Press "Enter" to skip to content

Jak nam zagrają, tak musimy tańcować. Taniec i polityka

Czy taniec bywa polityczny? Jak pokazuje przykład Wilamowian, może zostać użyty jako narzędzie do osiągnięcia politycznych celów. 

Wilamowianie to grupa etniczna, której członków łączy wspólna kultura – przede wszystkim strój i germański język, a także muzyka i taniec. Zgodnie z tym, co mówi wielu Wilamowian, ich odmienność kulturowa wynika z faktu, że są potomkami osadników przybyłych w XIII w. z Flandrii i nie są ani Niemcami, ani Polakami.

Należy jednak pamiętać, że granice między grupami etnicznymi i między kulturami nigdy nie są „obiektywne”. Ludzie nie tyle różnią się od siebie, ile działają, żeby odróżnić się od innych. Na tożsamość należy patrzeć jak na proces, a nie na coś stałego i niezbywalnego. Tezę tę negują przedstawiciele nacjonalizmu, usiłujący narzucić Ślązakom, Kaszubom czy Mazurom swoją wizję świata, w której istnieją tylko dwie kategorie: Polaków i Niemców. Nie ma w niej miejsca na mniejsze narody lub grupy etniczne, których członkowie mogą być dobrymi obywatelami Polski, jednocześnie zachowując odrębność od etnicznych Polaków czy Niemców.

Zarówno niemieccy, jak i polscy działacze usiłowali przekonać Wilamowian, że muszą opowiedzieć się po którejś z tych dwóch stron. Nie dopuszczali istnienia trzeciej drogi, jaką była odrębna tożsamość wilamowska, niewykluczająca lojalności wobec państwa, w którym członkowie tej społeczności mieszkali. 

Wyspy językowe

Szczególnie niemieccy badacze, skupieni w ruchu zwanym „badaniami niemieckich wysp językowych”, usiłowali Wilamowianom narzucić niemieckość. Bielsko, Białą i kilka okolicznych wsi uznawali za niemiecką wyspę językową i twierdzili, że Wilamowice są jej integralną częścią. Znaczną odmienność kulturową Wilamowian od mieszkańców podbielskich wsi niemieckojęzycznych tłumaczyli izolacją Wilamowic od kultury niemieckiej poprzez spolszczenie wcześniej niemieckiej wioski Pisarzowice w XVII w. Argument ten łatwo jednak podważyć, gdyż 5 km dalej leżał już niemieckojęzyczny Hałcnów, a Wilamowianie jako handlarze podróżujący po całej Europie mieli na co dzień kontakty nie tylko z lokalnymi Niemcami, ale również z Berlinem, Bremą, Lubeką i Wiedniem.

Niemieccy badacze stosowali nacjonalistyczną narrację: tłumaczyli, że kultura wilamowska jest praniemiecka, a różnice między nią a kulturą niemiecką wynikają właśnie z jej archaiczności. O Wilamowicach pisano, że są istnym skansenem reliktów praniemieckości. Do udowodnienia swojej tezy wykorzystywali różne elementy tej kultury, w tym również taniec i ściśle związaną z nim muzykę. To na tańcu i jego upolitycznieniu w narracji o Wilamowianach chciałbym się skupić.

Wilamowskie, czyli niemieckie czy polskie?

W tym nacjonalistycznym duchu prowadził badania Karl Horak, niemiecki etnomuzykolog. Przyjechał do Wilamowic w styczniu 1937 r., aby udokumentować wilamowską muzykę i tańce. Materiał przez niego zebrany wygląda rzetelnie, problem leżał jednak w samej nacjonalistycznej metodologii – Horak spisywał tylko te melodie i tańce, które uznał za niemieckie. 

Tymczasem wilamowska muzyka i tańce to nie te „niemieckie” ani te, które w Wilamowicach powstały. Kultury nie są od siebie odizolowane, każda z nich składa się z wyboru zapożyczeń. Wilamowscy handlarze jeździli po całej Europie, skąd przywozili inspiracje muzyczne. Zwłaszcza muzyka austriacka miała wpływ na gusta Wilamowian. Inspiracji nie brakowało również w najbliższym otoczeniu Wilamowic, czyli na pograniczu Śląska i Małopolski. Wilamowianie handlowali także w okolicy, wskutek czego do wilamowskiego repertuaru weszło wiele lokalnych melodii i tańców. Zostały one dostosowane do wilamowskich gustów, czasem ich teksty tłumaczono na język wilamowski. Wilamowski folklor muzyczny i taneczny był więc już na przełomie XIX i XX w. swoistą mieszanką w warstwie zarówno melodycznej, jak i tekstowej – pieśni śpiewano nie tylko w języku wilamowskim, ale również polskim, niemieckim, śląskim, a nawet czeskim. 

Horak zdecydował się jednak zbadać malutki wycinek, jakim miały być – jego zdaniem – tańce i pieśni wilamowskich Niemców. Podobnie późniejsi polscy badacze pomijali utwory uznane za niemieckie, austriackie czy ogólnopolskie, a szukali „prawdziwych wilamowskich”. 

Jak pisała najważniejsza współczesna badaczka wilamowskiej muzyki dr Maria Małanicz-Przybylska, najważniejsze jest to, że Wilamowianie wierzą w posiadanie własnego, oryginalnego repertuaru, że jest on nadal praktykowany i że spełnia ważne współcześnie funkcje – identyfikacji z konkretną wspólnotą i miejscem.

A więc niezależnie od pochodzenia piosenek są one „wilamowskie” i „autentyczne”, jeśli sami Wilamowianie uznają je za swoje. Jeżeli któreś z utworów wykluczymy, utracimy szansę na dostrzeżenie różnorodności wilamowskiej muzyki. 

Od Niemców do egzotycznej mieszanki kulturowej

Po 1945 r. zabroniono wszystkiego, co związane było z wilamowskością. Zakazy dotyczyły głównie języka i stroju, ale odbiły się na każdym wyznaczniku wilamowskiej odrębności. Trudno w tak krótkim artykule opisać cały kontekst powojennych prześladowań Wilamowian, dlatego muszę ograniczyć się do spłaszczającego stwierdzenia, że wszystko, co wilamowskie, uznano za niemieckie i w związku z tym za coś, co powinno zostać wyrugowane ze sfery publicznej oraz prywatnej. W pewnym sensie polscy prześladowcy przejęli narrację niemieckich nacjonalistów, którzy wilamowską kulturę widzieli jako część kultury niemieckiej. 

Sytuacja ta zmieniła się na przełomie lat 40. i 50. Wtedy to Jadwiga Stanecka, miejscowa nauczycielka, reaktywowała Zespół Regionalny „Wilamowice”. Zespół ten powstał w 1929 r. i był organizacją o profilu polsko-patriotycznym. Miał on propagować w Wilamowicach tańce polskie (oberki, mazury, polonezy), a Wilamowian pokazywać w Polsce jako Polaków. Oprócz działaczy należeli do niego (podobnie jak dzisiaj) głównie zwykli Wilamowianie, o różnych poglądach politycznych lub w ogóle się polityką nieinteresujący. Po reaktywacji w 1948 r. jego członkowie występowali w niezwiązanych z Wilamowicami kostiumach i tańczyli tańce z różnych krajów ZSRR, jednak wkrótce do repertuaru zaczęto wprowadzać wilamowskie tańce, melodie i stroje. Wydaje się to zadziwiające w czasach, w których wielu Wilamowian pozostawało wysiedlonych z powodu zarzucania im niemieckości, a posługiwanie się językiem wilamowskim było nadal zakazane.

Zespół Regionalny „Wilamowice” dziś występuje zarówno w Wilamowicach, w innych miejscowościach w całej Polsce, jak i za granicą. Stara się pokazywać to, co sami Wilamowianie uznają za wilamowskie. W jego repertuarze są więc piosenki w języku wilamowskim i polskim oraz wilamowskie tańce, również te, które spotkać można w innych zakątkach Europy. Jego członkowie są zaangażowani w rewitalizację języka wilamowskiego i stanowią jej ważny filar.

Wszystko to jest możliwe dzięki temu, że Staneckiej udało się przekonać władze PRL, że tylko język Wilamowian nosił znamiona niemieckości, natomiast tańce i melodie, a także stroje – już nie. W jednej z audycji radiowych z udziałem zespołu z lat 60. stwierdzono, że kultura wilamowska, a szczególnie taniec, to flamandzko-szkocko-ukraińsko-turecka mieszanka, gruntownie przetopiona w tyglu polskości. Wkrótce zespół po odniesieniu wielu sukcesów na scenie krajowej był wysyłany za granicę (również do NRD), aby przez wilamowski taniec reprezentował kulturę polską. Narracja o polskości wilamowskich tańców była tak skuteczna, że weszły one w stały repertuar państwowych zespołów „Śląsk” i „Mazowsze”. 

Uznanie wilamowskich tańców i melodii za element kultury polskiej nie spodobało się jednak niektórym niemieckim badaczom. Wyśmiewali oni to, że ich zdaniem typowe niemieckie tańce były prezentowane jako polskie lub flamandzkie, przez co Wilamowianie stali się lubianą atrakcją na festiwalach folklorystycznych. Othmar Rosner, austriacki badacz pochodzący z Wilamowic, który to miasto odwiedził na początku lat 70., pisał: Mam wrażenie, że Polacy są nawet dumni z Wilamowic i ich historii, gdyż mogłem się przekonać między innymi o tym, że oficjalny polski zespół taneczny w strojach wilamowskich prezentuje z wielkim sukcesem stare wilamowskie tańce zarówno w kraju, jak i za granicą. Obcokrajowcy nie wiedzą przecież, że tańczące „Polki” są potomkiniami niemieckich przybyszów, a same zainteresowane oczywiście nie chcą tego przyznać.

„Jak nam zagrali…”

Prześmiewcze teksty niemieckojęzycznych autorów opublikowano kilkadziesiąt lat po wojnie. Mimo to cechuje je nacjonalistyczny dyskurs, narzucający Wilamowianom niemiecką tożsamość. Trzeba jednak przyznać, że wilamowskie tańce wykorzystano w PRL-u do politycznych celów, a same tańce, melodie i stroje zostały, zdaniem wielu Wilamowian, zniekształcone przez Cepelię i państwowe zespoły. Wilamowianie jednak nie protestowali. Bierność polityczna i próba dostosowania się do każdego organizmu państwowego, w którym przyszło im żyć, jest jedną z cech przypisywanych Wilamowianom. Wieloletnia badaczka kultury wilamowskiej Elżbieta Teresa Filip pisała: Sami wilamowianie stoją jakby z boku i zdają się przyjmować wszystko, co niesie im los. Przez szereg wcześniejszych wieków identyfikacja wilamowian ze swoją miejscowością i lojalność wobec obowiązującej państwowości była w zupełności wystarczająca.

Narracja o egzotyce, a jednocześnie polskości wilamowskich tańców przynosiła obopólne korzyści: wilamowska kultura i zespół stanowiły inspirację dla wspomnianych państwowych zespołów oraz Cepelii, a Wilamowianie mogli zachować cień swojej odrębności.

Starsi Wilamowianie, z którymi rozmawiałem, byli świadomi, że ich przodkowie w 1550 r. zmienili wyznanie na ewangelicko-reformowane, później ponownie na rzymsko-katolickie. Wiedzieli również, że w spisach powszechnych w XIX w. określali swoją narodowość głównie jako niemiecką, a po 1918 r. zdecydowali się spisać jako Polacy. W 1939 r. razem z wieloma Polakami uciekali przed Niemcami na wschód, ale po kilku dniach wrócili. W większości podpisali też volkslisty (co nie obyło się bez zastraszania i przymusu). Relacje Wilamowian pełne są więc opowieści o licznych zmianach deklaracji narodowości i trudnych wyborach. Szansę na przetrwanie widzieli oni w lojalności wobec panującego w danym czasie organizmu państwowego. Znamienne jest, że niemal wszyscy moi rozmówcy powtarzali w tym kontekście wilamowskie powiedzenie: Wi zy yns śpejłta, ȧzu müstwer tanca – jak nam zagrali, tak musieliśmy tańcować.