Press "Enter" to skip to content

W chaosie informacyjnym ludzie potrzebują rzetelnych danych

Artykuły na temat epidemii mają bardzo mocne nacechowanie emocjonalne. To jest w obecnej sytuacji zupełnie niepotrzebne. Dodatkowe wzbudzanie emocji, by podbić zasięg artykułu, jest bezcelowe. Ludzie nie chcą tych emocji, bo cała sytuacja sprawia, że są kłębkami nerwów, odbijając się od ścian przez izolację społecznąmówi Michał Rogalski.

Michał Rogalski – autor arkusza Google Docs przedstawiającego informacje na temat epidemii COVID-19 w Polsce, Twitter: https://twitter.com/micalrg

Paweł Miech: Jesteś autorem arkusza kalkulacyjnego w Google Docs, w którym zbierasz dane na temat epidemii COVID-19 w Polsce. Za każdym razem, gdy próbuję oglądać dane, wyświetla się wiadomość, że jest ogromny ruch w arkuszu i niektóre funkcje są niedostępne. Czy da się stwierdzić, ile osób ogląda arkusz?

Michał Rogalski: Niestety nie jestem w stanie tego określić, ponieważ Google Docs nie daje takiej możliwości. Wiem, że na pewno ponad 100 tys. osób weszło pierwszy raz w arkusz poprzez linka na Twitterze. Nie wiadomo, ile osób odwiedza arkusz, docierając do niego z innych źródeł. Mogą to być setki tysięcy osób.

Co skłoniło cię do tego, by publikować te dane?

W pierwszej kolejności robiłem to dla siebie, bo statystyka to moja pasja i śledziłem ten światowy kryzys od samego początku. Widząc jednak, do jakiego ogromnego chaosu informacyjnego doszło, pomyślałem, że nie tylko ja potrzebuję takich danych. Postanowiłem więc udostępniać je w mediach społecznościowych. Potem samo poszło. Okazało się, że trafiłem w niszę, ludzie potrzebują rzetelnego źródła danych, które będzie bazować tylko i wyłącznie na raportach Ministerstwa Zdrowia, bez całej otoczki medialnej. Wielu ludzi nie interesuje, że ktoś, kto choruje na COVID-19 jest synem sołtysa, czy czyimś dzieckiem, ludzi interesują liczby, bo to ich uspokaja.

Z czego wynika twoje niezadowolenie z tradycyjnych mediów?

Artykuły na temat epidemii mają bardzo mocne nacechowanie emocjonalne. To jest w obecnej sytuacji zupełnie niepotrzebne. Dodatkowe wzbudzanie emocji, by podbić zasięg artykułu, jest bezcelowe. Ludzie nie chcą tych emocji, bo cała sytuacja sprawia, że są kłębkami nerwów, odbijając się od ścian przez izolację społeczną. Szukając informacji, muszą się przekopać przez wiele tekstów i mocno się napracować, żeby znaleźć rzetelne dane.

Do tego dochodzą wszechobecne fake newsy, na przykład o tym, że miasta będą zamknięte. Osoba poszukująca rzetelnych informacji jest dziś w bardzo trudnej sytuacji. Bardzo trudno jest rozróżnić prawdziwe informacje od fake newsów. Na dodatek coraz bardziej zaciera się granica pomiędzy fake newsem a artykułem, który jest teoretycznie prawdziwy, ale tak wyolbrzymiony, że nie oddaje rzetelnie prawdy.

Ile osób pracuje obecnie nad arkuszem?

Tylko i wyłącznie ja uzupełniam arkusz, ale nawiązałem kontakt z pracownikiem firmy Google, Marcinem Mnichem, który zobowiązał się przenieść dane do Google Studio. Dzięki temu moje dane zostały przeniesione na bardziej stabilną stronę. Współpracuje ze mną również Filip Chudy, który jest odpowiedzialny za prognozy rozwoju epidemii.

Bardzo szybko wokół arkusza wytworzyła się społeczność angażująca się w to, by danych było jak najwięcej, by były prawidłowe i rzetelne. Poprosiłem ludzi o dodawanie uwag, zgłaszanie błędów, teraz moja skrzynka jest zawalona i nie nadążam z odpowiedziami.

Jakie trudności napotykasz w pracy nad arkuszem? Czy są informacje, których rząd nie podaje?

Brakuje danych o wyzdrowieniach i o ilości osób w stanie ciężkim. Są to informacje, które w innych krajach np. w Danii publikuje się regularnie i bardzo szczegółowo. Informowanie obywateli jest czymś, co uspokaja, buduje zaufanie do rządu, ich brak daje przeciwny efekt. Tak podstawowe dane powinny być publikowane przez Ministerstwo Zdrowia.

Czy wszystkie informacje wprowadzasz ręcznie? Czy ministerstwo udostępnia jakieś pliki?

Wszystko wprowadzam ręcznie na podstawie dziennych komunikatów Ministerstwa Zdrowia. Jest narzędzie na stronie Ministerstwa Zdrowia, ale jest ono bardzo ograniczone, by nie powiedzieć wręcz prymitywne. Ogranicza się do zwykłej mapki i liczb w województwach.

Inne kraje mają znacznie lepszą politykę informacyjną. Dania zrobiła to, co ja w arkuszu, podają szczegółowe dane, ilość przypadków w podziale na płeć, wiek, dokładne regiony, nie tylko województwa, ale informują również o podziale na tamtejsze odpowiedniki powiatów.

Z drugiej strony jednak nie wszystkie kraje radzą sobie tak dobrze, jak Dania. Niemcy na przykład nie informują w ogóle o ilości wykonanych testów, więc obywatele mogą czerpać informacje na ten temat tylko z mediów. Informowanie w Polsce nie należy do najgorszych, ale mamy prawo oczekiwać najwyższej jakości od rządu.

W moim arkuszu nie czerpie informacji z mediów, ponieważ często są błędne lub nierzetelne. Biorę wyłącznie dane z Ministerstwa Zdrowia. Nie podaje danych o wyzdrowiałych, pomimo tego, że często pojawiają się w mediach. Brak oficjalnych danych na ten temat zakłamuje rzeczywistość. Dane niepełne wprowadzają czasem w błąd bardziej niż brak danych.

Twoje dane i wykresy są wykorzystywane przez wiele osób publicznych, czasem bez podania źródła. Czy często zdarzają się takie sytuacje?

Jestem bardzo wyczulony na sytuacje, gdy ktoś wykorzystuje moją pracę i nie podaje źródła. Na szczęście nie miałem wiele takich przypadków. Niezależnie od tego, czy robi to poseł RP, czy znany dziennikarz sportowy z milionem obserwujących, będę takie sytuacje wytykał palcem.

Wspomniany poseł, który wykorzystywał moje wykresy do swojej argumentacji bez podania źródła, przeprosił mnie później. Prezenter sportowy przemilczał sprawę, mimo tego, że mam pewność, że zauważył tweeta, gdzie mu to wytknąłem, bo zasięgi posta były ogromne.

Wspomniałeś o prognozach. Jaka jest twoja prognoza dotycząca rozwoju epidemii w Polsce?

Nadal jesteśmy we wzroście wykładniczym, każdego dnia mamy więcej przypadków. Na pewno jesteśmy przed szczytemepidemii. Zasady izolacji społecznej zostały wprowadzone po to, by odejść od krzywej wykładniczej i przejść do krzywej logistycznej. Prawdopodobnie jeszcze wiele czasu minie do dnia, gdy nie pojawi się żadne zachorowanie, ale na pewno dojdziemy do momentu, gdy krzywa się załamie, a dzienne przyrosty nowych przypadków będą niższe. Kiedy będzie ten moment? Nie wiemy. Możemy tylko zgadywać, według mnie możliwe jest, że około 7-14 kwietnia nastąpi wyhamowanie ze względu na ogromną społeczną izolację.

Jak oceniasz wprowadzone zasady izolacji społecznej? 

Są bardzo potrzebne. Niektórzy sądzą, że szkodzą gospodarce, ale tragedia, która wydarzyłaby się bez tego i tak odbiłaby się na gospodarce. Ludzie martwi nie mogą przecież pracować, chorzy również, a bez izolacji społecznej zgonów i zachorowań byłoby dużo więcej.

Obecny czas izolacji to czas na przygotowanie państwa. Siedząc w domu robimy miejsce w szpitalu dla nowych chorych, nie dopuszczamy do sytuacji, że dla kogoś braknie respiratora. Nie przeciążamy służby zdrowia.

Pamiętajmy jednak, że to nie może być przeciągane w nieskończoność. Zegar tyka. Rząd ma ostatnie dni czy tygodnie, by się przygotować. W końcu w pewnym momencie ludzie będą mieli dość siedzenia w domu, będą chcieli wyjść, nastąpi rozluźnienie społeczne. W obecnej sytuacji jednak innej opcji niż izolacja społeczna nie było.