Press "Enter" to skip to content

Transpłciowość? Jest ok, pod warunkiem, że nie rzucasz się w oczy

Bycie osobą transpłciową w Polsce nie jest łatwe, bo funkcjonujesz w prawnej i zdrowotnej próżni. Nie istnieją ustawy regulujące proces urzędowego uzgadniania płci, a lekarze i psychologowie często nie mają pojęcia, jak postępować z osobami trans. 78% z nich doświadcza przemocy.

Transpłciowa jest ta osoba, której tożsamość płciowa jest niezgodna z płcią przypisaną przy urodzeniu. Chodzi zarówno o ludzi, którzy dokonali operacji uzgodnienia płci, jak i o tych, którzy nie czują takiej potrzeby. Transpłciowe są osoby transseksualne (czyli ludzie odczuwający niezgodność pomiędzy własną anatomią a poczuciem płci), jak i crossdresserzyczy crossdresserki,którzy noszą ubiór lub odgrywają role płciowe przewidziane dla innej płci.

Jak to jest być osobą trans w Polsce? Dużo zależy od tego, czy inni wiedzą, że nią jesteś. Wiele osób trans żyje w ukryciu, a ich współpracownicy czy znajomi nawet nie wiedzą, że mają w swoim otoczeniu osobę transpłciową. Jeśli ktoś nie ukrywa swojej tożsamości – niestety bywa różnie. Jak mówi Maja Heban, osoba transpłciowa:

Bardzo dużo zależy od tego, jakie masz geny, sytuację materialną i rodzinną. Ja raczej wpasowuję się w heteronormatywny wzorzec wizualny, nie odróżniam się głosem, nie wyróżniam się z tłumu. Ludzie nie traktują mnie jako osobę trans w sklepie czy w autobusie. Wiem, że gdybym rzucała się w oczy wyglądem, to byłoby mi znacznie trudniej. Wyobrażam sobie niechętne spojrzenia, docinki czy przemoc fizyczną spowodowaną innością. Polskie państwo jednak nie ułatwia życia osobom trans, raczej rzuca kłody pod nogi. 

Można więc powiedzieć, że bycie trans jest tym łatwiejsze, im mniej widoczna jest twoja inność. Utrudnienia dotyczą jednak wielu sfer życia i dotykają wszystkie osoby trans.

Zagubieni lekarze

Jednym z problemów jest opieka zdrowotna. W dyskusjach o transpłciowości często pojawia się argument, że jest to zaburzenie psychiczne. Facet czuje się kobietą, a ja czuję się drzewem, gdzie jest psychiatra?! – tego typu napastliwe teksty możemy przeczytać u wielu internetowych hejterów. Kiedyś transpłciowość była uważana za zaburzenie psychiczne. Próbowano stworzyć tzw. terapie konwersyjne, „leczące” z transpłciowości. Terapie te nie były jednak skuteczne, a dziś są wręcz uznawane za tortury. W 2018 r. w najnowszej klasyfikacji WHO – ICD-11 – usunięto transpłciowość jako zaburzenie tożsamości płciowej. Innymi słowy, bycie osobą transpłciową jest normalne.

Wśród zaburzeń psychicznych w nowej klasyfikacji jest jedynie dysforia płciowa, czyli poczucie, że ciało nie jest dopasowane do odczuwanej płci. Klasyfikacja dysforii płciowej ma z założenia wspierać te osoby transpłciowe, które potrzebują operacji uzgodnienia płci. Uważa się, że osoby te powinny otrzymywać wsparcie w procesie leczenia dysforii płciowej poprzez uzyskanie pomocy w leczeniu hormonalnym, operacyjnym. W Polsce uzyskanie odpowiedniej opieki zdrowotnej nie jest proste. Jak mówi Maja Heban: Często wygląda to tak, że idziesz do lekarza endokrynologa, by przepisał ci hormony i on pierwszy raz widzi taką osobę, jak ty i musi wymyślić, jak się Tobą zająć. Żeby w ogóle zacząć proces korekty, trzeba znaleźć konkretnych seksuologów. Jest wąska grupa kilkunastu lekarzy specjalistów, do których często trzeba dojeżdżać daleko. W innych krajach, np. w Wielkiej Brytanii jest tak, że lekarz rodzinny wie, co ma robić, przekazuje ci ulotki, w których informuje cię o wszystkim.

Opieka zdrowotna jest też dużym kosztem. NFZ nie refunduje leków, terapii hormonalnej czy operacji uzgodnienia płci. Maja Heban dodaje:

Hormony, które przyjmuję teraz, nie są drogie, ale na początku za jednorazowo przepisane leki hamujące wydzielanie testosteronu, musiałam zapłacić kilkaset złotych. Lekarze, z którymi miałam kontakt, czasem głowili się, jak zrobić, by dany lek dla mnie był refundowany, jak odzwierciedlić w systemie fakt, że tego leku potrzebuję, bo transpłciowość w nim nie istnieje.

Można więc wyobrazić sobie, jak ogromnym problemem i cierpieniem jest tranzycja (proces uzgodnienia płci) dla tych osób trans, które nie mają środków finansowych na zakup leków czy prywatne wizyty u lekarza. Nie jest łatwo też nastolatkom, które są pod opieką rodziców, a nie identyfikują się z przypisaną płcią. Na wizytę u państwowego lekarza trzeba czekać długo, a w tym okresie życia każdy rok oznacza ogromne zmiany, które później trudno odwrócić.

78% osób trans doświadcza przemocy

Jeśli spojrzymy na badania, widzimy, że sytuacja osób transpłciowych w Polsce jest najbardziej dramatyczna spośród wszystkich grup LGBT+. Każda z nich doświadcza przemocy, jednak osoby transpłciowe doświadczają jej najczęściej. Według badania KPH z 2016 r. aż 78.6% osób trans doświadczyło przemocy motywowanej uprzedzeniami w ciągu ostatnich 2 lat – więcej niż wynosi i tak bardzo wysoka średnia dla całej populacji LGBT+. https://kph.org.pl/wp-content/uploads/2017/11/Sytuacja-spoleczna-osob-LGBTA-w-Polsce.pdf. Przez przemoc rozumie się tu zarówno przemoc fizyczną (pobicia), jak i przemoc werbalną (wulgarne zaczepki, wyzwiska).

Według Mai Heban skala doświadczanej przemocy zależy od tego, na ile widoczna jest inność:

W Internecie przemoc werbalna to jest norma, ale jeśli chodzi o tzw. real, to przemoc wspominam głównie z dzieciństwa i dorastania, kiedy to moja transpłciowość była czymś domniemanym na równi z homoseksualnością. Później to wszystko poszło w odstawkę. To pokazuje, że tak naprawdę sednem tego tematu jest inność. Gdy Twoja inność przestaje być postrzegana, przemoc znika. 

Urzędowe uzgodnienie płci to wielka luka prawna

Aby dokonać urzędowego uzgodnienia płci w Polsce, należy udać się do sądu. Konieczne jest zebranie odpowiednich dokumentów, opinii psychologa, psychiatry, seksuologa. Sądy wymagają również, aby osoba transpłciowa przeszła tzw. test realnego życia – oczekują, że będzie funkcjonowała w odczuwanej płci przez 2 lata. Nie jest to łatwe w sytuacji, gdy ktoś ma wciąż wpisane w dokumentach płeć i imię inne niż te, pod którymi ma funkcjonować.

Co ciekawe, te wymogi sądowe nie wynikają z ustaw. W polskim systemie prawnym nie ma bowiem prawie żadnych przepisów dotyczących uzgadniania płci. Jak mówi dr. Paulina Pilch, radczyni prawna współpracująca z Fundacją Trans-Fuzja:

W całym polskim systemie prawnym jest tylko jeden jedyny przepis, który mówi o sądowej korekcie płci. To jest przepis w rozporządzeniem ministra nauki, który mówi, że jeśli ktoś przejdzie korektę płci, to można mu wydać nowy dyplom na nowe dane. Cała procedura sądowa opiera się wyłącznie na orzecznictwie Sądu Najwyższego z lat 90.

Procedura jest więc oparta głównie na praktyce sądów, a nie na ustawach. Jednym z najważniejszych problemów jest to, że osoba wnioskująca o urzędową korektę płci musi pozwać własnych rodziców. Polskie prawo cywilne wymaga bowiem, by każda sprawa miała strony. Istnieją wprawdzie postępowania nieprocesowe, ale ich lista jest ściśle określona i nie ma na niej sprawy o korektę płci. Postawieni przed tym problemem sędziowie Sądu Najwyższego zastanawiali się, kogo powinna pozwać osoba transpłciowa – rozważano lekarza lub kierownika Urzędu Stanu Cywilnego, lecz w końcu stanęło na rodzicach. Powstała więc kuriozalna sytuacja, w której osoba pragnąca korekty płci musi wytoczyć proces własnym rodzicom. Jeśli rodzice nie żyją – musi wystąpić o powołanie kuratora.

Sytuacja ta bywa źródłem kłopotów. Paulina Pilch wyjaśnia:

Jeżeli rodzice wspierają dziecko, zgadzają się na korektę płci, to uznają powództwo i proces przebiega szybko. W dużych miastach trwa wtedy około roku. Jeżeli jednak rodzice się nie zgadzają, a zdarza się to często, to są w stanie przedłużyć i utrudnić taki proces latami.

Z tego względu kluczową zmianą prawną dla osób transpłciowych jest takie ustawowe uregulowanie tej kwestii, by postępowanie miało charakter nieprocesowy. Wówczas możliwe byłoby przeprowadzenie go bez kuriozalnego wymogu pozywania rodziców. Postulat ten był zawarty w ustawie o uzgodnieniu płci, która została przegłosowana w Sejmie w 2015 r. Niestety veto zgłosił wówczas nowo wybrany prezydent, Andrzej Duda.

Jeśli przebrnie się już przez żmudną procedurę sądową, pojawiają się kolejne schody. Wszystkie dokumenty z przeszłości – dyplomy ze szkoły, kursy, zaświadczenia – są wystawiane na stare imię i nazwisko. Nie ułatwia to na przykład poszukiwania pracy. Zdaniem Mai Heban:

ciężko jest szukać nowej pracy, gdy masz CV dla kogoś, kto według papierka jest inną osobą. Zmiana oficjalnych danych utrudnia zmianę pracy, powoduje szok u potencjalnego pracodawcy. Z drugiej strony, jeżeli nie masz jeszcze danych urzędowych zmienionych, a funkcjonujesz w innej płci pod innym imieniem, to trzeba załatwiać z szefostwem twojej firmy, że przedstawią cię inaczej. Wszystko to powoduje ogromną ilość stresu.  

W ostatnich latach widoczny jest wzrost homofobicznej i transfobicznej nagonki w mediach publicznych, która dotyka wszystkie osoby LGBT+, w tym osoby transpłciowe. Z drugiej strony jednak zachodzą też zmiany pozytywne. Maja Heban podsumowuje:

Bardzo pozytywne jest to, że sporo osób, które wcześniej nie angażowały się w sojusznictwo z osobami LGBT, teraz zaczęło się angażować, głośno mówić o problemie. Z drugiej strony osoby LGBT, które kiedyś bały się ujawniać, są teraz na tyle wkurzone, że robią coming out i zaczynają działać. Ja sama zrobiłam coming out pod wpływem tej nagonki w ostatnim czasie.