Press "Enter" to skip to content

Neokolonializm, czyli bogacenie się bogatych

Często słyszy się głosy, że inwestycje wielkich zachodnich koncernów to wręcz zbawienie dla krajów afrykańskich czy biednych państw Ameryki Południowej i Azji. Tymczasem państwa te, mimo że na ich terenach znajduje się ogromna część złóż surowców niezbędnych do rozwoju technologii i życia we współczesnym świecie, dalej nie wykształciły podstaw opieki zdrowotnej i omija je postęp technologiczny. Doprowadziła do tego grabieżcza polityka ponadnarodowych koncernów i światowych mocarstw, która dziś jest postrzegana jako niezbędna pomoc w rozwoju Afryki.

Kolonializm jest kojarzony głównie z brytyjskimi zbrodniami w Afryce czy Indiach w poprzednich wiekach, kiedy to Imperium Brytyjskie zarabiało głównie poprzez wykorzystywanie swoich kolonii. Obecny kolonializm rozumiany w dawnym znaczeniu, czyli jako wywłaszczanie ziemi, nie istnieje, lecz opiera się na taktyce podboju ekonomicznego. Państwa afrykańskie są bogate w surowce naturalne, co prowadzi do tego, że światowe mocarstwa wyzyskują Afrykę m.in. z pomocą rodzimych koncernów.

Według słownika PWN neokolonializm to uzależnienie ekonomiczne i polityczne dawnych krajów kolonialnych, formalnie niepodległych, od państw wysoko rozwiniętych. Przytoczoną definicję można jednak uznać za umowną, ponieważ w ostatnich latach termin „neokolonializm” jest coraz częściej używany na określenie działań podejmowanych wobec krajów niemających za sobą kolonialnej przeszłości.

Obecnie 36 koncernów kontroluje surowce w Afryce na obszarze większym niż powierzchnia Niemiec. Niektóre kraje afrykańskie rozwijają się w tempie, którego mógłby im pozazdrościć niejeden kraj zachodni. Cena postępu jest jednak wysoka, bo uciekając przed podatkami korporacje narażają te państwa na straty liczone w dziesiątkach, a nawet setkach miliardów dolarów. A przecież tam, gdzie przeciętny obywatel cierpi głód, każda kwota jest kluczowa dla rozwoju. Pozorny wzrost PKB nie ma więc żadnego znaczenia, kiedy to PKB jest wytwarzane przez wielkie korporacje uciekające z pieniędzmi za granicę. Według raportu brytyjskiej organizacji pozarządowej War on Want z ostatnich lat wśród koncernów kontrolujących afrykańskie zasoby znajdują się tacy giganci jak BP, Rio Tinto, Shell czy Glencore. Ponad 100 korporacji notowanych na giełdzie w Londynie kontroluje afrykańskie zasoby warte co najmniej bilion dolarów.

Dziś orężem w walce o dominację nie jest broń – są nim inwestycje, bezwzględny biznes oraz handel.

Co z pracownikami?

Zagraniczne inwestycje nie opierają się na pomocy słabo rozwiniętym państwom, bo doprowadzają do tego, że kraj kolonizowany zaczyna specjalizować się w byciu biednym. Wbrew powszechnej narracji te państwa nie bogacą się i nie rozwijają. Tworzenie z nich bazy taniej siły roboczej sprawia, że nie ma w nich popytu na rozwój naukowo-techniczny. Kraje kolonizowane zostają po prostu zapędzone w ślepą uliczkę – stają się skazane na bycie tylko i wyłącznie bazą produkcyjną.

Ponadto koncerny nie przejmują się przestrzeganiem podstawowych praw pracowniczych oraz praw człowieka. Dobrym przykładem jest brazylijska firma Vale, która prowadzi w Mozambiku jedną z największych w Afryce kopalni węgla kamiennego. Spółka przymusowo przesiedliła tysiące rodzin, zmuszając je do zamieszkania w warunkach gorszych niż wcześniej. Ograniczyła ich swobodę poruszania się i w konsekwencji wpędziła w nędzę, a gdy zaczęli protestować – użyła przemocy.

Łamanie praw pracowniczych przy okazji realizowania projektów górniczych to powszechna praktyka. Brytyjska firma Avocet Mining, która prowadzi kopalnię złota Inata na północy Burkina Faso, została pozwana przez pracowników za masowe zwolnienia po strajku w 2014 r., który odbył się z powodu obniżenia wynagrodzeń. Podczas strajku, który trwał tydzień, pracownicy zablokowali kierownictwu dostęp do obszaru wydobycia. Firma uważa, że strajk był nielegalny i uprawnił ją do zwolnienia pracowników bez powiadomienia czy wypłacenia odszkodowania.

Bellzone Mining, firma założona w Jersey, która zarządza dwiema kopalniami żelaza w Gwinei, również została oskarżona o nielegalne praktyki względem pracowników. W grudniu 2014 r. gwinejskie Ministerstwo Górnictwa ostrzegło koncern, że zwolnienie lokalnych pracowników było nielegalne. Firma została także oskarżona przez jeden z rządowych komitetów technicznych zajmujący się przeglądem sektora wydobywczego w Gwinei o nielegalne przekazanie innej, powiązanej z nią firmie koncesji na wydobycie oraz sprzedaż swoich praw do wydobycia minerałów bez zezwolenia.

Bogacenie się bogatych

Ewidentnym przykładem grabieży jest Angola. W latach 2007–2010 z kraju zniknęło ok. 32 mld dolarów. Suma ta stanowi więcej niż wartość produktu krajowego brutto każdego z 43 państw afrykańskich oraz 1/4 przychodów generowanych przez gospodarkę Angoli. Do procesu wyzyskiwania angolskiej gospodarki rękę przykładają państwa zachodnie – głównie banki i wielkie koncerny naftowe, ale też dealerzy broni oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Gwarantują one osłonę polityczną dla kapitału i technologii niezbędnych do wydobycia ropy z bogatych odwiertów morskich. Pozwalają też na ukrycie ogromnych sum pieniędzy, które bezpośrednio trafiają do nielicznej „kliki angolskiej” i jej zagranicznych współpracowników.

Dziurawe prawo podatkowe najbiedniejszych krajów świata pozwala na łatwe unikanie opodatkowania. Legalność tego procederu nie zmienia jednak faktu, że takie postępowanie jest niemoralne. Jak wynika z raportu Action Aid, koncern browarniczy SABMiller działający w Afryce, przez 2 lata wykazywał stratę na tamtejszym rynku, unikając w ten sposób podatku korporacyjnego. Jak to się stało, skoro firma osiąga miliardy zysków? Pomogła w tym struktura korporacji. Spółki przelewały pieniądze siostrzanym firmom zarejestrowanym w rajach podatkowych.

Obrazowym porównaniem jest wartość eksportu paliw i minerałów z Afryki w 2013 r., która wynosiła 333 mld dolarów – 7 razy więcej niż suma przekazana przez pomoc humanitarną. Nasuwa się dość oczywisty wniosek: gdyby państwa afrykańskie miały dostęp do własnych surowców naturalnych i mogły czerpać korzyści z ich wydobycia, pomoc humanitarna nie byłaby im w ogóle potrzebna. Na bogactwie Afryki bogacą się nie jej mieszkańcy, lecz społeczeństwa zachodnie – przeciętny obywatel Stanów Zjednoczonych czy nawet my, obywatele polscy, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że korzystamy z bogactw naturalnych najbiedniejszych państw świata.

Z wewnętrznego raportu IFC z 2004 r. wynika, że w latach 1960–2000 biedne kraje, które były bogate w zasoby naturalne, rozwijały się dwukrotnie, a nawet trzykrotnie wolniej niż te, które nie miały surowców. Co więcej, w każdym kraju, który uzyskał ogromne pożyczki z Banku Światowego i którego dochody były uzależnione od rozwoju przemysłu wydobywczego, sytuacja ekonomiczna dramatycznie się pogorszyła.

Bezsilni rolnicy

Gdy myślimy o Afryce, większości z nas przychodzą do głowy produkty spożywcze: kakao, kawa czy banany. Jednak nawet sytuacja rolników na tym kontynencie nie jest kolorowa. Kontrolę nad rynkami przejęło kilka wielkich firm, które odgórnie ustalają ceny dla dostawców na poszczególnych etapach łańcucha dostaw – handel odbywa się na zasadach ustalanych przez duże korporacje. Rynek kakao kontroluje 9 firm, rynek bananów 5, a 6 największych cukrowni zmonopolizowało 60% handlu cukrem.

Wielki biznes wykupuje ziemię pod własne uprawy. Przykładem mogą być działania spółki Chikweti Forests of Niassa, która uzyskała zgodę plemienia Licole na założenie plantacji sosny. Po 12 miesiącach koncern poszerzył obszar upraw – tym razem jednak o tereny, których lokalna społeczność mu nie przekazała. W 2011 r. wybuchły z tego powodu zamieszki. Jak wynika z raportu Uniwersytetu w Wirginii i Politechniki w Mediolanie, z land grabbing (grabieżą ziemi) zmagają się 62 państwa. Blisko połowa (47%) gruntów zawłaszczanych przez globalnych potentatów znajduje się w Afryce.

Pieniądze zabierane Afryce w ramach neokolonialnych praktyk mogłyby być wykorzystane na coś więcej niż bogacenie się bogatych. Rozwój edukacji, ochrony zdrowia czy infrastruktury w krajach afrykańskich jest dużo ważniejszy niż kolejny miliard w rękach światowych korporacji. Rygorystyczne programy reform tworzone przez Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy popierające eksploatację Afryki nie pomagają jej się wzbogacić, lecz wpędzają ją w jeszcze większą biedę.

Nie dajmy sobie wmówić, że takie praktyki to pomoc dla państw Trzeciego Świata. Nie dajmy się zapędzić do miejsca, z którego nie dostrzeżemy oczywistego wyzysku i cierpienia mieszkańców afrykańskich państw.

Podczas gdy 47% mieszkańców Afryki Subsaharyjskiej (czyli ok. 450 mln ludzi) żyje poniżej granicy skrajnego ubóstwa, a więc osiąga przychód znacznie mniejszy niż 1,25 dolara dziennie, 97% zysków z handlu z krajami tego regionu trafia do firm z państw wysoko rozwiniętych. Jedynie 3% korzyści przypada na kraje rozwijające się.

Przerażająca statystyka? To tylko neokolonializm.