Press "Enter" to skip to content

Starość bez biedy?

W trakcie pisania tego tekstu na francuskich ulicach dochodzi do masowych demonstracji i protestów przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego. Składana przez Prawo i Sprawiedliwość (a następnie dotrzymana w 2017 r.) obietnica cofnięcia dokonanej przez rząd PO-PSL podwyżki tego wieku (z 2012 r.) była jedną z głównych przyczyn zwycięstwa wyborczego tej partii w 2015 r., a także jej utrzymania się przy władzy po wyborach w 2019 r.

Te przykłady to tylko dwa spośród wielu wskazujących na to, jak ważną rolę w społecznej świadomości odgrywa temat systemu emerytalnego. Ten system jest zresztą jedną z tych części polskiego państwa opiekuńczego, która stale podlega kolejnym, mniejszym lub większym, zmianom przynajmniej od końca lat 90. XX wieku. Nie milknie także żarliwa debata zarówno nad jego problematyczną przeszłością, jak i najczęściej rysowaną w katastroficznych barwach przyszłością.

Przekręt emerytalny

Poza manipulowaniem wiekiem emerytalnym całkowitą przebudowę systemu przeprowadził rząd Jerzego Buzka w swojej reformie z 1999 r. Wówczas to system zdefiniowanego świadczenia został zastąpiony przez system zdefiniowanej składki. Tym samym wysokość emerytur uzależniono wyłącznie od sumy odprowadzanych w przeszłości przez danego emeryta składek oraz oczekiwanej długości dalszego życia. Wcześniejszy system wyliczał wysokość emerytury za pomocą algorytmu, w którym uwzględniano wcześniejsze zarobki i staż pracy, ale także tzw. kwotę bazową, dzięki czemu zmniejszano nierówności emerytalne. W nowym systemie ten mechanizm już nie występuje. Ponadto przeprowadzono częściową prywatyzację emerytur poprzez wprowadzenie tzw. Otwartych Funduszy Emerytalnych.

Reforma obiecująca poprawę zamożności emerytów i spędzanie starości pod palmami w egzotycznych krainach okazała się być może najgorszą z reform rządu AWS-UW (a konkurencja w tym zakresie jest naprawdę zaciekła). Ta neoliberalna reforma, wspierana przez instytucje finansowe, była niekorzystna dla ogromnej większości emerytów, szczególnie tych o niższych zarobkach. Miała również fatalne konsekwencje dla kobiet – prawie 4 na 5 urodzonych po 1980 r. może w obecnym systemie liczyć jedynie na emeryturę minimalną (która obecnie wynosi 1445 zł „na rękę”).

Co więcej, media od pewnego czasu donoszą o rosnącej liczbie osób, których staż pracy jest niewystarczający (20 lat stażu pracy w przypadku kobiet i 25 lat stażu w przypadku mężczyzn), by uzyskać prawo do emerytury. Jedną z przyczyn tego zjawiska są lata przepracowane na nieoskładkowanych umowach śmieciowych. W zeszłym roku problem ten dotyczył już 360 tys. osób, a liczba ta gwałtownie rośnie (jeszcze 5 lat wcześniej, w 2017 r., było to 166 tys., a 10 lat temu, w 2012 r. – 36 tys. osób). W związku z tym coraz częściej mówi się o kolejnej całkowitej przebudowie systemu emerytalnego w kierunku tzw. emerytury obywatelskiej.

Każdej i każdemu po równo

Emerytura obywatelska to świadczenie wypłacane wszystkim osobom w danym wieku w tej samej wysokości. Zakłada się, że od przekroczenia wieku emerytalnego celem systemu jest zapewnienie wszystkim obywatel(k)om/rezydent(k)om życia na poziomie godnego minimum. Żadna starsza osoba nie powinna popaść w biedę bez względu na to, jakie decyzje podejmowała w swoim życiu w zakresie zawodu, pracy czy formy życia rodzinnego i rozrodczości. Emerytury nie są związane z odprowadzanymi składkami (składki ulegają likwidacji) i są finansowane bezpośrednio z budżetu państwa.

Systemy emerytury obywatelskiej funkcjonują w takich krajach jak Kanada, Australia, Nowa Zelandia czy Dania. W Polsce o podobnym pomyśle mówili przedstawiciele różnych środowisk: od liberalnych, takich jak ekonomista (i obecny członek Rady Nadzorczej ZUS z ramienia organizacji pracodawców) Robert Gwiazdowski i think tank Centrum im. Adama Smitha, przez Janusza Palikota, po Wiosnę Roberta Biedronia i partię Razem. Jednak zarówno konkretny kształt, jak i uzasadnienia tych propozycji bardzo się od siebie różnią.

Centrum im. Adama Smitha zaproponowało wysokość 900 zł dla emerytury obywatelskiej w 2012 r., zaś partia Razem – 1500 zł w 2017 r. Jeśli chcemy wiedzieć, ile wynosiłyby obie propozycje dzisiaj, musimy uwzględnić spadającą wartość złotego, czyli inflację. Gdy to uczynimy, widzimy wyraźnie różnicę między niską, liberalną wersją emerytury obywatelskiej, która w 2023 r. wyniosłaby niecałe 1223 zł (czyli mniej niż emerytura minimalna!), a wersją lewicową, która równałaby się 1977,02 zł. Warto zaznaczyć, że partia Razem proponuje dodatkowo powołanie publicznego funduszu inwestycyjnego (wzorem Danii), który byłby finansowany ze składek pracowników i zapewniał wzrost emerytur o przeciętnie 500 zł – tworząc tym samym II filar systemu emerytalnego. Fundusz ten inwestowałby w niedoinwestowane, choć zyskowne sektory gospodarki, takie jak energetyka czy infrastruktura.

Krytyka i odpowiedź

Postulat emerytury obywatelskiej wzbudza żywe reakcje, także negatywne. Krytyczki i krytycy najczęściej podnoszą następujące argumenty:

 „Nie stać nas na to!”. To argument, który mówi, że musimy się po prostu pogodzić z tym, że znaczną część społeczeństwa czeka starość w nędzy lub praca do śmierci (przy rozwiązywaniu problemów systemu wydłużaniem wieku emerytalnego). Ale przecież to, czy jesteśmy w stanie zdecydować się na większe wydatki na rzecz godnych emerytur, jest po prostu wyborem politycznym – odwagą sięgnięcia do kieszeni najzamożniejszych, korporacji, mądrego gospodarowania długiem i bezpośrednią emisją pieniądza albo tchórzostwem wobec silnych i tępym doktrynerstwem w rozumieniu finansów publicznych.

„Ludzie przestaną pracować”. To argument podobny do kierowanego wobec zwolenników dochodu podstawowego. I podobnie jak w przypadku takiego dochodu, tak i w kontekście emerytur jest on zupełnie bezpodstawny (zwykle także oparty na uprzedzeniach wobec klas niższych). Poczucie bezpieczeństwa nie powoduje zmniejszenia aktywności ekonomicznej, ale jej zwiększenie, na co istnieją niezliczone przykłady rozmaitych eksperymentów i badań. Trudno także wyobrazić sobie, że ktoś rezygnuje z pracy zarobkowej lub pracuje (i zarabia) znacznie mniej, bo wie, że będzie miał zapewnione zaspokojenie podstawowych potrzeb, gdy się zestarzeje.

„Ludzie uciekną w szarą strefę”. To argument odnoszący się do kwestii motywacji i zachęt. Zgodnie z jego logiką system składkowy, premiujący jednostki, które zarabiają więcej i płacą większe składki na ubezpieczenie społeczne, powstrzymuje przed ukrywaniem dochodów i przechodzeniem do szarej strefy. Jednak postawienie sprawy w ten sposób jest przyznaniem się do kapitulacji instytucji kontrolnych państwa. De facto zaś odzwierciedla on jedynie ich wieloletnie niedofinansowanie, które najwyraźniej widać na przykładzie Państwowej Inspekcji Pracy.

Warto się też zastanowić nad podstawowym założeniem obecnego i najpopularniejszego systemu emerytalnego uzależniającego wysokość emerytury od wysokości wcześniejszych składek. Dlaczego wydaje nam się oczywiste, że tak jest, skoro płacenie składki zdrowotnej nie skutkuje lepszym dostępem do lekarza lub wyższym poziomem usług zdrowotnych? Podobnie płacenie wyższych podatków dochodowych nie przekłada się na możliwość jeżdżenia lepszymi drogami niż pozostali obywatele, preferencje dla dzieci w rekrutacji do dobrych szkół ani zwolnienia z opłat za wstęp do parków narodowych. Dlaczego system emerytalny miałby być tutaj szczególny i wyłączony z uniwersalistycznego charakteru państwa opiekuńczego opartego na zasadzie redystrybucji – większych kosztów ponoszonych przez tych, którym (także dzięki infrastrukturze czy usługom publicznym) udało się zarobić więcej?

Należy zadać także inne pytanie: czy zabezpieczenie emerytalne powinno reprodukować nierówności wynikające z dochodów wypracowanych w trakcie życia zawodowego? Dlaczego ta część funkcjonowania państwa opiekuńczego ma nie tylko nie zmniejszać nierówności, ale je podtrzymywać, a nawet pogłębiać?

Nieprzekonujące są argumenty wskazujące na konieczność utrzymania różnicy w wielkości konsumpcji, do której emeryci i emerytki przyzwyczaiły się w trakcie swojego życia. Podobnie niezasadne są sugestie dotyczące motywacji do pracy, o których wspomniałem wyżej. Emerytura obywatelska jest po prostu sprawiedliwym rozwiązaniem, które stawia sobie za cel to, by nikt na starość nie był biedny, i jest w stanie zrealizować ten cel najskuteczniej.