Press "Enter" to skip to content

Podbeskidzie jest tęczowe

Z Tęczowym Podbeskidziem rozmawia Magda Dropek

To ważna historia o tym, jak z reakcji na zło może powstać coś dobrego i ważnego, jak rodzi się nadzieja. Dla mnie przygoda z Tęczowym Podbeskidziem zaczęła się 27 lipca 2019 r. w Bielsku-Białej, w trakcie demonstracji solidarnościowej z uczestnikami i uczestniczkami Marszu Równości w Białymstoku. Miałam zaszczyt zabrać na niej głos, co było dla mnie osobiście bardzo ważne i poruszające – w końcu to moje rodzinne strony, a także nasz dom, w którym czułyśmy się, czujemy i zawsze będziemy się czuły jak u siebie. Po demonstracji rozmawiałam przez chwilę z Karoliną o tym, że w Bielsku-Białej powstaje inicjatywa LGBTQ+. Kilka tygodni później istniało już Tęczowe Podbeskidzie, które do tej pory pojawiło się w grupie na Marszu Równości w Katowicach, zorganizowało dwa spotkania i pokazy filmowe, reaguje na homofobiczne wydarzenia w regionie, angażuje się w akcje charytatywne i prozwierzęce, a jesienią z pewnością jeszcze mocniej zatęczowi region.

To miał być wyjątkowy rok – ulicami Bielska-Białej miał przejść pierwszy, organizowany przez Tęczowe Podbeskidzie, Marsz Równości. Pandemia pokrzyżowała na razie te plany, ale Marsz nie ucieknie. Kim są osoby, które tworzą tę inicjatywę, co ona dla nich znaczy i jak wyobrażają sobie swój pierwszy, wymarzony Marsz w rodzinnych stronach?

Czym dla mnie jest Tęczowe Podbeskidzie?

Karolina: Tęczowe Podbeskidzie to ludzie działający na rzecz praw LGBTQ+; ludzie, z którymi można czuć się bezpiecznie, można tworzyć inicjatywę, której wcześniej na Podbeskidziu nie było. Tęczowe Podbeskidzie pokazuje, że osoby nieheteronormatywne oraz ich sojusznicy i sojuszniczki naprawdę istnieją, a nie są jedynie wyimaginowaną ideologią. Wszystko zaczęło się po zeszłorocznym Marszu Równości w Białymstoku – w czasie ogromnego hejtu na osoby LGBTQ+. W ten sposób pokazujemy, że się nie boimy, nie damy się zastraszyć i będziemy walczyć o swoje prawa, bo wszyscy jako obywatelki i obywatele powinniśmy być równi. Tym właśnie jest dla mnie Tęczowe Podbeskidzie – inicjatywą, która wspiera wykluczonych i miejscem, w którym mogą czuć się sobą.

Sławek: Tęczowe Podbeskidzie to dla mnie coś, co długo było nie do pomyślenia, a kiedy już się pojawiło, okazało się zupełnie oczywiste i nie do pomyślenia, że jeszcze rok temu go nie było! Od dłuższego czasu rozglądałem się za tego typu inicjatywą i jak tylko zostałem zaproszony do pomocy przy organizowaniu demonstracji przeciw przemocy po wydarzeniach w Białymstoku, wszedłem w to od razu i jestem. I niby wcześniej wiedziałem, że jakieś osoby LGBTQ+ w Bielsku-Białej są, ale kiedy się wspólnie z nimi angażuje w konkretne działania, choćby najskromniejsze, perspektywa naprawdę się zmienia.

Aleksandra: Tęczowe Podbeskidzie to dla mnie ludzie, którzy wyszli poza schemat myślenia „nie da się”. Wierzę, że stres mniejszościowy może być mniej dotkliwy, jeśli ma się świadomość, że u nas na Podbeskidziu również działa coś tęczowego. Ta inicjatywa jest szalenie fajna, bo jest zbieżna z lokalnymi działaniami o innej tematyce i pokazuje, że nie zamykamy się w jakimś jednym „środowisku”, ale że jesteśmy częścią całego społecznego organizmu. Tęczowe Podbeskidzie pokazało, że hejtowi można sypnąć pozytywną energią prosto w twarz.

Ania: Tęczowe Podbeskidzie to dla mnie inicjatywa i społeczność, której zawsze brakowało w naszym regionie. Są to ludzie, którzy pokazują nie tylko to, że działania na rzecz LGBTQ+ są rozpowszechnione, ale również to, że można działać na nieco szerszą skalę, tj. wspieranie lokalnych inicjatyw w postaci zbiórek, czy też projekcje filmów i, miejmy nadzieję, innych rzeczy w przyszłości. Tęczowe Podbeskidzie jest też swoistym codziennikiem informującym o wydarzeniach i sprawach, które w mniejszym lub większym stopniu nas dotyczą. To grupa życzliwych i otwartych osób na działanie i wspieranie.

Mój wymarzony Marsz Równości w Bielsku-Białej?

Karolina: Wesoły, kolorowy, z mnóstwem świetnie bawiących się ludzi – osób LGBTQ+, ich rodzin, przyjaciół i sojuszników, ale także osób dyskryminowanych z różnych innych powodów. Dla każdego/każdej znajdzie się na nim miejsce. Wymarzony Marsz nie tylko pokazuje, że jesteśmy, ale że jest nas wiele i wielu. Nikt nie powinien czuć się odosobniony, a Marszem daje się wsparcie osobom, które go potrzebują. No i przede wszystkim powinien być bezpieczny.

Sławek: Taki, na którym jest dużo ludzi i wszyscy czują się swobodnie. Najlepsze Marsze, na których dotąd byłem, to takie, na których czuło się, że ludzie są na siebie otwarci, ciekawi odmienności i szanują się nawzajem. No i musi być dobra muzyka, bo Marsz to oczywiście protest, ale przede wszystkim święto. Tego wrażenia, że choć przez krótki czas można być naprawdę sobą, czuć się bezpiecznie w przestrzeni publicznej, nie zastanawiać się, czy stanie się coś złego, jeśli się kogoś pocałuje – tego nie da się z niczym porównać.

Aleksandra: Taki, na który przyjdą nie tylko osoby spod którejś literki LGBTQ+, ale też ich znajomi i rodziny, aby pokazać, że są wsparciem; że nie jesteśmy sami w hejcie, który czasem jest naprawdę okrutny i bezpośredni. Bardzo wielu złym rzeczom można by zapobiec, gdybyśmy nie bali się okazywać sobie dobre uczucia. Wymarzony Marsz to taki, który się nie wstydzi, ale jest dumny z siebie, ze swoich sióstr, braci, przyjaciół, synów i córek.

Ania: To taki, na który wybierze się ze mną moja rodzina, znajomi i wszyscy ludzie po drodze, którzy zauważą nas dumnie idących po ulicach naszego pięknego miasta. Nie przejaskrawiony, żeby ludzie spoza społeczności LGBTQ+ mogli się przekonać do tego typu wydarzeń – bo chodzi przecież o to, żebyśmy się wszyscy ze sobą dobrze czuli. Bezpieczny,żeby każdy mógł być sobą bez obawy o jakąś niemiłą sytuację.

Tęczowe Podbeskidzie na Facebooku: https://www.facebook.com/teczowepodbeskidzie