Ogólnoświatowymi problemami kieruje uniwersalna zasada: bogaci się bogacą, a biedni biednieją. Opis tego zjawiska wymaga bezpośredniej konfrontacji, bez półśrodków, i uwzględnia nierówny podział bogactwa na świecie, tragedię koronawirusa oraz niechęć do sprawiedliwego opodatkowania miliarderów.
Do kogo należy świat?
Według najnowszego raportu World Inequality Lab najbogatsze 10% ludzkości obecnie jest w posiadaniu ponad 50% dochodu i 76% światowego majątku. W drugiej połowie znajduje się 50% najbiedniejszych, którzy posiadają jedynie 8% dochodu, a ich majątek to 2% całego majątku ludzkości. Największe nierówności dochodowe wewnątrz regionów odnotowujemy w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, zaś najmniejsze – w Europie. We wszystkich regionach najbogatsze 10% jest w posiadaniu ok. 70–80% majątku, zaś biedniejsza połowa posiada go mniej niż 5%. Od lat 80. nierówności dochodowe i majątkowe zwiększały się praktycznie w każdym miejscu na świecie. Kraje, które doświadczyły największych wzrostów, to Stany Zjednoczone, Indie i Rosja. W Polsce sytuacja nie wygląda dużo lepiej. Według Global Wealth Report 2019 w naszym kraju mamy już 116 tys. milionerów, których majątki liczy się w dolarach amerykańskich. Oznacza to, że milionerzy dolarowi stanowią 0,2% polskiego społeczeństwa, posiadając prawie 1/3 majątku całego kraju.
Statystyki nie pozostawiają wątpliwości: w kwestii nierówności świat zmierza w coraz gorszym kierunku, a media bagatelizują ten problem i wolą się zachwycać Jeffem Bezosem lecącym w kosmos. Prawdziwie historyczny dzień! – czytamy w nagłówkach portali informacyjnych, podczas gdy dniem naprawdę historycznym i rewolucyjnym byłby ten, w którym Jeff Bezos uczciwie zapłaciłby podatki. Sprawiedliwe opodatkowanie miliarderów i redystrybucja bogactwa to temat, który zwłaszcza w Polsce uchodzi za kontrowersyjny, jednak w środowiskach naukowych i wśród organizacji badających nierówności terminy takie jak „redystrybucja” czy „progresja podatkowa” są dosyć popularne i niosą pozytywne znaczenie. Tymczasem media w celu podbicia oglądalności wolą zapraszać zabawne postaci, które rzucają łatwymi do zrozumienia sloganami w stylu „podatki = komunizm”, a nie eksperta, który opowie o zawiłościach ekonomii.
Pocieszające wydaje się to, że pomimo medialnej narracji ludzie dostrzegają nierówności. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) zbadała, jak w należących do niej państwach postrzegane są nierówności dochodowe. Okazało się, że średnio 80% badanych dostrzega je i uważa, iż są one za duże. Przekonanie to wzmocniło się w ciągu ostatnich trzech dekad, w trakcie których nierówności ciągle rosły. Z badań wynika też, że Polaków charakteryzuje wysoka niechęć do podatków – jesteśmy narodem, który pomimo negatywnego stosunku do nierówności jest w dolnej części tabeli, jeśli chodzi o wolę wprowadzania progresji podatkowej.
„Wirus nierówności”
Na przestrzeni ostatnich dwóch lat ludzie umierali na choroby zakaźne, ponieważ nie otrzymali oni odpowiednio wcześnie szczepionek, które mogły być produkowane i dystrybuowane na szerszą skalę, gdyby ich formuła została udostępniona przez korporacje farmaceutyczne. Zmarli, ponieważ nie dostali niezbędnej opieki zdrowotnej ani tlenu z powodu niedoborów w niedofinansowanym systemie publicznej opieki zdrowotnej. Zmarli z powodu innych chorób, które nie mogły być leczone, ponieważ placówki publiczne były przeciążone, a ich nie było stać na opiekę prywatną. Kiedy oni umierali, najbogatsi ludzie na świecie stawali się bogatsi niż kiedykolwiek, a niektóre z największych korporacji odnotowywały bezprecedensowe zyski.
Przewiduje się, że odbudowanie bezpieczeństwa ekonomicznego dla najbardziej pokrzywdzonych przez pandemię zajmie mniej więcej dekadę. Tymczasem milionerzy odrobili straty w 9 miesięcy, by następnie jeszcze bardziej pomnożyć swoje bogactwo. Podczas pandemii koronawirusa majątek 10 najbogatszych osób na świecie podwoił się; w tym samym czasie ponad 160 mln ludzi popadło w ubóstwo. Według raportu Oxfam Nierówności zabijają nałożenie 99-procentowego podatku na majątek zdobyty w trakcie pandemii przez dziesięciu najbogatszych ludzi świata pokryłoby koszty wyprodukowania szczepionek dla wszystkich, pomogłoby w walce ze zmianami klimatycznymi i w rozwiązaniu problemu braku powszechnej opieki zdrowotnej, a oni wciąż byliby bogatsi niż przed pandemią. Jedynie 10 osób spośród ponad 7 mld ludzi mogłoby rozwiązać większość światowych problemów wyłącznie dzięki zgromadzonemu majątkowi, który obiektywnie jest im zwyczajnie niepotrzebny – żaden człowiek nie byłby w stanie wydać takiej ilości pieniędzy. To absurd, że żyjemy w świecie, który pozwala na gromadzenie ich na taką skalę, a jednocześnie ponad 2 mln ludzi rocznie umiera z głodu.
Większość osób wpędzonych w ubóstwo to tzw. pracownicy nieformalni, czyli pracujący „na czarno”. Są oni wykluczeni z ochrony socjalnej, programów wsparcia społecznego i dostępu do kredytów. W czasach kryzysu to, co posiadają, muszą sprzedawać po zaniżonych cenach, co zmniejsza ich szanse na wyjście z kryzysu i tworzy pułapkę ubóstwa, która może wpędzać w biedę na dziesięciolecia. Pułapka ta, której kosztów nie ponoszą osoby znajdujące się na szczycie gospodarki, oznacza, że nawet jeśli wzrost ekonomiczny szybko powróci, brak podjęcia konkretnych działań prawdopodobnie będzie skutkował deprywacją uboższych grup społecznych, które nie będą w stanie wyjść ze swojej ciężkiej sytuacji, co z kolei doprowadzi do jeszcze większego wzrostu nierówności.
Mimo dostępu do bezpiecznych i skutecznych szczepionek ponad 80% z nich trafiło do krajów z grupy G20, a do krajów biedniejszych – mniej niż 1%. Tak olbrzymia dysproporcja to konsekwencja sztucznego ograniczania podaży przez monopole farmaceutyczne, co przekłada się na wzrost cen, zaś firmy takie jak Pfizer/BioNTech czy Moderna pobierają opłaty nawet 24-krotnie przewyższające szacowany koszt produkcji jednej dawki szczepionki. Kiedy bogactwo garstki farmaceutycznych miliarderów szybko rośnie, skrajna nierówność w dostępie do szczepionek przedłuża pandemię i zabija kolejne tysiące ludzi.
Tragedia najmłodszych
Według danych UNICEF i Banku Światowego 1 na 6 dzieci żyje w skrajnym ubóstwie, czyli za mniej niż 1,90 USD dziennie. Choć dzieci to 1/3 światowej populacji, to właśnie one stanowią ok. połowę osób żyjących w ekstremalnej biedzie. Dzieje się tak, ponieważ najbiedniejsi zwykle mają większe rodziny (dzieci są w nich traktowane jako „zabezpieczenie finansowe”) ze względu na konieczność samodzielnego wychowania przez jednego rodzica, a w niektórych krajach przez brak dostępu do antykoncepcji; przede wszystkim jednak jest to skutek wszechobecnych nierówności, które najbiedniejszym nie pozwalają pokryć kosztów wychowania dziecka. Dzieci są ponad 2-krotnie bardziej narażone na skrajne ubóstwo niż dorośli (17,5% w porównaniu z 7,9%). W najgorszej sytuacji znajdują się najmłodsi – prawie 20% wszystkich dzieci poniżej 5. roku życia w krajach rozwijających się żyje w skrajnie ubogich gospodarstwach domowych. Już same liczby powinny wywoływać szok, choć są to dane sprzed pandemii, która z pewnością jeszcze pogorszy warunki życiowe najuboższych.
Udowodniono, że dorastanie w biedzie prowadzi do wielu negatywnych konsekwencji w życiu dorosłym. Dzieci dorastające w gospodarstwach domowych o bardzo niskich dochodach są narażone na wiele problemów zdrowotnych z powodu słabszego ogólnego zdrowia, w tym zdrowia psychicznego. Częściej mieszkają one w dzielnicach, w których zagrożeniem dla nich są środowiskowe czynniki ryzyka. Mogą one obejmować niedożywienie, zanieczyszczenie środowiska, brak bezpieczeństwa żywnościowego, niestabilność warunków mieszkaniowych, trudności ekonomiczne, narażenie na kontakt z ołowiem, przemoc czy przestępczość. Okoliczności te powodują, że biedne dzieci najczęściej wyrastają na biednych dorosłych.
Ludzie wychowani w biedzie mogą nie mieć takich samych możliwości jak inne osoby w ich wieku. Wielu z nich musi pracować w niepełnym wymiarze godzin poza szkołą i może nie mieć dostępu do tych samych materiałów edukacyjnych lub możliwości uczestniczenia w wycieczkach z kolegami, bo po prostu ich na to nie stać. Muszą pracować ciężej, aby pokonać przeszkody, jakie stawia przed nimi życie. Jeśli nie zaczniemy interweniować teraz, cykl ubóstwa sprawi, że liczba dzieci dorastających w biedzie będzie nieubłaganie wzrastać.
Powstanie nowoczesnych państw opiekuńczych w XX w., które wiązało się z ogromnym postępem w dziedzinie zdrowia, edukacji i szans dla wszystkich, było związane z wprowadzeniem wysokich progresywnych stawek podatkowych. Np. w Wielkiej Brytanii po wprowadzeniu podatku na stałe w 1918 r. dochód państwa zwiększył się ponad 25-krotnie, co pozwoliło na znaczące rozbudowanie polityki socjalnej. Podatek ten odegrał kluczową rolę w zapewnieniu społecznej i politycznej akceptacji wzrostu opodatkowania i uspołecznienia bogactwa. Podobna ewolucja będzie konieczna, jeśli chcemy sprostać wyzwaniom XXI w. Nie powinniśmy dopuszczać do tego, by na tym samym świecie ludzie z fortunami niemożliwymi do wydania żyli obok tych, którzy umierają z głodu lub nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb swoich rodzin. Zbudowaliśmy system, w którym wmawia się nam, że miliarderzy zapracowali na swoje pieniądze, a ludzie, którzy pracują po 20 godzin dziennie, „nie są wystarczająco przedsiębiorczy”. Życie jest prawem człowieka, a nierówności zabijają, więc powinniśmy je zmniejszać, a nie szukać dla nich usprawiedliwienia.