertów, zamiast inwestować w spalarnie, lepiej poświęcić więcej uwagi recyklingowi. Już w 2020 roku gminy będą musiały osiągnąć 50% recyklingu. Jeśli tego nie zrobią, grożą im kary.
Entuzjazm wobec spalarni odpadów wynika z faktu, że wydają się one prostym rozwiązaniem. Samorząd zbuduje instalacje i nagle zamiast składowania śmieci zostaną one spalone i znikną sprzed oczu. Istnieją już gotowe wzorce, takie rozwiązanie zastosowano w krajach na zachodzie: w Niemczech, Szwecji czy Japonii. A przecież jeśli coś istnieje na zachodzie, to musi być dobre, prawda?
Koszty spalarni
Znacznie mniej jednak słyszy się o wadach tego rozwiązania, a warto na nie zwrócić uwagę. Po pierwsze budowa spalarni wiąże się ze sporymi kosztami. Jak mówi Piotr Rymarowicz z Towarzystwa na rzecz Ziemi: Koszty budowy spalarni są rzędu 800 mln złotych za instalacje przetwarzającą 100–150 tys. ton. Obecnie rozpoczęto budowę w Olsztynie, podpisano kontrakt na 25 lat na 3,5 mld złotych.
Funkcjonujące już instalacje kosztowały od 500–880 mln złotych (dane NFOSiGW za „Dziennikiem Gazetą Prawną”). Są to same koszty budowy, które nie są dziś finansowane ze środków unijnych, ponieważ Komisja Europejska uznaje za priorytet dążenie do tzw. gospodarki o obiegu zamkniętym (GOZ). A w niej głównymi elementami powinny być: ograniczenie ilości produkowanych odpadów oraz poprawienie selektywnej zbiórki i recyklingu odpadów. Docelowo według celów unijnych w 2035 minimum 65% odpadów ma być poddawane recyklingowi. Spalarnie nie wpisują się w ten cel, ponieważ bezpowrotnie niszczą odpady, dlatego nie są finansowane przez Unię Europejską.
Jak udało się nam ustalić Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej finansuje budowę nowych spalarni jedynie wtedy, gdy produkują one jednocześnie ciepło (tzw. kogeneracja). Kwota możliwej dotacji w 2019 nie mogła jednak przekroczyć 20 mln złotych. Według informacji NFOSiGW nabór wniosków na budowę nowych instalacji zakończono w grudniu 2019, obecnie lista wniosków jest aktualizowana. Nabór nowych zaplanowano w drugiej połowie 2020 roku. Stanowisko ministerstwa klimatu w sprawie spalarni nie jest jasne, a rzecznik ministerstwa nie udzielił odpowiedzi na przesłane przez redakcję „Równość” pytanie.
W 2017 roku w Polsce działało 8 spalarni, które spalają 9,3% całej puli odpadów komunalnych. Dla porównania w Niemczech jest ich 96 (dane NFOSiGW za „Dziennikiem Gazetą Prawną”). W Niemczech jednak mówi się dziś raczej o zamykaniu instalacji niż otwieraniu kolejnych. Jedna z najstarszych organizacji ekologicznych w Niemczech NABU (Naturschutzbund Deutschland) proponuje, by sukcesywnie zamykać jak najwięcej instalacji w celu ograniczenia emisji CO2. Problemem w Niemczech jest też koszt modernizacji istniejących instalacji, które zostały zbudowane kiedyś, a dziś muszą spełniać rygorystyczne normy dotyczące ochrony środowiska. Organizacje ekologiczne w Niemczech sugerują wprowadzenie podatku dla instalacji spalających odpady, by ograniczyć ich działalność.
Spalarnie na ogół buduje się w modelu partnerstwa publiczno-prywatnego. W praktyce często jest tak, że prywatna firma buduje instalacje, a samorząd zobowiązuje się zapewnić dostawę odpadów na pewnym poziomie. Jeśli nie zapewni odpowiedniego poziomu i tak musi płacić określoną kwotę. Niezależnie od tego, czy będziemy produkować więcej czy mniej odpadów, samorząd będzie musiał zapewnić dostawę na pewnym poziomie. Firma budująca instalacje może więc zarabiać podwójnie, na śmieciach niedostarczonych od jednego samorządu i śmieciach dostarczonych przez inny samorząd. Oznacza to, że jeśli zbudujemy zbyt wiele spalarni, ograniczymy produkcję odpadów i zwiększymy udział recyklingu (co powinniśmy robić według wytycznych Unii Europejskiej), możemy stanąć przed problemem nadmiernej ilości spalarni i kosztów z tego wynikających.
Emisje CO2 i zanieczyszczeń
Problemem spalarni są także emisje CO2, które negatywnie przyczyniają się do zmian klimatycznych. Jak wyjaśnia Paweł Głuszyński z Towarzystwa na rzecz Ziemi: Unia Europejska dąży do redukcji emisji CO2, a spalarnie emitują ich duże ilości, to około 1 tona na tonę spalanych odpadów. Gdybyśmy te odpady składowali, emisje byłyby 4-krotnie niższe, dlatego, jeśli chodzi o ograniczenie emisji, lepiej jest odpady składować, niż je spalić. Do tej pory spalarnie nie były ujęte w reżimach emisji CO2 (system handlu emisjami), ale mogą być do nich włączone. Wtedy znacząco wzrosną koszty pracy każdej takiej instalacji. Spalarnie emitują nie tylko CO2, ale także inne zanieczyszczenia. Ten problem szczególnie niepokoi mieszkańców dzielnic, gdzie mają być budowane spalarnie odpadów. Czy obawy mieszkańców są uzasadnione? Piotr Barczak, ekspert Europejskiego Biura Ochrony Środowiska, wyjaśnia: Na pewno spalarnie posiadają system oczyszczenia spalin, do czego są zobowiązane. Monitoring spalin musi być raportowany. Limity zanieczyszczeń dopuszczone w legislacji nadal dopuszczają jednak pewne emisje zanieczyszczeń, a liczne badania dowodzą, że spalanie odpadów emitują dużą ilość zanieczyszczeń. Oczywiście w ograniczonym stopniu, dopuszczalnym przez prawo, ale w przeliczeniu na ilość dni pracy zsumuje się to w dużą całkowitą ilością zanieczyszczeń.
Zaniedbany recykling
Co ważne gminy już w 2020 roku muszą
osiągnąć poziom 50% recyklingu, a do 2035 minimum 65%. Brak realizacji tego
wymogu będzie oznaczał kary. Samorządy jak na razie niewiele robią, by osiągnąć
te cele. Ze względu na priorytety unijne w dążeniu do gospodarki o obiegu
zamkniętej od budowy instalacji spalania śmieci znacznie ważniejsze są
inwestycje w recykling i selektywną zbiórkę. Szczególnie istotne są inwestycje w frakcję bio,
która stanowi
największą część odpadów.
Odpady bio mogą stanowić nawet 40% wszystkich odpadów, są to na przykład te
z koszenia trawników czy odpady kuchenne. Aby poddać je recyklingowi, musimy je
prawidłowo zebrać i dostarczyć do instalacji, które mogą je
przetworzyć. Potrzebujemy zwiększyć wydajność kompostowni i biogazowni. Na to
powinny pójść środki, tymczasem chcą inwestować w spalarnie. Cały wysiłek
intelektualny i finansowy idzie w nie w tym kierunku, jaki jest potrzebny
– mówi Paweł Głuszyński.
Innym priorytetem powinny być odpowiednie regulacje, które ograniczą produkcję śmieci. Szacuje się, że od lat 50. XX wieku wyprodukowano 8 miliardów ton tworzyw sztucznych. Tylko 9% z tych tworzyw zostało poddanych recyklingowi. Reszta skończyła w środowisku naturalnym lub została spalona. Tworzyw sztucznych produkujemy zbyt dużo, a ich produkcje można byłoby przecież ograniczyć, na przykład poprzez wprowadzenie systemów kaucyjnych, butelek wymiennych czy po prostu ograniczenie wprowadzania na rynek opakowań plastikowych. Zamiast więc spalać śmieci, lepiej produkować ich mniej. A wyprodukowane już odpady przetwarzać z powrotem w nowe produkty.