Press "Enter" to skip to content

Wojna o kopalnie, huty i linię kolejową

Na początku 1919 r. ludzie byli zmęczeni czterema latami Wielkiej Wojny, nędzą, głodem oraz śmiercią i kalectwem bliskich, którzy walczyli na frontach. Antymilitarystyczne postawy miały charakter powszechny. Kiedy jednak trzeba było walczyć w obronie polskich granic, to właśnie robotnicy i chłopi Śląska Cieszyńskiego z bronią w ręku stawali w pierwszym szeregu. 

Jesienią 1918 r., mimo narastającego polsko-czeskiego napięcia, polscy socjaliści, z Tadeuszem Regerem na czele, wierzyli, że nie dojdzie do bratobójczych walk. Pamiętano, że jeszcze w ostatnich miesiącach istnienia monarchii austro-węgierskiej polskie i czeskie środowiska lewicowe zgodnie wyrażały nadzieję na pokojowe ustalenie kwestii granicznych. W czasie obchodów 1-majowych w 1918 r. wzajemnie deklarowano, że rozwiązanie tych problemów nastąpi poprzez porozumienie oparte na „robotniczej solidarności”. Niestety różnica polskich i czeskich interesów związanych z posiadaniem w swych granicach bogatego regionu okazała się nie do pogodzenia. 

Już pod koniec października 1918 r. robotnicy samorzutnie organizowali się w straże obywatelskie, przemianowane i przeformowane w pierwszych dniach listopada 1918 r. w Milicję Polską Śląska Cieszyńskiego. Przez jej szeregi przewinęło się ponad 6 tys. milicjantów – w zachodniej części regionu w większości członków i sympatyków Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej (PPSD) i „Siły”. To oni – słabo uzbrojeni i najczęściej nieumundurowani, jedynie z biało-czerwoną opaską na ramieniu – stanowili siłę, która wsparła władzę polityczną Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego (RNKC), szczególnie w pierwszych tygodniach, gdy nieliczni polscy żołnierze z garnizonu cieszyńskiego z trudem byli w stanie opanować jedynie stolicę regionu. 1 listopada 1918 r. Dorota Kłuszyńska (członkini PPSD i RNKC) zapobiegła przejęciu kontroli nad strategicznie ważnym dworcem i węzłem kolejowym w Boguminie przez przedstawicieli Zemského národního výboru pro Slezsko (Krajowej Rady Narodowej dla Śląska) z Ostrawy. Wspierana przez bogumińskich członków PPSD, sygnałem syren fabrycznych wezwała robotników z fabryk. Oddział wojska czeskiego dowodzony przez kpt. J. Švábe musiał wycofać się do Ostrawy wobec rosnącej z godziny na godzinę manifestacji. To także Dorota Kłuszyńska z ramienia RNKC podjęła się bardzo ważnych negocjacji z dowództwem wojsk niemieckich stacjonujących na granicy z wówczas jeszcze pruską częścią Śląska (od Pszczyny po Wodzisław Śląski), które groziło zajęciem węzła bogumińskiego.

Na pierwszej linii

Mimo ostrzeżeń płynących od Polaków z zachodniej części Śląska Cieszyńskiego, głównodowodzący wojsk polskich płk Franciszek Latinik nie wykorzystał w pełni sił i środków, jakimi dysponował do przygotowania obrony. Pułkownik bał się uzbrojonych robotników i nie potrafił dostrzec, że górnicy i hutnicy byli nie tylko socjalistami, ale także polskimi patriotami (tuż przed czeskim atakiem rozpoczął nawet rozbrajanie i rozwiązanie milicji). Gdy 23 stycznia 1919 r. rozpoczęła się wojna, polscy socjaliści masowo włączyli się do obrony, mimo że milicjanci w większości byli nieumundurowani i często bez broni. Już po rozpoczęciu walk pośpiesznie wysyłano im karabiny, ale było ich zbyt mało i działo się to zbyt późno. Por. Klemens Matusiak wspominał, że kiedy w czasie walk w Cieszynie zjawiła się delegacja robotników z Trzyńca z prośbą o karabiny, płk Latinik początkowo nie chciał im ich dać, a zgodził się dopiero po usilnych prośbach por. Matusiaka. W czasie samej wojny milicjanci i ochotnicy cywilni wielokrotnie walczyli równie dobrze jak regularne wojsko (np. w obronie Przełęczy Jabłonkowskiej, Istebnej czy w Zagłębiu Karwińskim), płacąc obfitą „daninę krwi”. 

Rano 23 stycznia oddziały czeskie odcięły Bogumin (Stary) od dworca kolejowego, którego bronili żołnierze 12 pp. Ziemi Wadowickiej. W związku z tym Dorocie Kłuszyńskiej nie udało się zebrać i uzbroić polskich robotników, aby przyjść im z pomocą. W walkach o Dąbrowę i Karwinę żołnierzy polskich licznie wsparli milicjanci i cywilni ochotnicy spośród miejscowych górników. Kiedy w nocy polskie wojsko wycofało się z Karwiny, rano 24 stycznia milicjanci i górnicy podjęli spontaniczną próbę obrony swoich domów. Po krótkiej walce, bez szans na pomoc z Cieszyna, zostali pokonani, a wielu z nich rozstrzelano lub powieszono jako cywili złapanych z bronią w ręku, zaś dziesiątki innych trafiły do niewoli, gdzie bito ich i poniżano. W tym samym dniu kilkuset milicjantów i ochotników cywilnych z Trzyńca i okolic wzięło udział w obronie Przełęczy Jabłonkowskiej – mimo dużej przewagi regularnych wojsk czeskich udało im się powstrzymywać atak do zmroku.

Opór ludności cywilnej na zajmowanych terenach zaskoczył Czechów. W dniu rozpoczęcia wojny mieli tylko ok. 6–7 tys. żołnierzy, ponieważ liczyli przede wszystkim na to, że uda im się oszukać Polaków przedstawiając interwencję jako działania wojsk Ententy. Gdyby podstęp się udał, wojsko polskie (liczące ok. 3 tys. żołnierzy) bez walki wycofałoby się do Małopolski, jednak oszustwo wyszło na jaw. Okazało się także, że trzeba było walczyć nie tylko z żołnierzami polskimi, ale również ze wspomnianymi robotnikami i górnikami, którzy bronili swoich domów. Dowództwo czeskie było więc zmuszone zmienić plany i 25 stycznia wstrzymać większe walki, aby pośpiesznie ściągnąć posiłki, które pozwoliłyby nie tylko przełamać polską obronę, ale także okupować i spacyfikować tereny, na których broniła się ludność cywilna. Wojsko czeskie obsadziło żołnierzami zajęte miejscowości oraz wszystkie kopalnie i większe fabryki. Aresztowano liderów robotniczych, a terrorem starano się złamać opór ludności polskiej.

Socjaliści po obu stronach

Na początku wojny ok. 1000 milicjantów i cywilów stanęło w pierwszej linii obok żołnierzy polskich, którzy na ich aktywne wsparcie mogli liczyć także w kolejnych dniach konfliktu (m.in. w walkach o Stonawę czy o Olbrachcice 26 stycznia). Kiedy po błędach płk. Latinika trzeba było oddać bez walki Cieszyn i wycofać się na linię Wisły, razem z wojskiem wycofała się część milicjantów. Do końca działań wojennych, wraz z setkami innych, pomagali oni budować umocnienia polowe, prowadzili zwiad za liniami wroga oraz pełnili służbę wartowniczą na zapleczu.

Liderzy ruchu socjalistycznego wspierali obrońców od pierwszych chwil wojny. Lekarze Henryk Kłuszyński i Ryszard Kunicki (odznaczony Orderem Virtuti Militari – najwyższym odznaczeniem czasu wojny) udzielali pomocy rannym w walkach. Dorota Kłuszyńska zdołała ostatnim pociągiem ewakuować się z Bogumina do Cieszyna, jednak jej mąż razem z żołnierzami garnizonu bogumińskiego na miesiąc trafił do niewoli. Na pierwszym „wojennym” posiedzeniu Rady Narodowej, które odbyło się w Krakowie 28 stycznia 1919 r., to właśnie przedstawiciele PPSD – Reger, Kunicki i Kłuszyńska – należeli do najaktywniejszych. Nie upadli na duchu, lecz swoją aktywnością mobilizowali innych do działania, a także stale naciskali i apelowali do polskiego rządu, aby ten bardziej zdecydowanie interweniował u państw Ententy w celu zatrzymania czeskiego ataku. Nie zapomnieli też o górnikach z Zagłębia Karwińskiego, którzy musieli uciekać z obawy przed represjami i dla których organizowano pomoc materialną i pracę. Współorganizowali również wysyłkę transportów zaopatrzenia na front oraz finansowanie poboru ochotników do formowanych nowych oddziałów wojska polskiego.    

Warto zwrócić uwagę, że pomimo wojny to właśnie na lewicy dochodziło do zachowań braterskich. Jan Prokeš, socjalistyczny czeski działacz robotniczy i narodowy (rządzący Morawską Ostrawą w latach 1918–1935), od początku XX w. współpracował z Tadeuszem Regerem, starając się łagodzić narastające polsko-czeskie konflikty. 23 stycznia 1919 r. razem z czeskim wojskiem przybył do Zagłębia Karwińskiego jako komisarz rządowy. Kiedy jednak zorientował się, jak brutalnie postępują czescy żołnierze z polskimi jeńcami, a przede wszystkim z górnikami i robotnikami, którzy bronili swoich domów, próbował interweniować w sztabie czeskiego głównodowodzącego, ppłk. Josefa Šnejdárka – niestety bezskutecznie. Nie zrezygnował jednak i 13 lutego 1919 r. w gazecie „Duch času”, organie prasowym ostrawskiej socjaldemokracji, opublikował artykuł, w którym ostro protestował przeciwko zachowaniu wojsk czeskich. Przypominał też, że uzbrojonego milicjanta lub cywila można rozbroić i aresztować bez egzekucji i wieszania. Jego tekst powtórzyły inne ogólnoczeskie gazety, a sprawa została nagłośniona do tego stopnia, że w parlamencie w Pradze musiał się do niej odnieść czeski minister obrony. Choć zaprzeczył on wszystkim zarzutom, to jednak akcja prasowa przyśpieszyła wymianę jeńców i internowanych pomiędzy obiema stronami.

Ważniejsze były kresy wschodnie?

Niestety mimo przerwania działań wojennych wieczorem 30 stycznia 1919 r., spór o Śląsk Cieszyński nie wygasł. Nie udało się osiągnąć porozumienia w polsko-czeskich rozmowach dwustronnych, oba kraje odrzuciły także różne międzynarodowe plany podziały regionu. We wrześniu 1919 r. zdecydowano o przeprowadzeniu plebiscytu, lecz zamiast walki politycznej kampania zamieniła się w krwawe starcia zbrojnych bojówek, w wyniku których kilkadziesiąt osób zginęło, a wielokrotnie więcej zostało rannych. Nie pomogły interwencje socjalistów cieszyńskich w Sejmie, w rządzie i w Paryżu, nie pomogły strajki górników Zagłębia Karwińskiego. Przewidując najgorsze, Dorota Kłuszyńska apelowała: nie może rządowi polskiemu mniej zależeć na Śląsku, aniżeli na majątkach magnatów polskich na wschodzie. Z kolei Arnold Kwietniowski pisał w socjalistycznym piśmie „Naprzód”: (…) rządowi polskiemu absolutnie o Śląsk nie chodzi. Wszak ludność polska cierpiąca pod okupacją czeską, to wyłącznie robotnicy. (…) Gdyby to byli magnaci podolscy lub „żubry” litewscy, to by było co innego (…)

Kiedy bolszewicy parli na Warszawę, 10 lipca 1920 r. premier Władysław Grabski na konferencji w belgijskim Spa zgodził się m.in. na rezygnację z plebiscytu i międzynarodowy arbitraż. 28 lipca 1920 r. dokonano ostatecznego podziału Śląska Cieszyńskiego.

Powstrzymać bolszewików

Niedocenianą zasługą socjalistów cieszyńskich w trudnych miesiącach od jesieni 1918 r. aż do tragicznego podziału regionu było utrzymanie mas robotniczych w nurcie propaństwowym. Nie tylko wśród robotników z Zagłębia Karwińskiego, Bogumina czy Trzyńca odczuwalne były radykalne wpływy środowisk komunistycznych – także w zrewoltowanym wojsku w pierwszych dniach po przewrocie (31 października / 1 listopada 1918 r.) nie brakowało zwolenników władzy Rad Żołnierskich i to nawet wśród polskich oficerów. To lewica niepodległościowa Śląska Cieszyńskiego (m.in. Tadeusz Reger, Ryszard Kunicki, Dorota i Henryk Kłuszyńscy, Ludwik Lizak czy Emanuel Chobot) zdołała powstrzymać wzbierającą falę rewolucyjną, która mogła doprowadzić do wybuchu poważnych zamieszek i chaosu. Udało się to nie tylko dzięki autorytetowi i wpływom socjalistycznych liderów – ich praca w składzie Rady Narodowej skutkowała m.in. wprowadzeniem we wszystkich przedsiębiorstwach 8-godzinnego dnia pracy, ustawodawstwem socjalnym i przyznaniem kobietom równych praw politycznych.