Press "Enter" to skip to content

Przemysł odzieżowy jest groźny dla środowiska. Jak to zmienić?

Produkcja odzieży nie jest dziś przyjazna dla środowiska. Jej ślad węglowy jest wysoki. Ubrań produkujemy więcej niż kiedykolwiek wcześniej, a jednocześnie są one noszone krócej niż dawniej, zaś ogromna część z nich szybko trafia do koszów na śmieci, a następnie na wysypiska. Czy przemysł odzieżowy może być przyjazny dla planety?

Trudno sobie to wyobrazić, ale pomiędzy 1975 a 2018 r. produkcja odzieży wzrosła z 5,9 do 13 kg na osobę rocznie, a przecież w tym samym czasie wzrosła także liczba ludzi na świecie. Firmy odzieżowe produkują dziś niemal dwa razy więcej ubrań niż przed rokiem 2000. 

Producenci produkują najwięcej w historii, a my kupujemy więcej niż kiedyś. Odzież jest dziś tańsza niż kiedykolwiek, do czego doprowadził wzrost skali produkcji połączony z globalizacją pracy. Podczas gdy w latach 50. XX wieku wydatki na odzież i obuwie stanowiły średnio 30% budżetu domowego, dziś stanowią zaledwie 10%. Wydatki są mniejsze pomimo wzrostu liczby posiadanych sztuk ubrań. Mamy ich więcej niż nasze babcie, ale chodzimy w nich krócej – wg jednego z niemieckich badań średni czas życia odzieży wynosi 4 lata. Tak niskie ceny są możliwe ze względu na wyjątkowo niskie koszty pracy, co odbija się negatywnie na życiu pracowników. Warunki pracy w przemyśle odzieżowym są fatalne, o czym w bieżącym numerze „Równości” pisze Adrianna Zipper.

Produkcja odzieży nie jest neutralna dla środowiska. Szacuje się, że odpowiada ona za 10% światowych emisji CO2 i wymaga zużycia dużej ilości wody – na każdą tonę wyprodukowanej odzieży przypada jej ok. 200 ton. 92% zużycia wody potrzebnych do produkcji bawełnianego T-shirtu związanych jest z uprawą bawełny. Co ważne, część produkcji ma miejsce w regionach, w których brakuje wody pitnej. Przemysł zużywa więc zasób, którego w takim regionie i tak jest bardzo mało. Ważnym problemem są także zanieczyszczenia wody. Przykładowo część wody używanej do farbowania odzieży może z powrotem trafiać do środowiska. W Kambodży przemysł odzieżowy jest odpowiedzialny aż za 60% takich zanieczyszczeń. Z dużym zużyciem zasobów naturalnych wiąże się również pozyskiwanie wełny, gdyż wymaga ona przemysłowej hodowli zwierząt.

Ważnym obszarem emisji CO2 są łańcuchy dostaw firm odzieżowych. Większość ubrań produkowana jest w krajach rozwijających się – najwięcej w Chinach, Bangladeszu, Kambodży, Wietnamie i Pakistanie. Podczas gdy produkcja ma miejsce w Azji, większość odzieży sprzedaje się w krajach położonych na drugim końcu świata, czyli w Europie i Ameryce Północnej. Płynie ona do nas statkami lub leci samolotami. Oba źródła transportu generują emisje, zwłaszcza transport lotniczy.

Po zakupie produktów za ich ślad węglowy odpowiadamy my. Pranie i suszenie to znaczące źródła zużycia wody i prądu w większości gospodarstw domowych. Pocieszające może być to, iż miażdżąca większość osób w Polsce deklaruje, że włącza pralkę tylko jeśli jest ona pełna (92%). 

Kupujmy mniej, nośmy dłużej

Im mniej zakupionej odzieży i im dłuższe jej noszenie, tym lepiej dla planety. Dla części z nas rzadsze zakupy są łatwiejsze choćby z tego względu, że nas na nie nie stać lub po prostu ich nie lubimy. Dla innych z kolei są one sposobem na odreagowanie stresu, relaksem, a wręcz sensem życia. To, w co się ubieramy, bywa częścią naszej tożsamości, dlatego niełatwo zmienić nawyki w tej kwestii. 

Jednym z prostych rozwiązań jest robienie zakupów w sklepach z używaną odzieżą czy w dedykowanych używanym ubraniom aplikacjach. Wyniki badań opinii społecznej sugerują, że dla Polek i Polaków nie powinno to stanowić problemu. Co ciekawe, aż 73% osób w Polsce korzysta z używanej odzieży. Okazuje się także, że 47% osób ogranicza kupowanie nowych ubrań lub kupuje używane. Problem polega jednak na tym, że w tak zadanym pytaniu dwie różne aktywności traktuje się jak jedną. Tymczasem ograniczanie kupowania nowych ubrań jest czymś innym niż kupowanie używanych. Badanie opiera się też na deklaracjach badanych, które nie zawsze mają pokrycie w rzeczywistości. Ludzie mogą twierdzić, że ograniczają zakupy, ale odzieży sprzedaje się coraz więcej, co wydaje się być ze sobą sprzeczne. Być może zachodzi tu zjawisko, które widzimy przy okazji innych deklaracji badanych? Według takich deklaracji z badania CBOS aż 95% osób segreguje odpady domowe, a 93% nie wyrzuca żywności. Oficjalne dane zaprzeczają jednak tym wynikom. Być może z odzieżą i zakupami jest podobnie, tzn. część respondentów wstydzi się przyznać, że kupuje jej zbyt dużo i wyrzuca ją później na śmietnik.

Pocieszający wydaje się fakt, że odzież jest najczęściej oddawanym lub sprzedawanym produktem używanym – 92% osób, które oddają coś używanego, decyduje, iż są to właśnie ubrania. Najczęściej robi się to przez internet, znacznie rzadziej w sklepach czy komisach.

Szacuje się jednak, że większość sztuk odzieży na świecie trafia na śmietnik i nie jest poddawana dalszemu recyklingowi. Co gorsza, większość jest wyrzucana do nieprawidłowego pojemnika. Odzież powinna trafiać do kosza na rzeczy zmieszane, zaś do pojemnika żółtego tylko wtedy, gdy nadaje się do recyklingu.

Czy plastikowa koszulka ocali planetę

Trudno chronić środowisko wyłącznie poprzez zmianę nawyków konsumentów. Możemy chcieć mniej ubrań w szafie i kupować używane, ale intensywny marketing połączony z niskimi cenami i presją społeczną sprawi, że i tak będziemy kupować coraz więcej, a to, co kupujemy, będzie produkowane w zły sposób. Potrzebne są więc zmiany systemowe, regulacje prawne i zmiany materiałów oraz metod produkcji. 

Można jednak zapytać: czy całkowicie neutralna dla środowiska produkcja odzieży jest w ogóle osiągalna? Jednym z rozwiązań jest ograniczenie roli, jaką w tym procesie odgrywa hodowla zwierząt. Jak wyglądałby świat, w którym powszechnym kryterium wyboru byłby weganizm? Wizję takiej przyszłości stworzyła niemiecka dziennikarka Merlind Theile. W tym utopijnym świecie w ogóle nie wykorzystujemy materiałów pochodzenia zwierzęcego, a więc nie korzystamy także z wełny. Oznaczałoby to, że większość ubrań jest produkowana z tworzyw sztucznych i do ich produkcji nie używa się skóry zwierząt.

Jednym z materiałów przyszłości jest tzw. Piñatex, stworzony przez hiszpańską projektantkę, która chciała ograniczyć rolę skóry w przemyśle modowym. Materiał ten pozyskiwany jest z włókien ananasa i do złudzenia przypomina naturalną skórę. Coraz więcej ubrań musiałoby także powstawać z plastiku, mimo że już dziś nosimy go na sobie całkiem sporo w postaci poliestru. Choć plastik nie uchodzi za szczególnie ekologiczny materiał, to paradoksalnie ślad węglowy plastikowej odzieży jest dużo mniejszy niż odzieży bawełnianej, wełnianej czy skórzanej. Plastik nie wymaga – jak chociażby wełna – długotrwałej hodowli zwierząt, które potrzebują wody i pożywienia. Podobnie nie wymaga też zużycia ogromnej ilości wody. Dodatkowo plastik można łatwo pozyskać z odzysku. Niestety ma on również swoje ciemne strony – duża jego część nie trafia wcale do recyklingu, lecz przenika do środowiska, co prowadzi do powstania coraz większej ilości mikroplastiku. Jeśli jednak ludzkość mogłaby sobie poradzić z tymi problemami, to w ogólnym bilansie plastik mógłby być nieco bardziej korzystny dla środowiska niż tkaniny bawełniane, wełniane czy skórzane. 

Sukienki na godziny

Inną potencjalnie pozytywną dla środowiska tendencją może być tzw. moda jako usługa (fashion as a service), a więc różnego rodzaju wypożyczalnie odzieży. Jedną ze znanych firm w tej branży jest Rent the Runaway (z ang. „wypożycz wybieg”), czyli platforma e-commerce umożliwiająca użytkowniczkom wypożyczanie ubrań. Spółka niedawno debiutowała na giełdzie, a jej właścicielki już stały się milionerkami. Ich pomysł biznesowy jest prosty i ekologiczny. Platforma sprzedaje subskrypcje, za które można wypożyczyć określoną liczbę sztuk odzieży. Przykładowo za 99 USD, czyli 400 zł miesięcznie, można wypożyczyć 8 sztuk od projektantów, a niektóre przedmioty są warte nawet 3500 USD. Czas wypożyczenia jest nieokreślony, co oznacza, że daną sztukę można nosić tak długo, jak się chce (oczywiście dopóki opłaca się abonament). Usługa nie jest tania i łatwo policzyć, że przy zwykłym abonamencie płaci się prawie 1200 USD rocznie, czyli 4800 zł. Być może przyszłością jest stworzenie takich usług, które byłyby bardziej dostępne dla naszych portfeli?

Rozwiązaniem problemu odpadów odzieżowych byłoby zastosowanie mechanizmu odpowiedzialności producentów. Sklepy mogłyby organizować punkty zbioru używanych ubrań i zajmować się ich dalszą dystrybucją. Obecnie produkowana odzież jest trudna w recyklingu, co mogłoby się zmienić, gdybyśmy w większym stopniu przeszli na sztuczne materiały. Oczywiście sposobem na dalsze trwanie odzieży jest również przekazywanie jej potrzebującym, z tym że podaż używanych ubrań jest obecnie dużo większa niż popyt na nie w Afryce czy w Azji. Dawniej Europa i Stany Zjednoczone eksportowały ogromne ilości odzieży właśnie na te dwa kontynenty, dziś jednak zapotrzebowanie na nią w krajach azjatyckich znacznie spadło.

Wydaje się niestety niemożliwe, by nasza garderoba była całkowicie neutralna dla klimatu. Możemy jednak zrobić całkiem sporo, by była bardziej neutralna, niż jest dzisiaj. Priorytet powinna stanowić zmiana systemu, który sprawia, że bogaci są coraz bogatsi kosztem środowiska i pracowników.