Dyskusja o pokoleniach nasycona jest złośliwymi uprzedzeniami. Millenialsi szydzą z boomerów, że nie potrafią obsługiwać komputera i nie rozumieją mediów społecznościowych. Boomerzy narzekają na millenialsów i pokolenie Z, bo współczesna młodzież podobno nie chce pracować, a cały swój czas spędza przed ekranami komputerów i smartfonów. Na ile trafne są te stereotypy?
Kategorie pokoleniowe doczekały się swoich bogatych opisów. Za pokolenie Z uważa się osoby urodzone między 1995 a 2012 r. Millenialsi to ludzie urodzeni w latach 80. i wczesnych 90. Boomerzy z kolei przyszli na świat w okresie baby boomu, czyli po II wojnie światowej, i są pokoleniem wprawdzie stopniowo schodzącym z rynku pracy, lecz wciąż na nim obecnym i to często w dominujących rolach. Pokolenia odróżniają się od siebie swoją postawą wobec rozwoju technologii. Kluczowe jest tu wynalezienie i rozpowszechnienie Internetu, mediów społecznościowych i smartfonów. Boomerzy przeżyli większość swojego życia przed epoką Internetu. Dla millenialsów nie był on wszechobecny w dzieciństwie – pamiętają oni epokę sprzed Internetu, nawet jeśli dziś odgrywa on w ich życiu ważną rolę. Generacja Z to już rdzeni mieszkańcy cyberświata, którzy nie znają rzeczywistości sprzed narodzin nowych technologii i nawet trudno jest im ją sobie wyobrazić (zob. badanie Pew Research). Definicje pokoleń nie są jednak ścisłe i charakteryzuje je swoista konwencjonalność. Przykładowo w internetowych dyskusjach każdą nieco starszą osobę nazywa się boomerem.
Stereotypowy boomer to postać jak ze skeczu Monty’ego Pythona, w którym kilku mężczyzn popija drogie wino i wspomina swoją młodość. Pomyśleć, że 30 lat temu byliśmy tak biedni, że mieszkaliśmy w domu z dziurami w suficie – mówi pierwszy. Kolejny stwierdza, że nie mieli domu – było ich 20 i mieszkali w jednym pokoju. Trzeci podkreśla, że nie tylko nie miał pokoju, lecz mieszkał na korytarzu, po czym inny mężczyzna chwali się, że mieszkał w pojemniku na wodę. Licytacja kończy się na tym, który z nich z całą rodziną mieszkał w jeziorze, był tam szczęśliwy i nie narzekał – nie to, co dzisiejsza młodzież. Skecz stał się pretekstem do utworzenia grupy na Facebooku, w której użytkownicy kolekcjonują i wyśmiewają znalezione w Internecie przejawy boomerstwa. Najczęściej są to komentarze, memy i posty nawiązujące do konwencji: „kiedyś to było, a dzisiaj nie jest”. Boomerzy narzekają, że w dawnych czasach nie było spektrum autyzmu, depresji i ADHD. Rodzice bili dzieci pasem i rzekomo nie powodowało to żadnych negatywnych konsekwencji. Boomer publikuje zdjęcia dwójki brudnych dzieci myjących się w miednicy z nostalgicznym komentarzem, jak zdrowa była taka higiena. Inny z kolei pod postem o festiwalu muzycznym narzeka, że kiedyś ludzie nie mówili o nakrywaniu głowy, bo nie było udarów słonecznych. Kolejny udostępnia mem o prodiżu (urządzeniu do gotowania z czasów PRL) i chwali kabel, którym biła go matka. Pod zamieszczonym memem kilka osób, które były bite kablem w dzieciństwie, wspomina to z żartobliwą aprobatą.
Z drugiej strony generacja Z jest wyśmiewana za swoją fiksację na punkcie technologii, egocentryzm czy skłonność do udostępniania każdego najdrobniejszego wydarzenia na TikToku, Twitterze, Snapchacie, Instagramie i innych mediach społecznościowych. Na pierwszym z nich można obejrzeć prześmiewcze filmiki, w których przykładowo gen Z prowadzi spotkanie w pracy i opowiada: witajcie kochani, ohh dziękuje Joe, tak uważam, że mój naszyjnik jest wspaniały. Inną często kojarzoną z generacją Z i wyśmiewaną cechą jest postępowy światopogląd i wrażliwość na kwestie dotyczące sprawiedliwości społecznej. W Stanach Zjednoczonych zjawisko to nazywa się szyderczo „wokeizmem”. Polskimi przykładami krytycznych głosów nt. tzw. wokeizmu są teksty Marcina Matczaka czy Jana Hartmana, którzy w „Gazecie Wyborczej” z niechęcią odnoszą się do ich zdaniem zbyt progresywnej młodzieży. Zdaniem autorów przesadza ona z poprawnością polityczną i obroną mniejszości, np. ze sprzeciwem wobec transfobii. Papierkiem lakmusowym jest dyskusja o J.K. Rowling: jeśli uważasz ją za transfobkę, jesteś generacją Z, zaś jeśli uważasz, że jest atakowana niesprawiedliwie, zapewne jesteś boomerem lub konserwatywnym millenialsem.
Otwarte jednak pozostaje pytanie, na ile te wywodzące się ze Stanów Zjednoczonych kategorie pasują do polskich realiów. Ich stosowanie czasami wydaje się nieco naciągane. Choć sondaże wskazują, że młodzież jest mniej religijna niż starsze generacje, to jednak wciąż na tle innych krajów jest dość wierząca. Z pewnością żyją w Polsce konserwatywni millelnialsi i tradycjonalistyczne osoby z generacji Z, na co dowodem jest chociażby duża popularność Konfederacji w grupie młodych wyborców. Z pewnością nie można więc amerykańskich kategorii bezrefleksyjnie przenosić do Polski. Obraz może być znacznie bardziej zróżnicowany niż w USA zwłaszcza w kwestiach światopoglądowych.
„Za komuny to było”
W polskich warunkach najważniejszym źródłem podziałów pokoleniowych jest aktywność w okresie PRL. Boomerzy pamiętają Polskę Ludową, a jej przeżycie stanowi dla nich kluczowe doświadczenie generacyjne. Kontrast pomiędzy pustymi półkami w latach 80. a sklepami pełnymi towarów po transformacji skłania jedną z grup boomerów do zachwytu nad kapitalizmem. Jej idolem jest Leszek Balcerowicz. Druga grupa z nostalgią wspomina PRL i uważa, że „nie było tak źle, a pod pewnymi względami było nawet lepiej”. Osoby utożsamiające się z takim poglądem są mniej obecne w liberalnych mediach i często określa się jako „homo sovieticus”, jednak wg badań CBOS jest to całkiem liczna grupa, która do Polski Ludowej odnosi się sentymentalnie. Ona również ma swoje enklawy w Internecie, na których można znaleźć pełne nostalgii grafiki nawiązujące do PRL, często z pozytywnym komentarzem, jakoby „wtedy było lepiej”. W mediach, zarówno tradycyjnych, jak i społecznościowych, najsilniej swoją obecność zaznacza jednak liberalna, antypeerelowska grupa boomerów.
Liberalny boomer krytykuje generację Z za niechęć do pracy, lenistwo, a młodych ludzi za rzekomo roszczeniową postawę. Taką krytykę wystosowała np. Omenaa Mensah, żona miliardera Rafała Brzoski, która stwierdziła, że dziś młodzi pracownicy co chwilę chodzą na kawkę, a rozmowy kwalifikacyjne rozpoczynają od stawiania swoich warunków.
Podobne wypowiedzi znajdziemy w wywiadzie z Mariuszem Książkiem, deweloperem Marvipol Development, który stwierdza, że pracownicy się nie angażują, co wiąże się z niżem demograficznym. Książek mówi: W 100 proc. potwierdzam, że roszczeniowość pracowników jest totalnym problemem dla pracodawców. Kiedyś był inny etos życia, pracy.
Tak wygląda generacja Z z perspektywy zamożnych boomerów. Oczywiście nie należy utożsamiać ich z wszystkimi boomerami – są wśród osoby o odmiennym spojrzeniu.
Kiedy zapytamy o to samo genzetów, obraz relacji pracownika z zatrudniającym rysuje się całkowicie inaczej. Tym, co wydaje się wyróżniać część generacji Z, jest pragnienie pracy, w której pracownicy nie są traktowani jedynie jako „zasoby ludzkie”, czyli jako roboty, które mają wykonywać określone zadania, a raczej jako jednostki, które mają emocje, wymagają szacunku i podmiotowego traktowania.
Ciekawy pod tym względem jest TikTok, który uchodzi za platformę popularną zwłaszcza wśród osób z generacji Z. Na TikToku można znaleźć wiele materiałów, które bardzo krytycznie oceniają współczesne relacje w miejscach pracy. Komentujący poruszają np. problem braku równowagi pomiędzy życiem prywatnym a pracą oraz opisują toksyczną atmosferę. W jednym z popularnych nagrań znanej tiktokerki opowiada ona, jak bardzo nie chce mieć kariery, lecz chce po prostu pracy. Nie zależy jej na tym, by awansować w korporacji, by zostać menadżerką czy dyrektorką – zależy jej jedynie na tym, by mieć pracę, za którą może się utrzymać i której nie nienawidzi. Problem w tym, że znalezienie jej wcale nie jest dla niej łatwe. Obecnie znajduje się na bezrobociu, bo w poprzedniej pracy panowała toksyczna atmosfera, a mobbing był tak powszechny, że autorka nagrania miała ochotę popełnić samobójstwo. Gdy oświadczyła szefowej, że pragnie się zwolnić, bo praca źle wpływa na jej zdrowie psychiczne, usłyszała, że nie powinna się tym przejmować.
Innym trendem na TikToku są nagrania odnoszące się do pracodawców boomerów, którzy koszmarnie traktują pracowników – płacą im stawki minimalne, po czym dziwią się, dlaczego nie mogą nikogo zatrudnić.
Burżuj boomer vs. proletariusz Z
Temat rynku pracy pokazuje wyraźnie, że duża część konfliktów pokoleniowych jest tak naprawdę konfliktem pomiędzy różnymi klasami społecznymi. Boomerzy reprezentują establishment, a więc grupę, która ma wyższą pozycję życiową, bo np. posiada nieruchomości i firmy. Boomer częściej niż millenials czy ktoś z generacji Z jest przedsiębiorcą i częściej zasiada na stanowisku, które daje mu władzę. Łatwo narzekać, że młodzi są roszczeniowi, jeśli jest się dyrektorem lub biznesmenem posiadającym mieszkanie spółdzielcze na własność czy dom zbudowany za spłacony kredyt.
Generacja Z natomiast to współczesny proletariat – młodzi ludzie częściej wykonują niżej płatne zajęcia i nie posiadają własnego lokum. Ich pozycja jest słabsza, w związku z czym są bardziej podatni na wyzysk i wykorzystanie przez innych. W takiej sytuacji krytyczne spojrzenie na współczesny kapitalizm wydaje się zupełnie naturalne.