Press "Enter" to skip to content

Ile nas kosztują leśnicy?

W ubiegłym roku Lasy Państwowe sprzedały drewno za 7,5 mld zł. Ogromną część zarobionych pieniędzy pochłonęły koszty administracyjne, w tym wynagrodzenia tysięcy pracowników. Przedsiębiorstwo wydaje ponad 2 razy więcej na utrzymanie leśników niż na utrzymanie lasu.  

Praca w Lasach Państwowych się opłaca. Zarobki są powyżej przeciętnej. Średnie wynagrodzenie to prawie 8 tys. zł, a na stanowiskach kierowniczych można liczyć na kilkanaście tysięcy. Dyrektorzy mogą zarabiać nawet 18 tys. brutto Przedsiębiorstwo zatrudnia prawie 26 tys. osób – te informacje można znaleźć w sprawozdaniu finansowym Lasów za 2020 r.  

W 2020 r. pozyskano aż 38 mln m3 drewna, nieco mniej niż rok wcześniej, wtedy jednak wyniki były zawyżone przez masę powalonych drzew, które trzeba było zebrać po katastrofach naturalnych. Łączny przychód ze sprzedaży drewna wyniósł 7,5 mld zł, a całkowite przychody przedsiębiorstwa – 8,6 mld. Ze sprawozdania wynika, że Lasy czerpią dochody również z gospodarki łowieckiej, w 2020 r. 46 mln zł. Przychody z nadwyżką pokryły ogromne koszty przedsiębiorstwa. Na ochronę i hodowlę lasu przeznaczono około 1 mld zł. Dla porównania na wynagrodzenia wydano prawie 2,5 mld. Jak więc widać, Lasy Państwowe utrzymują przede wszystkim leśników, a nie lasy. Zysk wyniósł 0,5 mld zł. Tak naprawdę jednak jest nieco pozorny, ponieważ duża jego część trafia na Fundusz Leśny, z którego dofinansowuje się deficytowe nadleśnictwa.  

Pomimo dużej skali wyrębów wiele nadleśnictw przynosi straty. Dzieje się tak dlatego, że prace są prowadzone w trudnym terenie, gdzie nie da się użyć ciężkich maszyn. Przykładem są wycinki w Puszczy Karpackiej w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Obszar ten jest uważany za unikalny pod względem przyrodniczym, jest również siedliskiem wielu rzadkich i chronionych gatunków. Zdaniem przyrodników powinno się tam stworzyć park narodowy lub rezerwat przyrody. Zamiast tego prowadzona jest gospodarka leśna, niektóre drzewa wycina się bez uzasadnienia, odbywają się także polowania.  

Działalność Lasów Państwowych na tym terenie jest deficytowa. Dzieje się tak m.in. dlatego, że trudno jest tam zmechanizować prace leśne, a koszty pozyskania pracowników rosną. Może się to wydawać zaskakujące, biorąc pod uwagę wysokie zarobki w Lasach Państwowych, warto jednak pamiętać, że leśnicy zarabiający średnio 8 tys. zł na ogół nie ścinają własnoręcznie drzew piłą mechaniczną. Tego typu zajęcia są zlecane mniejszym podmiotom, które następnie zatrudniają pracowników.  

Jak wyjaśnia dr Antoni Kostka z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze: Prawie wszystkie prace leśne są outsourcingowane. Poza Lasami Państwowymi w całej branży leśnej pracuje dodatkowo ok. 40 tys. ludzi. W Lasach jest ogromna liczba etatów administracyjnych. W lasach fińskich, dla porównania, pracuje tylko 3 tys. osób. Tam, gdzie drewno tnie się ręczną piłą mechaniczną, bardzo wiele prac jest wykonywanych na szaro czy na czarno. Lasy chcą wydawać na to jak najmniej, małe firmy wykonujące te zlecenia muszą jakoś utrzymać rentowność, więc płacą mało. Warto dodać, że w wypadkach leśnych ginie aż 30 osób rocznie – to o wiele więcej niż w górnictwie. Do tego należy doliczyć rannych w wypadkach leśnych, którzy muszą przejść na rentę. Praca jest więc niebezpieczna i trudna, a zarobki niewielkie. Dlatego coraz mniej osób chce pracować w lesie

Mniej chętnych do pracy to problem dla Lasów, bo z konieczności trzeba będzie płacić więcej, a więc jeszcze bardziej wzrosną koszty deficytowych nadleśnictw. Jak mówi Antoni Kostka: Sami leśnicy w prywatnych rozmowach mówią, że postulaty ochrony lasu mogą się rozwiązać same. Nie dlatego, że ktoś się przejmie losem przyrody, ale dlatego, że nieopłacalność wielu nadleśnictw będzie tak kłuła w oczy, że w końcu ktoś pójdzie po rozum do głowy i zacznie ciąć koszty. 

Patologiczny system leśny 

Na razie jednak o zatrzymaniu gospodarki leśnej nikt w Lasach Państwowych nie chce słyszeć. W obecnym systemie w Polsce stworzenie parków narodowych nie jest w interesie nikogo. Zatrudnieni w parkach narodowych zarabiają dwa razy mniej niż w Lasach Państwowych, dlatego dla pracowników Lasów jest to kompletnie nieopłacalne. Z drugiej strony na utworzenie parku narodowego musi się zgodzić samorząd. Tymczasem w rejonach, gdzie powinny powstać parki, samorządy są mocno uzależnione od Lasów Państwowych. Po pierwsze, otrzymują duże wpływy finansowe z tytułu podatku leśnego. Przykładowo w gminie Lutowiska, gdzie powinien powstać park narodowy, są to aż 2 mln zł, co stanowi znaczący procent wpływów budżetowych. Po drugie, często w samorządach pracują byli lub obecni leśnicy.  

Pracownicy Lasów Państwowych mają duże wpływy lokalne, ponieważ byli leśnicy często pracują w samorządach. Same Lasy są mocno upolitycznione, obecny dyrektor generalny to polityk Solidarnej Polski. Nie jest to jednak żadna nowość, teraz jest to taki polityk, wcześniej inny – mówi Augustyn Mikos z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot.  

Chociaż mogłoby się to wydawać proste, to jednak problem LP trudno sprowadzić do jednej partii politycznej, jednego rządu. Za rządów PiS doszło do gwałtownych protestów w obronie Puszczy Białowieskiej czy innych chronionych obszarów, ale polityka Lasów oraz system prawny tworzący ramy dla tej polityki istnieją od lat.  

Utworzenie parku narodowego się leśnikom nie opłaca, a gospodarka leśna polegająca na pozyskiwaniu drewna, wycinaniu drzew, sadzeniu nowych przynosi leśnikom pieniądze i pozwala na utrzymanie wysokich zarobków. W samym zarabianiu nie byłoby oczywiście nic złego, gdyby nie fakt, że często odbywa się to ze szkodą dla bioróżnorodności środowiskaLasy prowadzą wycinki na terenach, na których nie powinny ich prowadzić, bo są to obszary unikalne przyrodniczo, wycinanie drzew nie służy niczemu poza tym, że przynosi przychody przedsiębiorstwu. Na dodatek podczas prac leśnych leśnicy nie muszą się liczyć z wymogami ochrony gatunkowej i często się nimi nie przejmują – a wszystko to zgodnie z prawem. 

Według przepisów, jeśli gospodarka leśna jest prowadzona w sposób racjonalny i zgodny z dobrymi praktykami, to wymogi ścisłej ochrony gatunkowej nie muszą być przestrzegane. Oznacza to, że można wtedy płoszyć zagrożone gatunki, niszczyć siedliska – tłumaczy Augustyn Mikos. 

Większą ochronę lasów może jednak już wkrótce wymusić nowa unijna polityka środowiskowa. Nowy Zielony Ład zakłada, że 10% obszaru kraju powinno zostać poddane ścisłej ochronie przyrody. Jak można się domyślać, nie podoba się to LP, bo znacznie ograniczyłoby ich wpływy. Obecnie pod ochroną w Polsce znajduje się znacznie mniej terenów. Utworzenie nowych rezerwatów i parków narodowych na pewno odbyłoby się kosztem Lasów Państwowych. Wielu dyrektorów zarabiających kilkanaście tysięcy złotych straciłoby wtedy swoje stanowiska, spadłyby też wpływy finansowe przedsiębiorstwa, a w efekcie potęga tej wielkiej korporacji zostałaby mocno ograniczona.  

Dlatego Lasy już dziś straszą nową polityką leśną. Dyrektor Józef Kubica mówi w wywiadzie dla „Pulsu Biznesu”, że nowa polityka unijna to szykowanie katastrofy, bo lasy nie poradzą sobie bez leśników. Twierdzi, że Lasy nie będą mogły gasić pożarów na terenach leśnych. Nie jest to prawda, będzie można gasić pożary, nie będzie można natomiast prowadzić aktywnej polityki leśnej polegającej na wycinkach. Spadną więc przychody leśników, a więc zagrożone będą i ich zarobki. 

Globalne zmiany klimatu 

Polityka unijna, nierentowne leśnictwa – Lasy Państwowe mają liczne problemy, a do tego zbioru dochodzi kwestia globalnych zmian klimatu. Dyrekcja LP ich nie neguje, a nawet próbuje przekonywać, że gospodarka leśna przyczynia się do ograniczenia emisji CO2. Na swojej stronie Lasy zapewniają, że wycinka jest po to, by sadzić nowe drzewa. Jak przekonuje p.o. dyrektora Józef Kubica, młode drzewa pochłaniają więcej CO2. LP wycinają stare drzewa, a sadzą nowe, jest to więc korzystne dla środowiska, bo więcej CO2 jest wchłaniane przez lasy.  

Jak przekonuje jednak Augustyn Mikos ze stowarzyszenia Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, nie jest to do końca prawda. Dyrektor LP nie uwzględnia faktu, że bardzo duża część drewna jest spalana, a to emituje dwutlenek węgla. Biorąc to pod uwagę, wycinamy raczej za wiele drzew.  

W skali Europy połowa pozyskiwanego drewna jest spalana, węgiel jest więc natychmiastowo uwalniany do atmosfery. Niewielki ułamek wycinanego drewna jest wiązany długotrwałe w produktach takich jak meble czy domy. Duża część jest przerabiana np. na papier i inne produkty, które są szybko zużywane, rozkładają się, a węgiel zostaje uwalniony do atmosfery. Lepszym rozwiązaniem niż wycinanie drzew jest ochrona tych lasów, w których węgiel kumulował się przez setki lat – mówi Augustyn Mikos. 

Temat palenia drewnem budzi kontrowersje. Dyrektor Lasów Państwowych upiera się, że palenie drewnem np. w kominku powinno być uważane za ekologiczne. Jest to część naszej kultury – przekonuje Kubica. Wiele osób oburza się na wprowadzane w niektórych regionach zakazy palenia drewnem w kominku. Drewno jest też uważane za odnawialne źródło energii, ponieważ można ściąć drzewo, spalić je, posadzić nowe i bilans wyjdzie na zero. Problem polega jednak na tym, że stanie się to dopiero po ok. 80 latach.  

W perspektywie kilkunastu lat musimy ograniczyć zmiany klimatu. W takim czasie emisje gazów cieplarnianych ze spalania drewna są wyższe niż wchłaniane CO2. Potem, w długiej perspektywie po 80 latach drzewo faktycznie wchłania węgiel, jednak dziś kluczowa jest krótkoterminowa perspektywa– wyjaśnia Augustyn Mikos.  

Istotna jest też skala. Powstaje pytanie, ile tego drewna spalamy i skąd je pozyskujemy. Jeśli pochodzi z cennych przyrodniczo obszarów, które powinny raczej podlegać ochronie, to nieodwracalnie niszczymy istotną część środowiska. Leśnicy jednak będą oczywiście stać na straży swojego biznesu. Większe zużycie drewna to większy popyt, a więc i wyższa cena, czyli wyższe przychody dla firmy.  

Jak odebrać lasy leśnikom? 

Wbrew pozorom Lasy Państwowe kierują się nie tyle chęcią zysku, ile raczej chęcią zapewnienia korzyści samym leśnikom. Niestety odbywa się to dziś ze szkodą dla środowiska i ze szkodą dla społeczeństwa. Lasy są przecież wspólną własnością, należą do państwa. Pieniądze zarabiane na eksploatacji tych zasobów powinny być przeznaczane przede wszystkim na ochronę przyrody. Obecny system nie jest uzasadniony ani ekonomicznie, ani ekologicznie. Lasy Państwowe mogą być deficytowe, ale pod warunkiem, że chronią wspólne lasy.