Press "Enter" to skip to content

Koronawirus a bezdomność – jakie lekcje na przyszłość?

Epidemia COVID-19 stanowi szczególne zagrożenie dla osób bezdomnych, wśród których znaczny odsetek stanowią osoby starsze i o osłabionej odporności, często także niedożywione. Oznacza to, że ich ewentualne zarażenie może wiązać się z podwyższonym ryzykiem ciężkich stanów chorobowych lub nawet śmierci. Jednocześnie specyfika udzielania pomocy osobom bezdomnym w Polsce powoduje, że epidemia może spowodować szybkie załamanie się systemu pomocy ze względu na konieczność zamykania lub izolowania poszczególnych placówek (schronisk i noclegowni) i ich pracowników. Wskazywałoby to na konieczność szczególnego potraktowania osób bezdomnych jako grupy szczególnego ryzyka. Takie zachowanie byłoby rozsądne nie tylko ze względu na dobro osób bezdomnych, ale także z uwagi na zagrożenie dla zdrowia publicznego, jakie mogą stanowić przemieszczające się po miastach osoby bezdomne zarażone wirusem. Jak więc Polska radzi sobie z problemem bezdomności w czasach pandemii? Nie najlepiej. Dlaczego? Bo nigdy na poważnie nie próbowała rozwiązać problemu bezdomności. Zgubne skutki zaniedbań w tej kwestii nigdy nie były lepiej widoczne niż dziś.

Zaklęty krąg

Nie radzimy sobie z problemem bezdomności, bo wciąż uważamy, że system schronisk i noclegowni powstały trzydzieści lat temu jako oddolna odpowiedź społeczeństwa obywatelskiego na brak troski państwa o osoby, które przegrały w procesie transformacji, jest dziś – w 2020 roku! – nadal skutecznym rozwiązaniem. Nie, nie jest. Po pierwsze, opiera się na założeniu aktywizacji zawodowej, podczas gdy większość korzystających z niego dziś osób jest w wieku poprodukcyjnym, często boryka się z niepełnosprawnościami lub jest przewlekle chora, albo z innych przyczyn (zaburzenia psychiczne, uzależnienia) czasowo lub trwale niezdolna do pracy. Po drugie, w żaden sposób nie zapewnia prewencji bezdomności, co doskonale widać na przykładzie młodzieży zmagającej się z problemem braku mieszkania. Młodzi ludzie, wychodzący z domów dziecka bez żadnych perspektyw poza powrotem do toksycznej rodziny biologicznej, chwytają się każdej możliwej szansy (często stawiając się w bardzo ryzykownych sytuacjach), aby uniknąć systemu schronisk i noclegowni. Pukają do nich dopiero wtedy, kiedy pogodzą się z porażką, kiedy życie sprowadzi ich zupełnie do parteru. Wreszcie, w połączeniu z brakiem mieszkań (mamy przecież tzw. permanentny kryzys mieszkaniowy), system schronisk i noclegowni daje znikome szanse na reintegrację społeczną, szczególnie osobom, które ze względu na zaburzenie czy uzależnienie, nie są w stanie poddać się regułom panującym w placówkach dla osób bezdomnych i krążą w zaklętym kręgu: noclegownia – dworzec – izba wytrzeźwień – ławka w parku – szpital.

Oczywiście odpowiedzią na wszystkie te problemy są mieszkania. Z jednej strony to kwestia prewencji – dostęp do tanich mieszkań zmniejsza potencjalne rozmiary bezdomności. Z drugiej, jest podstawowym sposobem wsparcia tych, których ten problem już dotknął. Możliwe rozwiązania dedykowane osobom bezdomnym obejmują świadczenie wsparcia w mieszkaniach w następujących formach: mieszkania prewencyjne dla osób eksmitowanych, wychodzących z pieczy zastępczej i ofiar przemocy domowej (rapid rehousing); interwencyjne dla osób żyjących w przestrzeni publicznej i miejscach niemieszkalnych (housing first); treningowe dla osób opuszczających schroniska i noclegownie (transitional housing) i opiekuńcze dla osób starszych i niepełnosprawnych, pozwalające na zachowanie przynajmniej częściowej samodzielności życiowej, zamiast funkcjonalnego ubezwłasnowolnienia w domu pomocy społecznej.

Gdybyśmy trzydzieści lat temu, tak jak Finlandia, postawili na budownictwo społeczne, dziś mielibyśmy zasób i możliwości aby zastosować powyższe środki, a być może nawet aby, tak jak Finlandia, chwalić się dziś w zasadzie całkowitą likwidacją bezdomności ulicznej (rozumianej jako kategoria koncepcyjna „bez dachu nad głową” w Europejskiej Typologii Bezdomności i Wykluczenia Mieszkaniowego ETHOS, czyli osoby bytujące w miejscach niemieszkalnych i przestrzeni publicznej, także te korzystające sporadycznie z niskoprogowej pomocy instytucjonalnej). Niestety Polska twardo kroczy skompromitowaną drogą neoliberalizmu, w którym dostawcą mieszkań może być wyłącznie prywatny deweloper pod rękę z kredytem we frankach, a jedynym godnym uwagi tytułem prawnym do mieszkania jest własność, choćby odsetki od tego luksusu na kredyt miały płacić jeszcze nasze wnuki. Stan, w którym mieszkanie jest towarem luksusowym, a nie prawem człowieka, w połączeniu z powszechną w Polsce głęboką stygmatyzacją osób bezdomnych, powoduje, że w naszym kraju jeszcze długo rozwiązania mieszkaniowe dla osób bezdomnych będą budziły społeczny opór, a jedyną powszechnie dostępną formą pomocy będą schroniska i noclegownie.

#niemamdomu

I na to wszystko (proszę wybaczyć bon mot) wchodzi koronawirus, cały na biało, i mówi: #zostańwdomu. No ale co zrobić kiedy #niemamdomu? Kiedy domem jest stuosobowa placówka z łóżkami piętrowymi w dwudziestoosobowych salach sypialnych i ze wspólnymi sanitariatami i jadalnio-świetlicą? Albo co gorsza – ławka w parku? Placówki dla osób bezdomnych stanowią dziś potencjalne ogniska choroby – wystarczy popatrzeć na to, co wydarzyło się w domach pomocy społecznej w Niedabylu, Koszęcinie, Psarach i wielu innych miejscowościach. Zaryzykowałbym tezę, że różnica między schroniskami a domami pomocy, która prawdopodobnie (póki co) uchroniła te pierwsze przed masowymi zarażeniami, to… znacznie mniejsza liczba personelu mającego kontakt ze światem zewnętrznym. Paradoksalnie niska jakość usług stała się nagle zaletą schronisk. Jest to jednak spostrzeżenie dość krótkowzroczne – co bowiem się stanie gdy tego personelu w schroniskach i noclegowniach zabraknie? Nic dziwnego, że schroniska przypominają dziś zabarykadowane twierdze z przepełnioną strachem przed wirusem załogą i mieszkańcami. Z drugiej strony, osoby bezdomne bytujące w przestrzeni publicznej i miejscach niemieszkalnych mówią, że nie chcą iść do placówek, bo boją się koronawirusa. A przy tym wczesnowiosenne noce wciąż bywają mroźne – cały czas musimy pamiętać, że mówimy o grupie ludzi, dla której alternatywą dla śmierci na koronawirusa jest śmierć z wychłodzenia.

Oczywiście Polska nie jest jedynym krajem borykającym się z zabezpieczeniem osób bezdomnych przed koronawirusem. Opierając się między innymi na zaleceniach Biura Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka ONZ (OHCHR/UN), Europejska Federacja Organizacji Krajowych Pracujących z Osobami Bezdomnymi (FEANTSA) zaapelowała do krajów Europy o to, aby nie zapominać o osobach bezdomnych w reakcjach na wirusa i wszelkiego rodzaju „tarczach antykryzysowych”. FEANTSA wzywa więc władze publiczne na szczeblu lokalnym, regionalnym, krajowym i europejskim do podjęcia siedmiu działań w celu ochrony osób bezdomnych i zdrowia publicznego:

  1. Zapewnienie priorytetu w testowaniu na obecność wirusa.
  2. Zapewnienie mieszkań i innych form schronienia doraźnego w celu samoizolacji.
  3. Zapewnienie bezpieczeństwa w usługach pomocowych.
  4. Zapewnienie dostępu do usług zdrowotnych.
  5. Zapewnienie dostępu do żywności i higieny.
  6. Zapobieganie nowym przypadkom bezdomności.
  7. Przeciwdziałanie karaniu za przebywanie w przestrzeni publicznej.

Jak na tym tle wypada Polska? Na testy na obecność wirusa i dostęp do usług zdrowotnych najlepiej spuścić zasłonę milczenia. W czasie kiedy w Polsce wykonano mniej testów od początku pandemii, niż w Niemczech wykonuje się tygodniowo i nawet personel medyczny musi czekać na testy wiele dni, masowe badanie przesiewowe osób bezdomnych (jak i innych grup wysokiego ryzyka) jest nierealne. To powoduje, że większość schronisk wstrzymała przyjęcia nowych osób w obawie o zdrowie i życie tych, które już są w placówkach. W tej sytuacji niezbędne jest więc zapewnienie alternatywnych form doraźnego schronienia osobom zgłaszającym się po pomoc, tak aby mogły przed wejściem do placówki odbyć czternastodniową samoizolację i mieć pewność że sami nie są zagrożeniem, ale też że placówka nie jest zagrożeniem dla nich. Alternatywne schronienie potrzebne jest także osobom bezdomnym, które ze względu na pracę, muszą codziennie wychodzić z placówek. W miastach Europy Zachodniej postawiono na opuszczone w tej chwili hotele i inne placówki noclegowe (np. internaty) dające możliwość skutecznej samoizolacji – czyli zapewniające prywatną przestrzeń do jedzenia, spania i higieny.

COVID – wersja polska

W Polsce takie rozwiązania teoretycznie także są możliwe, ustawa o pomocy społecznej przewiduje możliwość udzielania schronienia w alternatywnych formach w czasie sytuacji kryzysowej na skalę masową. Rząd, po interwencjach trzeciego sektora, ustami wojewodów wezwał gminy do zapewniania takich form schronienia. I co? I nic. Niektóre gminy udają, że o tym nie wiedzą i wzywają operatorów schronisk do respektowania wiążących ich umów na świadczenie usług schronienia (co jest niezgodne z zapisami ustawowymi o zakazie przyjmowania do placówek osób mogących stanowić zagrożenie dla zdrowia innych mieszkańców, jak również z ogłoszoną przez ministra Glińskiego „tarczą antykryzysową dla trzeciego sektora”). Inne organizują alternatywne schronienie w postaci sali gimnastycznej z sześćdziesięcioma łóżkami, w której prywatność i ochronę przed koronawirusem mają zapewniać rozwieszone między łóżkami koce (co jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i elementarną przyzwoitością). Skojarzenia ze starymi zdjęciami lazaretów z czasów epidemii grypy hiszpanki są tu jak najbardziej słuszne. Z drugiej jednak strony, trudno się dziwić gminom, że nie chcą wynajmować pokoi hotelowych nawet w najtańszych hotelach, skoro rząd, wzywając do takich działań, milczy jak grób na temat ich finansowania, a ze specustawy zniknął w trakcie ostatniej nowelizacji zapis o dotacjach celowych z budżetu państwa udzielanych gminom na wsparcie realizacji zadań związanych z przeciwdziałaniem COVID-19.

Podobnie sprawy się mają jeśli chodzi o wytyczne i procedury. Oczywiście po pojawieniu się pierwszych przypadków koronawirusa w Polsce, placówki dla osób bezdomnych szybko wywiesiły ogólne informacje Ministerstwa Zdrowia o szczególnych zasadach zachowania higieny. Na konkretne wytyczne dla obiektów zbiorowego zakwaterowania nie mogliśmy się jednak doczekać, więc środowisko pozarządowe pierwszą opublikowaną oddolnie informację o zabezpieczeniu placówek przed rozprzestrzenianiem koronawirusa opracowało w oparciu o… instrukcję GIS dla uczelni wyższych. Potem było podobnie – ulotka dla osób bezdomnych opracowana w oparciu o materiały przygotowane przez organizacje brytyjskie, procedura ewakuacji i kwarantanny placówki opracowana w oparciu o doświadczenia z ewakuacji wrocławskiej noclegowni czy kolejne apele i stanowiska mówiące o potrzebie wsparcia ze strony rządu i gmin w sprawach tak podstawowych jak żywność i środki ochrony osobistej. W kwestii żywności doczekaliśmy się ze strony Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej całkiem sensownych zmian w dostępie do żywności unijnej dystrybuowanej w ramach Europejskiego Funduszu Pomocy Najbardziej Potrzebującym (FEAD). Zapewniono dostęp do tej żywności organizacjom zajmującym się dotychczas uliczną dystrybucją zup dla osób bezdomnych. Wprowadzono także procedury dowozu tej żywności np. do placówek objętych kwarantanną.

Pochwalić także należy szybką reakcję rządu na uwagi trzeciego sektora dotyczące zakazu wykonywania usług hotelarskich – bardzo szybko uwzględniono w zapisach specustawy sytuację osób, które de facto mieszkają na stałe w tanich hotelach robotniczych lub pensjonatach i zakaz hotelowy oznaczałby dla nich bezdomność. Nadal nie ma chyba jednak w Polsce gminy, która miałaby gotowy plan na wypadek absencji personelu placówki dla osób bezdomnych. O zaopatrzeniu placówek w środki ochrony osobistej, podobnie jak o testach, lepiej nie wspominać.

Utrata pracy, przemoc domowa i inne kary

W kwestii zapobiegania bezdomności rząd zachował się dość kategorycznie – specustawa zawiera jasne moratorium na wykonywanie wyroków eksmisyjnych do zakończenia stanu epidemii. Ogromne obawy budzi jednak niemal całkowity brak jakichkolwiek zabezpieczeń dla osób tracących pracę (co gorsza, specustawa zawiera rozwiązania skandalicznie gwałcące kodeks pracy, a nawet wolności konstytucyjne, ale to odrębny temat), a możliwych rozwiązań propracowniczych jest przecież sporo – m.in. pomoc przedsiębiorcom warunkowana utrzymaniem zatrudnienia, zapomogi i zasiłki dla osób na umowach pozakodeksowych, wakacje czynszowe, dochód podstawowy. Być może dzięki moratorium osoby, które w czasie epidemii stracą pracę, faktycznie utrzymają swoje mieszkania do końca trwania kryzysu. Wyroki eksmisyjne mogą jednak zostać wykonane natychmiast po jego zakończeniu, a ciążące zadłużenie z dużym prawdopodobieństwem stanie się kotwicą u szyi uniemożliwiającą powrót do normalnego funkcjonowania społecznego. Przy prognozowanym wzroście liczby osób bezrobotnych o 2–3 mln, można się spodziewać, że wzrost liczby osób bezdomnych będzie również dramatyczny, co dla systemu pomocy społecznej może okazać się kryzysem niewiele mniej skomplikowanym od epidemii koronawirusa. Nie pomyślano również zupełnie o kwestii separacji sprawców przemocy domowej od ich ofiar – Ministerstwo Sprawiedliwości ustami minister Dalkowskiej przekonuje, że powinni oni pozostać w domach, w których dokonują aktów przemocy, bo… zdrowie publiczne jest najważniejsze. Fakt, że zdesperowane ofiary będą mimo koronawirusa uciekać przed sprawcami i pozostawać bez schronienia jakoś rządzącym umyka.

Na całe szczęście póki co nie docierają do środowiska pozarządowego żadne informacje o przypadkach karania osób bezdomnych żyjących w przestrzeni publicznej za to, że nie są w domu. Tym niemniej sytuacja tych osób jest tragiczna i to na nie powinna być w tej chwili skierowana największa uwaga rządzących. Ludzie ci są pozbawieni dostępu do schronienia, jak i do większości wcześniej dostępnych usług dziennych. Ci, którzy mają smartfony lub laptopy (a wbrew pozorom wcale niemało jest takich osób na ulicy) są odcięci od dostępu do informacji, bo nie mają gdzie naładować swoich urządzeń. O poproszenie kogoś na ulicy o pomoc czy nawet o papierosa trudno, bo ulice miast opustoszały. Nawet streetworkerzy pojawiają się rzadziej, na krótko i z zachowaniem dystansu, który jest zaprzeczeniem idei streetworkingu. Ludzie żyjący „na ulicy” są niedoinformowani, przestraszeni i samotni.

Obnażone przez epidemię koronawirusa problemy w pomocy osobom bezdomnym mogą wydawać się drugorzędne przy rosnącej wykładniczo liczbie ofiar COVID-19, zapaści służby zdrowia, dramacie zamkniętych ze sprawcami ofiar przemocy domowej, trudnościach z dostępem do zdalnej edukacji w ubogich rodzinach wielodzietnych czy czekającym nas koszmarnym bezrobociu. Wszystkie te obszary mają jednak z pomocą osobom bezdomnym wspólny mianownik – wieloletnie zaniedbania ze strony bodaj wszystkich rządów po 1989 roku, niedofinansowanie i brak pomysłu na rozwiązanie nawarstwiających się problemów. Zapewne po epidemii wiele będzie analiz mówiących o tym, co mogłoby lepiej przygotować opiekę zdrowotną, edukację czy rynek pracy na tak wielki kryzys. Warto więc wkrótce pokusić się o podobną, szeroką analizę dla systemu pomocy osobom bezdomnym. Na dziś z całą pewnością można powiedzieć, że jakkolwiek wszystkie przytoczone powyżej postulaty FEANTSA pozostają na teraz konieczne i pilne, a po epidemii powinny być podstawą do głębokiej refleksji, to najważniejsza lekcja płynąca z kryzysu COVID-19 jest w sumie dość trywialna. W czasach pandemii najlepsze nawet procedury i wytyczne rozbijają się o istotę systemu placówkowego – wieloosobowe schronienie. Zaś jakiekolwiek próby zapewnienia sensownych doraźnych alternatyw (i nie, sala gimnastyczna z sześćdziesięcioma łóżkami to nie jest sensowna alternatywa w czasie epidemii!) nie mają większych szans z uwagi na wieloletnie zaniedbania na rynku mieszkaniowym i oparte na stygmatyzacji przekonanie ogółu społeczeństwa (w tym i decydentów), że osoby bezdomne nie zasługują na lepszą pomoc niż schronisko i noclegownia. Możemy więc dalej próbować „radzić sobie” z bezdomnością – określać standardy, wydawać wytyczne, tworzyć nowe rodzaje placówek – aby wreszcie, w odległej przyszłości, osiągnąć największy, najdroższy i najbardziej niewydolny system placówkowy w Europie, który przy poważniejszym kryzysie rozsypuje się jak domek z kart. Albo możemy po prostu rozwiązać problem bezdomności, zapewniając osobom bezdomnym mieszkania i respektując ich podstawowe prawa. Polsko, wybór należy do ciebie.