Press "Enter" to skip to content

Biblia waginy, czyli święta księga, jakiej potrzebujemy

Mam misję – żeby kobieta zyskała rzetelną wiedzę na temat pochwy i sromu – napisała we wstępie do Biblii waginy jej autorka, dr Jen Gunter. Brzmi kontrowersyjnie, bo przecież jak to możliwe, żeby w 2020 r. kobiety wciąż nie miały pojęcia o tym, jak działa ich ciało i jak powinny dbać o zdrowie? Niestety, swoją książką Gunter udowadnia, że pomimo upływu wieków i rozwoju medycyny ginekologia, położnictwo i seksualność to obszary wciąż zdominowane przez męskie spojrzenie oraz męską perspektywę, a walka z krzywdzącymi mitami i stereotypami to żmudna codzienność.

Dr Jen Gunter to kanadyjsko-amerykańska ginekolożka specjalizująca się w leczeniu schorzeń pochwy i sromu. Jest szczególnie znana ze swojej działalności internetowej. Od 2011 r. prowadzi bloga, który osiągnął 15 mln wyświetleń i wzbudził sporo kontrowersji w mediach, głównie dlatego, że Gunter otwarcie krytykowała wątpliwe teorie dotyczące zdrowia wysuwane przez celebrytów. Autorka Biblii waginy jest też bardzo popularna na Twitterze, którego używa do dzielenia się informacjami na temat zdrowia kobiet. Obecnie obserwuje ją tam ponad 323 tys. użytkowników, a liczba ta wciąż rośnie. Gunter jest też autorką dwóch kolumn o zdrowiu kobiet w „The New York Times”.

W swojej działalności edukacyjnej skupia się głównie na opowiadaniu się za bardziej odpowiedzialnym przekazywaniem informacji o zdrowiu w mediach, mniejszym przywiązywaniem wagi do porad zdrowotnych publikowanych przez celebrytów oraz za lepszym komunikowaniem się lekarzy i lekarek z pacjentami i pacjentkami.

Podsumowaniem poglądów dr Jen Gunter jest Biblia waginy, która pierwszy raz wydana została w 2019 r. Mówiąc w ogromnym skrócie, książka przedstawia informacje medyczne o kobiecej anatomii reprodukcyjnej i koryguje popularne mity. Według rankingu Retail Council of Canada tytuł ten osiągnął nr 1 na liście bestsellerów kanadyjskiej literatury faktu. W jaki sposób książka o kobiecym zdrowiu i seksualności zyskała taką popularność i w rok stała się niemal kultowa?

Ginekolożka, której można zaufać

Wydaje się, że największa siła Biblii waginy tkwi w jej formie. Jen Gunter napisała książkę popularnonaukową, pełną rzetelnej wiedzy potwierdzonej latami praktyki i setkami zbadanych pacjentek, ale nie przeszkadza jej to pisać w sposób bardzo bezpośredni, lekki i dowcipny. Dzięki temu książka nie przytłacza wiedzą i sprawia, że podczas lektury czujemy się, jakbyśmy rozmawiali z bardziej doświadczoną przyjaciółką albo zaprzyjaźnioną lekarką, a co za tym idzie – darzymy ją większym zaufaniem.

Gunter zaufanie odbiorczyń zdobywa za pomocą jeszcze jednego zabiegu. O waginie, seksualności i chorobach dróg rodnych pisze opierając się na praktyce medycznej, ale i na swoich doświadczeniach jako kobiety. Wiedza naukowa jest bardzo ważną częścią Biblii waginy, ale to właśnie dzięki kobiecej perspektywie i osobistym przeżyciom Gunter tworzy swoim czytelniczkom bezpieczną przestrzeń i udowadnia, że w rozmowie o kobiecym zdrowiu i seksualności nie ma błahych tematów, a więc nie ma głupich pytań do ginekologa/-żki.

A jest o co pytać i o czym rozmawiać, bo, jak pisze Gunter, kobiece zdrowie jest obrośnięte szkodliwymi mitami, które trudno zdemaskować. Kobiety nie wiedzą, gdzie szukać rzetelnych informacji, a lekarze rzadko ich udzielają, trochę automatycznie ignorując potrzeby pacjentek lub uznając ich problemy za „babskie marudzenie”. Kobiety zmuszone są więc szukać porad w Internecie albo wracają do matczyno-babcinych sposobów, które nie działają albo wręcz pogarszają sytuację.

Pacjentki walczą ze wstydem nie zdając sobie sprawy, że większość ich problemów to efekt patriarchalnego i męskocentrycznego postrzegania kobiecego ciała i seksualności. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Gunter wspomina między innymi o tym, że większość kobiet wstydzi się używać lubrykantów, by polepszyć swoje życie seksualne, bo mężczyzna może pomyśleć, że nie jest wystarczająco podniecający. Autorka pisze też o legendarnym „mężowskim szwie”, który powiela szkodliwy stereotyp, że po porodzie nie ma dobrego seksu oraz że zapewnienie mężczyźnie odpowiedniej stymulacji jest nadrzędnym zadaniem kobiety. Inny ważny mit, który obala autorka Biblii waginy, to niezbędność wyjątkowych środków do higieny intymnej, zaznaczając, że to po prostu gigantyczny biznes, w którego interesie jest wmawianie kobietom, że ich naturalny zapach jest nie do przyjęcia, a badania, które ginekolożka przywołuje, wskazują, że kobiety najczęściej sięgają po środki odświeżające na życzenie mężczyzn. Depilacja okolic intymnych przez kobiety to kolejny efekt męskiego spojrzenia. Ich całkowite usuwanie, jak pisze Gunter, jest niezdrowe, gdyż w ten sposób pozbywamy się naturalnej bariery ochronnej i systemu zapewniającego wilgoć i natłuszczenie skóry krocza. Do tego swędzenie, ból, podrażnienia sprawiają, że poza „estetyką” i chęcią sprostania męskim wymaganiom ciężko znaleźć inne powody, dla których kobiety miałyby to robić.

Mężczyzny „szkiełko i oko”

Najważniejsze momenty w Biblii waginy to dla mnie właśnie te, w których Jen Gunter pokazuje, skąd wzięły się te wszystkie krzywdzące mity, stereotypy i brak rzetelnej wiedzy na temat kobiecej anatomii i zdrowia.

Gunter pisze: (…) medycyna od samego początku była uwikłana w objaśnianie zjawisk z męskiego punktu widzenia[1] i ciężko z tym polemizować, gdy dalej autorka przytacza takie fakty, jak rzekomo wędrująca po całym ciele macica, która miała powodować różnego rodzaju przykre dolegliwości, w tym np. histerię, czy że w 1844 r. dokładny anatomiczny opis łechtaczki stworzony przez Georga Ludwiga Kobelta został niemal całkowicie zignorowany przez opinię publiczną i innych naukowców, gdyż zahamowania wiktoriańskiej moralności i nauki Freuda okazały się silniejsze niż potrzeba rzetelnej wiedzy. Co więcej, w latach 20. i 30. ubiegłego wieku lekarze święcie wierzyli, że pochwa jest pełna niebezpiecznych bakterii. Jeśli dodamy do tego powszechną obsesję na punkcie „czystości” układu rozrodczego, która pochodzi z czasów, kiedy wartość kobiety wyznaczały dziewictwo i zdolność do rodzenia dzieci, a pochwa i macica stanowiły towar na społecznym rynku, a która wciąż ma się dobrze w naszych przekonaniach, to ciężko się dziwić, że większość wiedzy medycznej, którą posiadamy, oraz opinie na temat sromu czy seksu, którymi żyjemy, wciąż pochodzą sprzed setek lat, a my tylko je przepisujemy i unowocześniamy, ale nie weryfikujemy.

Męska historia i medycyna od zawsze gardziły kobiecymi narządami rodnymi, sromem i łechtaczką, odbierając nam tym samym seksualność, przyjemność, możliwość samostanowienia o własnym ciele i przede wszystkim władzę. Gunter pisze: Nieznajomość własnej anatomii, jej działania i możliwości, odbiera wewnętrzną siłę i stawia kobiety na słabszej pozycji w relacji seksualnej.

Dlatego ta książka jest tak ważna – daje nam w końcu rzetelne źródło wiedzy o kobiecym zdrowiu, a przede wszystkim pozwala odzyskać świadomość własnego ciała i uczy, jak zacząć czerpać z niego przyjemność wolną od męskich oczekiwań i ograniczeń. Gunter interesuje nie tylko zdrowie i potencjalna ciąża pacjentki, ale też jej życie seksualne.

Czytając medyczne uzasadnienia tego, że brak orgazmu podczas penetracji jest cechą, a nie wadą, punkt G nie istnieje, a kobiecy cykl podniecenia ma niewiele wspólnego z tym męskim, można poczuć ulgę, wolność i przede wszystkim przestać patrzeć na dobry stosunek seksualny jak na akt, w którym to mężczyzna musi coś osiągnąć. Najwyższa pora, by kobiety zaczęły skupiać się też na własnej przyjemności, do której, jak wielokrotnie podkreśla Gunter, mogą dojść wieloma drogami.

Wiedza nie może wykluczać

Bardzo ważne jest też to, że u Gunter seks za każdym razem zostaje zdefiniowany w zależności od orientacji seksualnej. Seks hetero nie jest tu domyślną normą, a jeśli o taki chodzi, zawsze jest to zaznaczone. Flora bakteryjna pochwy jest opisana w dwóch kontekstach, w zależności od orientacji: inna u kobiet hetero i inna u lesbijek, które mogą „wymieniać się” pożytecznymi bakteriami. Jeden z rozdziałów jest w całości poświęcony specyficznym problemom osób trans. Gunter pisze m.in. o konieczności badania szyjki macicy u transmężczyzn po korekcie czy starannej elektrolizie włosów łonowych u transkobiet. Dzięki Biblii waginy dostęp do wiedzy o własnym zdrowiu otrzymują wszyscy zainteresowani, nie tylko kobiety cispłciowe, czyli czujące zgodność pomiędzy płcią fizyczną a odczuwaną tożsamością płciową.

Gunter dużo miejsca poświęca też temu, gdzie szukać rzetelnej wiedzy medycznej na temat kobiecego zdrowia. Autorka Biblii waginy pisze:

Problem z wiedzą medyczną w internecie jest taki, że przemknęliśmy przez epokę informacyjną bez zatrzymywania się i dotarliśmy do epoki dezinformacyjnej. W jaki sposób kobiety mogą dowiedzieć się, co jest dla nich korzystne, i skąd mają wiedzieć, że to prawda, jeśli dezinformacja, kłamstwa i uprzedzenia rywalizują na równych zasadach z naukowymi faktami?

Gunter wprawdzie podaje źródła z anglojęzycznego Internetu, ale Wydawnictwo Marginesy uzupełniło bibliografię o polskie pozycje i dodało w przypisach polskie strony, na których można znaleźć informacje na omawiane przez autorkę tematy. Świetny zabieg, dzięki któremu książka staje się jeszcze bardziej uniwersalna i zachęca do poszukiwań.

Emancypacja jest waginą

Bez wątpienia Biblia waginy jest ostrym manifestem, który w naszych domach i łóżkach może dokonać prawdziwej emancypacji. Dr Jen Gunter daje nam dużo twardej wiedzy i pożytecznych faktów, przedstawionych zwięźle i dobitnie. Przede wszystkim jednak przywraca moc waginie i podkreśla, że kobieta – właśnie przede wszystkim kobieta – jest stworzona do odczuwania przyjemności. Nie chodzi jej o dominację i dyskredytowanie penisa, ale o to, żeby zarówno w medycynie, jak i w życiu seksualnym w końcu zapanowała równość.


[1] J. Gunter, Biblia waginy, tłum. Małgorzata Glasenapp, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2020.