W czasach korporacyjnego kapitalizmu przywykliśmy do identyfikowania własności prywatnej z własnością indywidualną. Nawet będąc w opozycji do obowiązującego systemu, uznajemy za pewnik, że aktywność gospodarcza jest prowadzona przez firmy zorientowane na indywidualny zysk. Tymczasem spółdzielnie (zastępczo kooperatywy), wspólnotowe formy gospodarcze, działają na świecie bardzo prężnie, oferując, według danych Międzynarodowej Organizacji Pracy, przeszło 100 milionów miejsc pracy – o 20% więcej niż międzynarodowe korporacje. W Szwajcarii spółdzielnie są głównym pracodawcą w sektorze prywatnym, we Francji i Włoszech oferują ponad milion miejsc pracy, w Indiach tylko w sektorze mleczarskim zatrudniają prawie 13 milionów osób. W Japonii całe rybołówstwo jest zorganizowane spółdzielczo. W Hiszpanii kooperatywa Mondragon, jedna z największych w Europie i siódma pod względem wysokości obrotów firma w kraju, działa w gałęziach finansów, przemysłu, sprzedaży detalicznej, ale również edukacji. Przykłady można mnożyć, a mimo to spółdzielczość nadal postrzegana jest jako działanie peryferyjne.
W Polsce zrzeszonych w Krajowej Radzie Spółdzielczej jest około 10 tysięcy spółdzielni. Według danych z 2016 roku większość stanowią spółdzielnie mieszkaniowe (3722), chłopskie i rolne (odpowiednio 1115 i 682) oraz socjalne (1054). Istnieje też sporo spółdzielni produkcyjnych, w tym znana, funkcjonująca od 1951 roku Muszynianka (do 2005 roku działająca jako Spółdzielnia Postęp). Transformacja w 1989 roku zahamowała rozwój tego sposobu organizowania przedsiębiorczości, ale trend ten został odwrócony po naszym wejściu do Unii Europejskiej. W ostatnim czasie zapanowała wręcz moda na zakładanie spółdzielni. Jak grzyby po deszczu rosną przede wszystkim spółdzielnie spożywcze zakładane przez coraz młodsze osoby, działające z większym lub mniejszym sukcesem. Zjawisko to uzasadniają wyniki badań przeprowadzone kilka lat temu przez Ford Foundation wśród studentów, którzy w przeważającej większości zadeklarowali, że od pracy oczekują przede wszystkim spełnienia, uczestnictwa w społeczności, rozwoju, poczucia bycia potrzebnym i sprawczym. Z punktu widzenia tych oczekiwań zaangażowanie w kooperatywę ma większy sens niż praca najemna.
Spółdzielnie zbudowane są wokół innych niż korporacje wartości. Podczas gdy korporacje zorientowane są na zysk akcjonariuszy, podstawą spółdzielni jest paradygmat „dobrej pracy”, czyli sprawiedliwych wynagrodzeń, stabilności zatrudnienia, zabezpieczeń społecznych, partycypacji i współdecydowania oraz równości szans. W spółdzielni obowiązuje zasada „jeden członek – jeden głos”, w odróżnieniu od korporacji, gdzie zasadą jest „jedna akcja – jeden głos”. W spółdzielni każdy członek ma realny wpływ na decyzje podejmowane przez przedsiębiorstwo, które zapadają w procesie dialogu i głosowania. W korporacji o decyzyjności przesądza posiadany kapitał, według zasady „im więcej akcji, tym większa władza”. W tym modelu pracownik nie ma praktycznie żadnego wpływu na kierunek rozwoju przedsiębiorstwa, nie uczestniczy też w zyskach. Funkcjonowanie spółdzielni jest ufundowane na współpracy – jako członkowie pracownicy są jej współgospodarzami i współwłaścicielami. Zysk z działalności takich firm jest dzielony między członków, a nadwyżki często przeznaczane na cele społeczne, takie jak poprawa lokalnej infrastruktury, organizacja wydarzeń dla społeczności czy fundowanie grantów dla lokalnych organizacji pozarządowych. Spółdzielnie łączą ekonomiczne i społeczne sfery życia, sztucznie rozłączone wraz z rozwojem kapitalizmu. Konsekwencją tego jest poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne, włączając w to środowisko naturalne – temat palący i ostatnio szeroko dyskutowany. Najlepszym przykładem dbałości o środowisko są japońskie spółdzielcze łowiska, które jako jedne z niewielu zachowały zrównoważony ekosystem.
Organizowanie spółdzielcze ma też sens z czysto ekonomicznego punktu widzenia: produktywności i stabilności przedsięwzięcia. Pracownicy spółdzielni, uczestnicząc w decyzjach i zyskach, są zmotywowani i pracują wydajniej. Takie przedsiębiorstwa mają większe szanse na przetrwanie. Badania przeprowadzone na zamówienie rządu kanadyjskiego pokazały, że w prowincji Quebec ponad 6 z 10 założonych spółdzielni funkcjonujących w sektorze prywatnym przetrwało dłużej niż 5 lat. W porównaniu, wśród firm opartych na własności indywidualnej granicę 5 lat funkcjonowania przekroczyło 4 na 10 firm. Tendencja ta była podtrzymana również w perspektywie 10-letniej – statystyki pokazały stosunek 4:10 w spółdzielniach w porównaniu z 2:10 w pozostałych przedsiębiorstwach.
Minusem działania spółdzielczego może być tempo podejmowania decyzji. Zaangażowanie każdego członka w podjęcie każdej decyzji siłą rzeczy jest czasochłonne, firmy te mogą więc działać nieco wolniej. Większa liczba osób zaangażowanych może też potencjalnie oznaczać większe prawdopodobieństwo konfliktu, jednak niewiele wiadomo na ten temat. Zarządzanie w firmach opartych na własności indywidualnej jest zbadane i skodyfikowane. W tysiącach szkół wyższych na świecie kształci się managerów, bazując na istniejącej wiedzy na temat organizacji. Funkcjonowanie spółdzielni jest poza głównym nurtem informacji i nauki, dlatego stosunkowo mało wiemy na temat sposobu, w jaki radzą sobie one z codziennymi wyzwaniami. Należałoby zbadać te organizacje – a jest co badać.
Wiedząc więcej na temat spółdzielni, można by podjąć aktywne działania na rzecz ich wspierania. Mogłyby one działać prężniej w odpowiednio przygotowanym dla siebie otoczeniu. Więcej spółdzielni mogłoby oznaczać lepszą pracę, silniejsze społeczności i zdrowsze środowisko naturalne.
W pierwszych minutach filmu The Take: Occupy, Resist, Produce (Przejęcie, 2004) oglądamy wywiad w programie Hardtalk (BBC) z Naomi Klein, kanadyjską dziennikarką i aktywistką, autorką książek takich jak No Logo i To zmienia wszystko. Dziennikarz Hardtalk polemizuje z Klein i mówi: „Zawsze ma pani tyle do powiedzenia na temat wypaczeń kapitalizmu, ale jakoś nigdy nie dowiedziałem się, co proponuje pani w zamian”. Klein mówi, że ten komentarz dał jej wiele do myślenia, rozpoczęła więc poszukiwania przykładów alternatywnych sposobów organizowania przedsiębiorczości na świecie. Tym sposobem trafiła na zjawisko przejmowania upadłych przedsiębiorstw w Argentynie przez ich pracowników. Po kryzysie w 2001 roku zbankrutowała tam ogromna liczba firm we wszystkich branżach. Tysiące ludzi straciły pracę. Po pierwszym okresie rozpaczy i bezskutecznych prób znalezienia nowego zatrudnienia, Argentyńczycy zaczęli organizować się w kooperatywy i przejmować zakłady, w których wcześniej byli zatrudnieni jako pracownicy najemni. Oglądamy, jak doprowadzają maszyny do stanu używalności, rozpoczynają produkcję, walczą z biurokracją, zastanawiają się nad najlepszymi sposobami podejmowania decyzji. Nowy sposób działania rodzi się w bólach, ale koniec końców jest skuteczny. Mniej więcej 15 lat od swojego powstania wiele z utworzonych w tamtym czasie kooperatyw nadal działa.
Organizowanie spółdzielcze jest wyzwaniem, wiemy na jego temat stosunkowo niewiele, ale z całą pewnością jest możliwe. Być może sprawa jest w rzeczywistości mniej skomplikowana, niż nam się wydaje. Jak powiedziała w The Take jedna ze szwaczek z argentyńskiego spółdzielczego przedsiębiorstwa odzieżowego: „Jak dla mnie sprawa jest prosta. Od tego, co zarobiłaś, odejmujesz to, co wydałaś, i wychodzi ci zysk”.