Sportowa emerytura. Dla wyczynowców to przejście na boczny tor i trudny moment w życiu. Dla rzeszy amatorów ten termin oznacza jednak coś zgoła przeciwnego – szansę na przedłużenie dobrej formy psychofizycznej do późnego wieku.
Gram w curling. Tak, chodzi o zimową dyscyplinę olimpijską, w której szczotkuje się lód przed jadącym kamieniem (co, jak wiadomo, stanowi powód niezliczonych żartów). Były lata, w których grałem na tyle wyczynowo, na ile było to w Polsce możliwe, a moja dawna drużyna może się pochwalić paroma sukcesami. Curling jest sportem, którym można cieszyć się długo, gdyż poziom rywalizacji nie spada w nim tak szybko, jak w wielu innych grach zespołowych. Podczas treningów w jednym z miast Szwecji mieliśmy okazję grać z drużyną 80+ – i to znacznie „plus”, ponieważ jeden z rywali zbliżał się do wieku stu lat. Widok, gdy zajeżdżał pod lodowisko leciwym volvo, by się trochę poślizgać i wypuścić parę kamieni, był krzepiący. Tym bardziej że, jak się okazało, karierę sportową rozpoczął już jako człowiek dorosły, by nie rzec – starszy.
Znamy jednak i takich, którzy zaczynali młodo i wciąż cieszą się grą. W światowym curlingu obok rywalizacji juniorów czy seniorów toczy się rywalizacja weteranów, czyli graczy 50+. Wielu z nas, którzy zaczynali grać w Polsce dwie dekady temu, wiąże z nią duże nadzieje, bo „pięćdziesiątka” już jawi się na horyzoncie.
Dyscyplin, dzięki którym można przedłużyć sportową aktywność, nie brakuje. Przed kilkoma laty rozmawiałem z wiekowym (niemal dosłownie) tenisistą. Eugeniusz Czerepaniak miał wówczas 94 lata i był na fali wznoszącej w krajowej klasyfikacji dla graczy 85+, mimo że rywalizował w niej z przeciwnikami młodszymi o blisko dziesięć lat. – A czasem, kiedy nie ma wystarczającej liczby graczy, muszę schodzić do młodszej kategorii 80+ – mówił. Czerepaniak w młodości brał udział w rozgrywkach wojewódzkich, lecz w tamtym okresie nigdy nie był wybitnym tenisistą. W kategorii długowieczność bił za to rekordy. – Same uderzenia nie są problemem, decyduje sprawność poruszania się po korcie. Mam trochę „cięższe” nogi niż młodsi przeciwnicy.
W sporcie wyczynowym starość zwykle przychodzi szybko. Sposobem na jej oswojenie może być sport uprawiany amatorsko. To dlatego powyższe przykłady są tak wartościowe, podobnie jak styl życia, w którym sport uprawia się czynnie, a nie przed ekranem telewizora z puszką Mocnego Fulla w dłoni.
Życie po sporcie
Tenis, w odróżnieniu od curlingu, jest dyscypliną, wokół której kręcą się duże pieniądze i światowe sławy. To sprawia, że nie wszyscy po zakończeniu wielkiej kariery odnajdują się w nowej rzeczywistości. Pomimo tego mają świetlane perspektywy – rolę coacha (czyli szefa sztabu szkoleniowego) w obozie młodej gwiazdy, komentatora telewizyjnego, szefa krajowej czy nawet światowej federacji, wreszcie uczestnika rozgrywek weteranów, które w tenisie są świetnie rozwinięte i popularne, jako że wielu widzów wciąż chce oglądać dawne, a czasem nawet bardzo dawne gwiazdy. Jednak, mimo takich perspektyw, niektórzy wielcy potrafią się zagubić. Przykładem jest Niemiec Boris Becker, trzykrotny mistrz Wimbledonu, który niedawno wyszedł z kilkumiesięcznej odsiadki w brytyjskim więzieniu, gdzie trafił po wyroku za przestępstwa finansowe. Pogubił się także nieżyjący już Fin Matti Nykänen, legenda skoków narciarskich. Prasa, nie tylko brukowa, latami rozpisywała się o jego barwnym życiu, naznaczonym jednak alkoholem i przemocą. Podobnych przykładów nie brakuje.
Można zaryzykować stwierdzenie, że „sportowa starość” stanowi swego rodzaju próbę przed starością właściwą. Człowiek zostaje pozbawiony dotychczasowego zajęcia, a zakład pracy już go nie potrzebuje, więc można odnieść wrażenie, że życie minęło. I, podobnie jak w prawdziwym, także w życiu gwiazdorskim na poradzenie sobie ze starością nie ma żadnej recepty. Bo przecież wielu (a może wypada powiedzieć: większość) sobie radzi – wychowuje dzieci, inwestuje czy podejmuje wspomniane role okołosportowe, w których gwiazdy po zakończeniu kariery są niekwestionowanymi ekspertami i, co ważne, pozostają w ruchu. W licznych przypadkach nie ma zresztą innego wyjścia, bo nie wszystkie dyscypliny przynoszą takie profity jak piłka nożna, tenis czy golf, a tzw. emerytura olimpijska przysługuje przecież nielicznym (w Polsce obecnie to niespełna 600 osób).
Formuła dla ludu
Z emeryturą czy bez, zawodowcy to jednak garstka wszystkich sportowców. Tymczasem można odnieść wrażenie, że instytucje publiczne zapatrzyły się wyłącznie w sport wyczynowy. Nie tylko zresztą zapatrzyły, ale i zapłaciły. Po wielu miesiącach targów doszło do porozumienia, w efekcie którego Kraków i Małopolska zorganizują latem tego roku Igrzyska Europejskie – imprezę bez istotnego znaczenia, za to pochłaniającą duże środki (o sprawie pisaliśmy w jednym z poprzednich numerów „Równości”). Stanęło na tym, że Miasto Kraków i Marszałek Województwa Małopolskiego dołożą do budżetu igrzysk po 100 mln zł, zaś kolejne 200 mln wpłynie z budżetu centralnego. Wszystkie dodatkowe koszty, które mogą pojawić się na skutek zmiany cen czy innych niemożliwych do przewidzenia okoliczności, pokryje Skarb Państwa. Ponadto rząd przekaże Gminie Miejskiej Kraków 350 mln zł na sfinansowanie rozpoczętych i nowych inwestycji w infrastrukturę oraz 150 mln zł na inwestycje sportowe. Inwestycje są potrzebne, ale czy wymagają one aż organizowania igrzysk za 400 mln zł?
Samorządy współfinansują także wiele innych imprez czy drużyn sportu zawodowego, które stanowią część sportowego biznesu i powinny być finansowane raczej z budżetów firm komercyjnych oraz wpływów z biletów.
Jak wynika z raportu „Rzeczpospolitej” opublikowanego w 2021 r., wsparcie samorządów ma kluczowe znaczenie dla klubów ligowych, a nawet całych dyscyplin. W niektórych przypadkach miejskie pieniądze stanowią ponad 80% klubowego budżetu. Wyjątkiem są kluby piłkarskiej Ekstraklasy, która utrzymuje się sama z pieniędzy prywatnych sponsorów i sprzedaży praw telewizyjnych. Niżej jest już gorzej – blisko połowa wszystkich pieniędzy, które jednostki samorządu terytorialnego przeznaczają na sport wyczynowy, trafia właśnie do klubów piłkarskich z niższych lig. Kolejne pozycje na liście wydatków zajmują koszykówka, żużel i piłka ręczna.
A przecież miasta powinny raczej pracować nad tym, by zachęcać swoich mieszkańców – także seniorów – do pływania, nordic walkingu, tai chi czy narciarstwa biegowego. Staruszek z kijami może nie wygląda spektakularnie, jednak taka inwestycja też ma szansę się zwrócić – nie tyle w formie mitycznego ekwiwalentu reklamowego, ile w postaci niższych kosztów opieki senioralnej i medycznej.
Państwo, poprzez swoje spółki, także chętnie inwestuje w sport wyczynowy uprawiany przez garstkę ludzi i niemożliwy do naśladowania przez amatorów. Przykładem są miliony złotych wydawane przez PKN Orlen (wcześniej przez Grupę Lotos) na sponsoring skoków narciarskich czy być może jeszcze większe pieniądze, które wydaje on na uporczywe i niezbyt udane próby Roberta Kubicy w wyścigach Formuły 1. Zgoda, potraktujmy to jako działanie czysto marketingowe – koncern paliwowy promuje się poprzez spalanie paliwa. Ekwiwalent reklamowy związany z obecnością marki Orlen w F1, obejmujący ponad 100 tys. publikacji, wyniósł w 2020 roku 433 miliony złotych – czytamy w raporcie sponsoringowym firmy, opublikowanym w 2021 r.
Co dla nas?
Poszukajmy działań paliwowego giganta na rzecz sportu amatorskiego… Jest. Firma bierze udział w sponsoringu Maratonu Warszawskiego oraz kolarskiego Tour de Pologne amatorów, który od lat towarzyszy swojemu zawodowemu odpowiednikowi. Jeśli mielibyśmy zapraszać na nie seniorów, to raczej wybitnie sprawnych, choć trzeba przyznać, że spróbować swych sił może w nich rzeczywiście każdy. Na plus zaliczamy także 250 rowerów w systemie Płockiego Roweru Miejskiego, które dokupiła firma. Mimo wszystko struktura wydatków Orlenu na sport jest wyraźnie przechylona w stronę zawodowstwa, i to w elitarnym wydaniu. Wpłaty koncernu na sponsoring teamów F1, w których jeździł Robert Kubica (Williams i Alfa Romeo), należy szacować na dziesiątki milionów złotych rocznie.
Co pozostaje nam, szarakom, którzy nie wygrali Wimbledonu, nie przejechali Rajdu Dakar ani nie zdobyli medalu olimpijskiego? Jako amatorzy w podeszłym wieku w pewnym momencie także musimy się pogodzić ze sportową starością. Jak nie zardzewieć?
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej prowadzi otwarte konkursy ofert w ramach Programu Wieloletniego na rzecz Osób Starszych Aktywni+ na lata 2021–2025. Jeden z priorytetów programu zakłada m.in. wsparcie aktywności społecznej, która obejmuje działania mające na celu zwiększenie udziału osób starszych w aktywnych formach spędzania czasu wolnego. Na liście 130 projektów przyjętych do realizacji w 2022 r. przymiotnik „aktywny” odmieniany jest przez wszystkie przypadki. Sportowych konkretów znajdziemy jednak niewiele. Istnieje program „Rowerem po zdrowie” w Szczecinie, Międzynarodowa Olimpiada Sportowa Uniwersytetów Trzeciego Wieku i Organizacji Senioralnych w Łazach, wreszcie walking hockey, czyli hokej chodzony, w Cieszynie. Szczególnie oryginalnie brzmi ostatnia z propozycji. Okazuje się, że dwa lata temu KS Cieszyn – który prowadzi sekcję hokeja na trawie – zainspirowany przez zaprzyjaźniony Ennis Hockey Club z Irlandii, zaprosił seniorów na zajęcia z hokeja chodzonego. Grupa trenuje od lutego 2021 r., liczy około 30 graczy. To głównie byli zawodnicy i ich partnerzy, ale jest też sporo nowych osób, które z tej okazji zetknęły się z hokejem na trawie po raz pierwszy.
– Gra toczy się w bardzo spokojnym tempie. Nie chodzi o wygrywanie i zdobywanie mistrzowskich tytułów, ale o relaks w towarzystwie osób, które lubią ruch – wyjaśnia Konrad Legierski, prezes KS Cieszyn. – Kije do chodzonego hokeja są dłuższe od tradycyjnych, więc nie trzeba się schylać. Piłki są lżejsze i nie wymagają użycia dużej siły przy podaniu. Zawodnicy nie przepychają się na boisku, więc to naprawdę bezpieczny sport. Hokej spacerowy to nie tylko gra, ale przede wszystkim wspólne spędzanie czasu i integracja w zespole – dodaje.
Ministerialne dotacje dla seniorów, delikatnie mówiąc, odbiegają od wydatków na sport zawodowy. W tabeli programu Aktywni+ za rok 2022 znajdujemy dotacje rzędu 200 tys. zł, jednak – aby pozostać przy projektach jednoznacznie sportowych – sekcja hokeja na trawie KS Cieszyn otrzymała na program hokeja chodzonego 60+ jedynie 25 tys. zł.
– Dzięki dotacji z programu Aktywni+ doposażymy klub w niezbędny sprzęt sportowy i opłacimy trenerów, którzy czuwają nad podopiecznymi – zapowiada Konrad Legierski. Dodaje, że cieszyńscy seniorzy przymierzają się teraz do odwiedzenia sąsiadów w Czechach i w Austrii.
Przytoczone przykłady skłaniają do zasadniczego wniosku: jeśli uznamy, że współczesny sport ma dwa oblicza – wielkiego widowiska z jednej strony i zdrowego stylu życia na co dzień z drugiej – to warto zastanowić się, czy publiczne środki nie powinny być kierowane w znacznie większej mierze na to drugie. Igrzyska zostaną sfinansowane za sprawą korporacyjnego sponsoringu, zaś państwo i samorządy mają inne zadanie: zaszczepiać sportowe nawyki w młodości i podtrzymywać je, gdy wraz z wiekiem zapał do aktywności fizycznej słabnie.