Chyba nikt z nas nie wyobraża sobie szpitala czy przychodni bez pielęgniarek. A jednak mamy w Polsce niedobór ok. 100 tys. przedstawicielek tego jakże potrzebnego zawodu. Dlaczego jest nas tak mało pomimo zwiększonego zainteresowania studiami na kierunku pielęgniarskim? Czy to wina systemu nauczania? Czy przyczyna tkwi w tym, że zlikwidowano licea medyczne i policealne szkoły zawodowe? Dlaczego wciąż słyszymy, że w polskich szpitalach brakuje młodego personelu pielęgniarskiego?
Jako pielęgniarka pracuję przez całe moje 34-letnie życie zawodowe. W szpitalu zaczęłam pracować mając 20 lat. W latach 80., kiedy uczyłam się zawodu, nie istniały studia pielęgniarskie – funkcjonowały 5-letnie licea medyczne i 2-letnie zawodowe szkoły policealne. Młode kobiety często wybierały szkoły dla pielęgniarek i położnych, gdyż był to bardzo prestiżowy zawód, szczególnie w mniejszych miejscowościach, w których pielęgniarka była kimś, z kim się liczono i kogo szanowano. Do szkół pielęgniarskich były egzaminy, a na jedno miejsce czekało kilka chętnych osób. W liceum medycznym zdobywało się niezbędną wiedzę oraz umiejętności techniczne, które służyć miały nam służyć przede wszystkim do pielęgnowania pacjentów.
Studia pielęgniarskie czy licea zawodowe?
Dziś mamy 2-stopniowe studia o kierunku pielęgniarskim, na których przyszłe pielęgniarki i pielęgniarze zdobywają znacznie szerszą niż dawniej wiedzę zarówno medyczną, jak i tę dotyczącą człowieka i jego potrzeb. Uważam, że to bardzo dobry trend, gdyż człowiek to nie tylko ciało. Osoby, które podejmują studia na tym kierunku, cechuje duża wrażliwość na potrzeby innych. Tym bardziej cieszy fakt, że studia pielęgniarskie przygotowują do całościowego spojrzenia na człowieka. Powrót do liceów medycznych byłby złą decyzją. Pielęgniarstwo nie może się cofać. Polskie pielęgniarki z wyższym wykształceniem są bardzo dobrze przygotowane do wykonywania tego niezwykle trudnego i odpowiedzialnego zawodu – mają dużą wiedzę, szerokie kompetencje i mogą pracować w wielu państwach Unii Europejskiej. Powrót do liceów medycznych oznaczałby krok w tył, którego konsekwencją dla pielęgniarek byłaby utrata profesjonalizmu i samodzielności.
W 72% szpitali jest za mało pielęgniarek
Wydawać by się mogło, że mając tak świetnie wykształconą kadrę pielęgniarską, powinniśmy jako społeczeństwo spać spokojnie w poczuciu, że zostało zrobione wszystko, byśmy czuli się bezpieczni, i że w razie potrzeby zostaniemy otoczeni właściwą opieką. I tu zaczynają się schody, bo pielęgniarek wciąż jest zbyt mało. Aby zobrazować tę sytuację, przytoczę kilka liczb. W Polsce mamy niedobór ok. 100 tys. pielęgniarek i pielęgniarzy. Jest nas za mało w aż 72% szpitali. Średni wiek pielęgniarek wynosi w chwili obecnej ponad 52 lata, a położnych – 49,9 lat. Według statystyk blisko 69,5% aktywnych zawodowo pielęgniarek jest w wieku powyżej 45 lat. Do 2022 r. uprawnienia emerytalne uzyska ponad 30% obecnie zatrudnionych pielęgniarek i położnych. Tylko 2% pielęgniarek w naszym systemie stanowią kobiety poniżej 30. roku życia. W lutym 2019 r. były minister zdrowia Łukasz Szumowski ogłosił z dumą, że 100% absolwentów i absolwentek wydziałów pielęgniarstwa odebrało prawo wykonywania zawodu. Zapomniał jednak dodać, że przy tak wysokiej średniej wieku pielęgniarek zastępowalność pokoleń w ochronie zdrowia nastąpi dopiero za ok. 10 lat. Dlaczego tak długo? Liczba pielęgniarek i położnych w naszym kraju na 1000 mieszkańców jest bardzo niska. Według danych Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych pod koniec 2019 r. w Polsce pracowało 230 327 pielęgniarek i 27 883 położne. W przeliczeniu na 1000 mieszkańców daje to około 5,2 pielęgniarki, przy czym średnia unijna to 9,4. Wypadamy gorzej niż Czechy i Słowacja. Te statystyki powinny niepokoić. Brak pielęgniarek w niedalekiej przyszłości odbije się na nas wszystkich. Każdy z nas jest przecież pacjentem, który prędzej czy później będzie potrzebował opieki pielęgniarskiej, a ta jest bardzo zagrożona. Jak to możliwe, że sytuacja jest tak dramatyczna?
Przyczyny zagrożenia
Diagnoza jest dość prosta. Młode, doskonale wykształcone pielęgniarki czują się w swojej codziennej pracy niedoceniane. Powodów jest kilka. Pierwszy, moim zdaniem bardzo istotny, to brak szacunku do zawodu. To nie zachęca młodych ludzi do jego wyboru. Pielęgniarki wciąż traktowane są jak „siostry”, których rola wobec pacjentów powinna być służebna. A przecież pielęgniarstwo, jak każdy inny zawód medyczny, ewoluowało na przestrzeni lat. Zmienił się zakres naszych działań i ich charakter. Młode pielęgniarki i pielęgniarze muszą wykonywać fizycznie obciążającą pracę, która jest znacznie poniżej ich kompetencji zawodowych. Oczekuje się od nich wykształcenia i podnoszenia kwalifikacji, nie dając w zamian adekwatnego wynagrodzenia, które nadal jest zbyt niskie i do tego nierówne – znacznie wyższe w placówkach prywatnych niż publicznych i w większych miastach niż małych miejscowościach. Aby się utrzymać, młode pielęgniarki często mają do wyboru albo pracę na dwóch etatach, albo wyjazd za granicę.
Wybór tej drugiej drogi ma swoje negatywne konsekwencje. Migracje zarobkowe powodują przeciążenie pozostałego personelu, który ma więcej pracy do wykonania. Do tego dochodzi presja związana z brakami kadrowymi. Często się zdarza, że brakuje obsady i nawet jeśli nie chcemy brać dodatkowego dyżuru, wywierana jest na nas presja, żeby go wziąć, bo przecież grafik trzeba jakoś wypełnić. Musimy też zajmować się rozbudowaną do granic absurdu dokumentacją medyczną i jest to zadanie, które trzeba wykonywać dla własnego bezpieczeństwa. W przypadku jakichkolwiek powikłań w procesie leczenia prowadzona przez nas dokumentacja stanowi o tym, czy ze strony pielęgniarskiej przebiegał on prawidłowo. Oczywiście jest to dobra praktyka. Uważam jednak, że można byłoby znacznie ograniczyć ilość wymaganej od nas dokumentacji bez szkody dla pacjentów. Jesteśmy przemęczone i obciążone, przez co mniej uwagi poświęcamy ich potrzebom.
Codzienność w polskich szpitalach chwilami staje się nie do zniesienia zarówno dla pacjentów i ich rodzin, jak i dla personelu medycznego. Pacjenci są sfrustrowani i to na nas odbijają sobie swoje niezadowolenie. Często słyszymy od nich, że czują się lekceważeni, że poświęcamy im zbyt mało czasu. Trudno im się dziwić – niestety, nie zawsze mamy czas, by zająć się wszystkimi pacjentami. I tak koło się zamyka. Pielęgniarki odchodzą od zawodu, bo nie chcą mierzyć się z niezasłużoną krytyką. To nie ich wina, że system jest niewydolny. Nie wiedzą, jak radzić sobie z frustracją i gniewem pacjentów, którzy nie są wystarczająco zaopiekowani nie dlatego, że personel jest mało empatyczny, ale dlatego, że jest go zwyczajnie za mało.
Powołaniem nie zapłacimy rachunków
Pielęgniarki, kiedy tylko upominają się o lepsze warunki pracy, słyszą, że aby dobrze wykonywać swoją pracę, wystarczy mieć powołanie. Oczywiście jest ono bardzo ważne, ale nie da się nim zapewnić właściwej opieki pacjentom, zapłacić domowych rachunków czy pojechać z rodziną na wakacje. Społeczeństwo polskie się starzeje i zapotrzebowanie na opiekę pielęgniarską będzie w nim coraz większe. Wysoka średnia wieku pielęgniarek i położnych pozwala przewidywać, że będzie nas coraz mniej, także przy łóżku chorego. To przełoży się na zagrożenia odczuwalne przez nas wszystkich: na przedłużenie okresu dochodzenia do zdrowia, na powikłania oraz na dłuższe kolejki w przychodniach i szpitalach. Mniej pielęgniarek na dyżurze to więcej obowiązków, a więcej obowiązków to duże zmęczenie. Łatwiej wtedy o pomyłkę.
Pielęgniarki są niezastąpione. Państwo musi zadbać o dobre warunki pracy oraz zakres obowiązków odpowiadający wykształceniu, tak żeby nie zniechęcały one pielęgniarek i położnych do zatrudniania się w polskich szpitalach. Należy też odciążyć pielęgniarki i przenieść część ich obowiązków na opiekunów medycznych, którzy są profesjonalnie przygotowani do tego, by nieść pomoc osobom chorym i niesamodzielnym w zaspokajaniu ich podstawowych potrzeb. Powinni oni być zatrudnieni wszędzie tam, gdzie są pacjenci leżący, wymagający pełnej obsługi przy czynnościach pielęgnacyjnych czy choćby przyjmowaniu posiłków. Opiekun medyczny mógłby z powodzeniem wspierać pielęgniarkę w tego rodzaju obowiązkach. Mając takie wsparcie, mogłybyśmy więcej uwagi poświecić pacjentom i dzięki temu wykonywać swoją pracę efektywniej. W dobie pandemii ważnym zadaniem państwa jest również zadbanie o bezpieczeństwo personelu medycznego poprzez zapewnienie mu odpowiednich środków ochrony osobistej, które pozwalają uniknąć zakażenia. Istotne jest także zatroszczenie się o to, żeby nie obciążać pielęgniarek, szczególnie z oddziałów zakaźnych, pracą po godzinach, i zapewnienić im dodatkowe wynagrodze oraz możliwość wypoczynku. Jeśli tak się nie stanie, grozi nam poważny kryzys, bo nasza ochrona zdrowia, która i przed pandemią nie miała się najlepiej, może tego zwyczajnie nie udźwignąć. Jako pielęgniarka znająca bolączki ochrony zdrowia od środka uważam, że może się to wydarzyć tylko wówczas, kiedy państwo zwiększy wydatki na publiczną ochronę zdrowia do minimum 7,2% PKB. Kolejnym krokiem powinno być podniesienie wynagrodzeń jej pracowników i pracownic do takiego poziomu, jaki zapewni im bezpieczne życie bez konieczności podejmowania pracy w więcej niż jednej placówce. Godne płace to jednak nie wszystko. Konieczna jest także zmiana organizacji pracy. Tutaj wymienić należy przede wszystkim przestrzeganie norm zatrudnienia, czyli dostosowanie liczebności personelu na dyżurze do liczby przebywających na oddziale pacjentów, a następnie odciążenie wykwalifikowanej kadry medycznej, jaką stanowią pielęgniarki, i przekierowanie części ich obowiązków do personelu pomocniczego, jakim są wspomniani przeze mnie wcześniej opiekunowie medyczni. Jeśli zadbamy o to, żeby pielęgniarka miała więcej czasu dla pacjenta, podniesie się jej poziom satysfakcji z pracy, a pacjent będzie lepiej zaopiekowany, a przez to także bardziej zadowolony. W dobie pandemii nie może zabraknąć również odpowiednich zabezpieczeń dla personelu medycznego. Potrzeba większych starań ze strony państwa, by młodzi ludzie chcieli kształcić się na kierunkach pielęgniarskich i w szkołach opiekunów medycznych oraz żeby podejmowali pracę w Polsce. Zachętą do tego będzie zapewnienie dobrych warunków pracy i jak najszybsze wprowadzenie w życie wymienionych przeze mnie rozwiązań.