Press "Enter" to skip to content

Dziergać, gotować, emancypować – koła gospodyń wiejskich

Wiejskie społeczne ruchy kobiet to przepiękne drewnale w Sitawce, dożynkowe dekoracje, rajdy offroadowe, produkty regionalne, imprezy taneczne, ale też oświetlone drogi, uszyte maseczki, pomoc dla pogorzelców, leki dla chorych i pełne brzuchy głodnych. Kobiety z kół gospodyń wiejskich sprawiają, że wieś, pozornie deskami zabita, jest wsią żywą.

Filipina Płaskowicka, nauczycielka i socjalistyczna działaczka, założyła w 1877 r. pierwsze na ziemiach polskich koło gospodyń wiejskich, wybiegając w ten sposób swoją myślą i czynem o 30 lat naprzód. Zrobiła to, kiedy zorientowała się, że nie tylko dzieci i młodzież wymagają kształcenia, ale również ich matki. Filipina wbrew carskim nakazom wynaradawiającym nauczała w języku polskim. Za prawzór kół gospodyń wiejskich uważa się Towarzystwo Gospodyń z 1866 r. założone przez Juliusza Kaziewicza, który przeciwstawiał się germanizacji Polaków w zaborze pruskim. Źródła powstania KGW należy się więc doszukiwać w patriotycznej działalności Polek i Polaków pod zaborami. Działalność ta miała na celu budowanie silnego społeczeństwa polskiego, zachowanie lokalnej tradycji oraz podtrzymanie świadomości narodowej. To wtedy upatrywano w edukacji ludności chłopskiej szansy na niepodległość. Płaskowicka organizowała spotkania, podczas których czytała książki, sprowadzała na wieś lekarzy, zachęcała i ośmielała kobiety do nauki czytania, pisania, do wyrażania samodzielnych poglądów i opinii dotyczących wsi i państwa. Filipina była również inicjatorką pierwszego kobiecego koła robotniczego w Warszawie. Za konspiracyjną działalność została w końcu zesłana na Syberię, w drodze do której umarła. Koła gospodyń wiejskich przetrwały jednak do dziś, a nawet przeżywają teraz swój renesans.

Wraz ze zmianą sytuacji politycznej w kraju zmieniały się sytuacja i potrzeby ludności wiejskiej. Jeszcze przed I wojną światową istniało 100 kół gospodyń wiejskich. W okresie II Rzeczypospolitej koła kontynuowały pracę na rzecz rozwoju społeczeństwa wiejskiego, mimo wielu trudności związanych m.in. ze zniszczeniem wsi.

W związku z dużym zróżnicowaniem formalnym trudno jest określić, ile kół gospodyń wiejskich funkcjonuje obecnie. Niektóre koła zakładane są jako stowarzyszenia, inne w ramach kółek rolniczych, a spora część z nich stanowi zupełnie nieformalne kolektywy. Działalność kół również jest różnorodna, w dużej mierze zależy od zrzeszonych w nich osób. Najpopularniejszą aktywnością kół jest działalność kulinarna i artystyczna. Gospodynie zajmują się dekorowaniem a także gotowaniem i pieczeniem na różne uroczystości świeckie oraz kościelne, startują w konkursach kulinarnych, niektóre nadal prowadzą wypożyczalnie naczyń. Dość powszechnym zajęciem kół jest także organizowanie „dziecińców” w czasie wakacji i ferii, chociaż coraz rzadziej można się spotkać z taką nazwą. Wiele kół współpracuje z ochotniczą strażą pożarną i bardzo często korzysta właśnie z sal OSP. Nieliczne mają do dyspozycji własne lokale. KGW określa się mianem polskiego fenomenu, jednak na jego renesans duży wpływ miało wejście naszego państwa do Unii Europejskiej. Różnego rodzaju unijne dotacje spowodowały, że wiele kół reaktywowano, powstawały nowe, a co za tym idzie, podejmowano również nowe inicjatywy w ramach kół. 

Z pozoru – w szczególności dla młodych kobiet – niezbyt pociągająca może być wizja gospodyń z kół, które pieką, śpiewają i dziergają, dlatego obecnie część członkiń wolałaby pewnie mówić o tym, jak KGW kreują nowe liderki, które zostają sołtyskami czy zakładają różnego rodzaju biznesy (np. związane z produktami regionalnymi). Dla niektórych gotowanie jest przebrzmiałe, bo utrwala stereotyp kobiety gospodyni – najlepszej kucharki. Jednak Michałowianki z KGW na Podlasiu, które podjęły się gotowania w punkcie pomocy migrantom, nie są mniej „progresywne” od swoich koleżanek polityczek podejmujących inne inicjatywy zmierzające do zapobieżenia klęsce humanitarnej. Pewnie, że nie wszystkie kobiety z entuzjazmem podejmą się przystrojenia kościoła na kolejną uroczystość albo upieczenia ciasta na konkurs kulinarny, gdzie jurorem jest wójt, ale to, czym koło będzie się zajmować, zależy wyłącznie od jej członkiń. Być może wartością dodaną udziału w konkursach kulinarnych jest po prostu czas spędzony razem czy pretekst do wspólnego wyjazdu, nawet jeśli będzie to wyjazd do sąsiedniego powiatu. W raporcie z 2014 r. Koła Gospodyń Wiejskich. Nie tylko od kuchni czytamy o różnorodnej działalności kół, np. KGW z Lesznowoli zajmuje się organizowaniem spływów kajakowych i kobiecych wyścigów offroadowych oraz wakeboardowych. Dwudniowa impreza z okazji 600-lecia wsi Lesznowola miała swój początek w czymś tak z pozoru błahym, jak wspólne przygotowywanie kartek świątecznych. Wartościowanie inicjatyw i osiągnięć kół gospodyń wiejskich nie ma więc większego sensu.

KGW kuchnią stoi?

Chociaż koła gospodyń wiejskich podejmują się różnorakich aktywności, wspomniany wcześniej raport wyraźnie pokazuje, że punktem wspólnym dla tego typu grup z różnych rejonów Polski jest właśnie działalność kulinarna. To w tej dziedzinie najczęściej widać połączenie nowoczesności z tradycją. Z jednej strony ciekawy przepis z dawnych lat może zostać odkryty na nowo i wykorzystany do promowania regionu, a z drugiej – wśród kobiet wewnątrz kół dochodzi do wymiany doświadczeń między pokoleniami. Te młodsze przenoszą do kuchni tradycyjnej nowinki, a starsze uczą przyrządzania tradycyjnych dań czy kuchennej gospodarności. A czasami jest zupełnie odwrotnie. 

Kraszone prażoki, osypiny, kryżałki, szagar, wąwoziki, parowańce czy płynne pączki – nie tylko brzmią interesująco, ale jak smakują! To właśnie te potrawy dzięki działalności kobiet z kół gospodyń wiejskich są lub mają szansę zostać produktami regionalnymi. A ich związek z regionem niekiedy jest po prostu umowny. W poradniku dla KGW wydanym przez Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej przytoczony jest przykład magdalenek – pulchnych ciasteczek cioci Leonii. Krótka historia ciastek w powieści Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu sprawiła, że dziś w mieście Illiers we Francji (uznawanym za pierwowzór powieściowego Combrey) sprzedaje się turystom ponad 2000 magdalenek miesięcznie. To w produkcie lokalnym wskazuje się szansę dla KGW. W poradniku tym czytamy, że produkty lokalne pełnią ważną rolę w podnoszeniu dochodów rolników. Krótki łańcuch dostaw, surowce lokalne, tradycyjne rzemiosło, a nawet nazewnictwo grają tu ogromną rolę. Ale czy wypromowanie regionalnego produktu jest celem samym w sobie? 

Produkt regionalny ma znaczenie kulturowe i gospodarcze. Z jednej strony podtrzymuje tradycje i chroni dziedzictwo kulturowe, podkreśla tożsamość regionalną, umacnia dumę i lokalny patriotyzm, z drugiej – daje rolnikom możliwość dodatkowego dochodu i sprzyja promowaniu regionu wśród turystów, np. dzięki kulinarnym szlakom turystycznym takim jak Szlak Karpia, Małopolski Szlak Winny, Opolski Bifyj czy Mazowiecka Micha Szlachecka. Najważniejsze jest jednak to, że produkt regionalny integruje lokalne społeczności.

Orgarniaczki wszystkiego

Koła gospodyń wiejskich urządzają wycieczki dla swoich członkiń, kobiety uczą się od siebie nawzajem, jak prowadzić dom i przydomowy ogród, wymieniają się doświadczeniem. We własnym gronie czują się na tyle bezpiecznie, by mówić o różnego rodzaju problemach, tam też uzyskują porady i wsparcie. To kobiety z kół organizują zbiórki na palące potrzeby własnej (choć nie tylko) społeczności. KGW z Karchowic zrobiło wraz z mieszkańcami zbiórkę dla pacjentów szpitala w Pyskowicach, gdzie brakowało środków higienicznych, a nawet wody butelkowej. Koło Gospodyń Wiejskich „Optymiści z klasą” w Ruszkowie poprowadziło m.in. zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy dla Domu Samotnej Matki i Dziecka w Kraśniewie. Koło Gospodyń Wiejskich w Niedyszynie zorganizowało kwestę na rzecz chorego Igorka – podopiecznego Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko”. Koło Gospodyń Wiejskich w Kobylance wraz z Urzędem Miejskim w Gorlicach urządziło kiermasz charytatywny, z którego dochód przeznaczono na pomoc rodzinie pogorzelców z Kobylanki. Przykładów zbiórek i kiermaszy zainicjowanych przez koła są tysiące, a energia członkiń zdaje się być niewyczerpana. Kobiety z KGW są równocześnie inicjatorkami, organizatorkami, jak i wsparciem dla innych grup na wsi. Uczestniczą niemal we wszystkich uroczystościach gminnych i kościelnych.

Dzięki sformalizowanej formie prawnej koła gospodyń wiejskich startują w różnorakich programach grantowych, np. Koło Gospodyń Wiejskich „Piekiełko” wygrało z projektem budowy placu zabaw dla dzieci 15 tys. zł dofinansowania. KGW składają projekty dotyczące m.in. dofinansowania remontu szkół czy rewitalizacji wspólnych przestrzeni. Z pewnością jednak ułatwienie procesu uzyskiwania przez koła finansowego wsparcia sprawiłoby, że takich inicjatyw byłoby więcej. Słusznie posłanka Paulina Matysiak pytała Sejm o uproszczenie procedury rejestracji kół, aby prawo nie było przeszkodą i utrudnieniem, tylko wspierało i zachęcało do ich zakładania i funkcjonowania. Koło Gospodyń Wiejskich w Sitawce przy okazji wpisu na temat Międzynarodowego Dnia Kobiet Wiejskich napisało Zrzeszanie się w KGW i danie osobowości prawnej to również możliwość realnego wpływu na otoczenie i sprawianie, aby to czego nam brakuje przybliżać, stwarza możliwość na kreowanie swojego miejsca na Ziemi co daje nam ogromną satysfakcję.  

Koło gospodyń wiejskich dostrzega problemy lokalnej społeczności, bo samo jest jej częścią. To kobiety z KGW przychodzą do sołtysek czy wójtów z informacją, gdzie potrzebna jest pomoc instytucjonalna, same z kolei zapewniają bardzo często pomoc doraźną. Równocześnie ją niosą, jak i są jej beneficjentkami. Godność osobista, jedność społeczna, patriotyzm – tego wszyscy możemy się nauczyć od kół, które działają na rzecz poprawy poziomu życia na wsi. Jest to bardzo ważne również dlatego, że młode kobiety chętniej niż inne grupy opuszczają wieś.

Międzypokoleniowa integracja mieszkanek i mieszkańców wsi sprawia, że żyje się tam lepiej. Starsze kobiety angażujące się w działalność kół nie tylko wnoszą w nie swoje doświadczenie, ale też przeciwdziałają własnemu poczuciu samotności i odzyskują  poczucie sprawczości (lub po prostu go nie tracą). To właśnie one aktywizują młodsze pokolenie. Koło Gospodyń Wiejskich w Sitawce przy okazji wpisu na temat Międzynarodowego Dnia Kobiet Wiejskich napisało Zrzeszanie się w KGW i danie osobowości prawnej to również możliwość realnego wpływu na otoczenie i sprawianie, aby to czego nam brakuje przybliżać, stwarza możliwość na kreowanie swojego miejsca na Ziemi co daje nam ogromną satysfakcję.  

Stare powiedzenie: „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Kiedy w 2020 r. wszyscy potrzebowaliśmy maseczek ochronnych, kobiety z KGW zasiadły do maszyn, a kursy szycia organizowały same jeszcze w XIX w. Koła gospodyń wiejskich to przykład wspólnoty, która przetrwała i ma się dobrze – nawet w nastawionych na indywidualizm czasach.